#6Jlf9
Było coraz gorzej, jego wyrzucali z pracy, a on po każdej takiej akcji coraz trudniej zbierał się w sobie i szukał następnej. Mąż nie był pijany dzień w dzień, ale z każdym miesiącem tych trzeźwych dni jakby ubywało.
Kłóciliśmy się coraz częściej, córka tego słuchała. Wyrzucałam go z domu, a on po kilku dniach u wracał i obiecywał poprawę. W końcu podczas kłótni zaczęliśmy się szarpać, to nawet chyba ja zaczęłam – nigdy do tej pory nie podniosłam na niego ręki, ale wtedy już nie wytrzymałam. W końcu mnie odepchnął i upadłam na szklany stolik. Szkło wszędzie, moja krew także. Potem szybko – szpital, składanie zeznań i kolejne obiecanki męża. I choć w to nie wierzyłam, to dzień, w którym moja głowa rozbiła stolik, był dniem, w którym on był pijany ostatni raz. Jesteśmy razem, mąż nie pije, w końcu znalazł stałą pracę, ma sporą szansę na awans w przyszłym roku.
Do czego zmierzam? Do „zjazdów rodzinnych” u męża. Każda okazja jest dobra, żeby postawić wódkę na stole i namawiać Patryka „na kielicha”. Odmawiał. Odmawiał za każdym razem. W końcu rok temu, gdy przed jego nosem ojciec postawił kieliszek, Patryk pokłócił się z rodzicami. Oni nie rozumieją, jak alkohol zniszczył naszą rodzinę, dla nich Patrykowi „w dupie się poprzewracało” i „wydziwia i cuduje, zamiast napić się jak prawdziwy facet”. W tym roku nie byliśmy u nich na święta, teściowe się obrazili i rozpowiadają po rodzinie, jak to synowa im syna zepsuła. A ja w końcu przeżyłam święta bez zastanawiania się, czy mąż w końcu nie wytrzyma i się napije.
Nie rozumiem jakim trzeba byc burakiem by tak na alkohol namawiac. Ja nie pije wcale, moj maz bardzo malo, w naszych rodzinach nigdy nikt nas nie namawial, potrafia zaakceptowac nasze decyzje. Tak samo jak u nas jak goscie przychodza to moga liczyc na herbate, kawe, jak przyjda z alkoholem to nie pozwalam pic. Jestem bardzo na anty i nie rozumiem tej tradycji z PRLu, ze wodka zawsze musiala byc na stole.
Dokładnie. Krew mnie zalewa, gdy przychodzę do gości, a na stole wóda, w lodówce chłodzą się trzy kolejne i ten krzywy wzrok, bo jak to, nie chcesz się napić? Co z tobą nie tak? Od dzieciaka to widziałem i od dzieciaka byłem strasznie zdenerwowany na ten widok i widok skutków działania alkoholu. Nie piję, myślę, że zniechęcony tym całym procentem. U mnie w domu, dla gości, zawsze coś słodkiego, zawsze jakieś przystawki, kawa, herbata, soki, woda. Filmy, jakieś gry choćby planszówki, śmiech. I przynajmniej dobra atmosfera, można siedzieć dłużej i na następny dzień iść do pracy. Człowiek zdrowy i w pełni rozumu. Kulturalnie.
Już dawno powinni u nas wprowadzić to co działa w Norwegii, czyli bardzo restrykcyjne ograniczenia dostępności tego skurwysyństwa, alkoholu. Alkohole powyżej 20% z limitem, nieliczne autoryzowane sklepy które mogą je w ogóle sprzedawać, w pozostałych tylko niewielkie ilości piwa czy wina.
Kusiłbym się nawet na całkowitą delegalizację ale to chyba nawet mniej skuteczne niż restrykcje.
Smutne jest to,że ludzie nie mają umiaru. Nie potrafią skończyć na 4 kieliszkach wódki, tylko na czterech butelkach albo i więcej.
Poza tym, wódka jest ohydna.
Znacznie bardziej wolę wypić dwie lampki wina, albo piwo niż lać w siebie wódę bez opamiętania.
Lubię alkohol i zawsze, gdy zapraszam gości, mam wódkę, whiskey, gin, wino, piwo, do wyboru do koloru, ale gdy ktoś nie chce pić to nigdy nie namawiam i proponuję coś bezalkoholowego. Rozumiem, że ktoś nie chce pić, ale nie rozumiem do końca zabraniania picia innym, gdy już przyjdą ze swoim alkoholem.
Healthandsafety czyli namawianie do picia buractwo, ale zabranianie jak najbardziej. Niezła logika, chyba ktoś tutaj jest burakiem i tylko jego zdanie jest prawidłowe.
Zakazuje Ci oddychać. Nie chcę spotkać człowieka podobnego Tobie, na swojej drodze :)
@healthandsafety, serio zabraniasz pić gościom alkohol który sami przyniosą?
@wladcaPiekarnika, ja np. wolę wypić 3-4 kieliszki wódki lub szklaneczkę whisky, niż lać w siebie piwo bez opamiętania. Nie szufladkuj, bo to że pijesz piwo czy wino nie znaczy, że nie możesz się tym upić tak jak wódką. No bo piwska też można w siebie lać bez opamiętania.
U mnie w domu rodzinnym też zawsze musi być flaszka na stole, okazja czy nie, flaszka musi być. Już męczą mnie i narzeczonego takie ,,spotkania". Więc też unikamy tego, zwłaszcza, że u narzeczonego nie ma picia wcale, ewentualnie jeden drink i tyle. Niedługo będziemy rodziną i na pewno w naszym domu nie będzie pijaństwa.
Taka mentalność- pij albo pipa jesteś. Słabo trochę, niestety, u mnie to się też praktykuje i też uchodzę za dziwadło, bo odmawiam. Tylko, że ja nie piję, bo nie przepadam za tym rodzajem alkoholi, który serwują.
Ja o tym zawsze myślę na imprezach, jak mówię, że nie piję. Z wyboru. Ale co gdybym, nawet w wieku 20 lat, była już alkoholiczką? Bo nawet w takim wieku "nieaktywni" alkoholicy się już zdarzają.
chciałabym tylko napisać, że jako młoda osoba marzę o takiej miłości jak Wasza - która przezwyciężyła nawet alkoholizm :) a do rodziny po prostu brak mi słów.
Niestety, taką mentalność wśród ludzi zostawiła po sobie siermiężna komuna.
A czy wytłumaczyliście im, o co chodzi? Dlaczego mąż nie pije i wszelkie namawianie go na to może skończyć się powrotem do uzależnienia?
Nie usprawiedliwiam zachowania rodziców, bo gdy ktoś nie chce pić, to nie chce pić i koniec, jakiekolwiek usilne namawianie do tego jest wyrazem braku szacunku, jednak może gdybyście wytłumaczyli im wszystko po kolei - alkoholizm męża, skutki, to, że jeśli teraz wypije choćby kieliszek, to najprawdopodobniej się złamie i wróci - przestaliby się tak zachowywać.
nie każdy chce dzielić się takimi rzeczami z rodziną. powinni uszanować, że nie pije, nie chce i tyle...
Ale po co właściwie tłumaczyć. Serio to jest takie nienormalne że ktoś jest abstynentem? Czasem mam wrażenie że jak ktoś nie pije to jest większa patologia niż jak pije za dużo...
@niezdecydowana0
@jojmonsterka
oczywiste jest to, że powinni uszanować, że nie pije. Tyle, że jak widać tego nie robią. Jeśli autorka i jej mąż zdecydowaliby się na szczerą rozmowę, być może wtedy jego rodzice przestaliby się tak zachowywać. Zapewne to lepsze niż zrywanie z nimi kontaktu i zaprzestanie pojawiania się na jakichkolwiek okazjach.
,,Prawdziwy facet pije" xD dlatego i nie tylko wolę ,,pedałów" i kobiety. Mężczyźni są wyniszczeni psychicznie przez jakiś pokręcony przymus udowadniania, że nie są kobietami (bo wiecie kobieta taka beznadziejna xD). Autorka jak i małżonek widzę rozsądni ludzie, nic tylko pogratulować i życzyć szczęścia w życiu.
Mój stryj jest alkoholikiem, przez co lata temu popadł w długi i uciekł za granicę. Przyjeżdża jednak na świąteczne spotkania rodzinne. Wszyscy (prócz mnie i moich rodziców, którzy z wyboru są abstynentami) piją i śmieszkują. Gdy stryj wyjeżdża zaczynają się szydery w jego stronę, że pijak, moczymorda etc. Brzydzę się mojej rodziny, bo w obliczu jego choroby sami podstawiają mu pod nos alkohol, żeby później móc się z niego śmiać.
Bardzo rzadki przykład wyznania, w którym rozróżnione i poprawnie użyte są obie formy: "także" i "tak że". Chapeau bas.
Przecież użyte jest tylko raz i to źle.
@Credit
Widzę, że trafiłem na kogoś, kto nie tylko z polskiego, ale i z matematyki jest asem.
1) "tak że mamy spory staż" ("tak że", czyli "tak więc")
2) "Szkło wszędzie, moja krew także" ("także", czyli "również")
Przy poprawnym użyciu obu słów osobno po tak, a przed że, powinien być przecinek. Zresztą w kontekście zdania powyżej "wcześniej jeszcze 4 lata byliśmy razem, tak że mamy spory staż" również poprawnie byłoby użyć słowa 'także'. Drugie zdanie jak najbardziej w porządku.
@Sumandia
Mylisz się w obydwu kwestiach. Fraza "tak że" jest spójnikiem zestawionym (tak samo, jak "mimo że", "chyba że", "dlatego że"), więc przecinek stawiamy przed całą konstrukcją. Polecam Ci lekturę tego, co na ten temat pisze prof. Bańko.
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Chyba-ze-i-inne-spojniki-z-ze;16506.html
Co do drugiej kwestii, to wychodzi na to, że uważasz, iż autorka nie chciała napisać: "Jesteśmy z mężem 8 lat po ślubie, a wcześniej jeszcze 4 lata byliśmy razem, tak więc mamy spory staż", tylko "Jesteśmy z mężem 8 lat po ślubie, a wcześniej jeszcze 4 lata byliśmy razem, również mamy spory staż", co jest jeszcze bardziej absurdalne.
Jeżeli czegoś nie wiesz, to sprawdź, a jak ci się nie chce sprawdzać zasad pisowni, to chociaż nie wypowiadaj się na jej temat z pozycji autorytetu, bo to, że w ten sposób ośmieszasz siebie, to pół biedy (masz do tego prawo), ale robiąc to, jedynie pogłębiasz tę językową patologię, z którą to w zamyśle chcesz walczyć.
Mam ojca alkoholika. Powiem szczerze że cała rodzina o tym wie ale nikt nie reaguje. Wujek który mieszka za ścianą który słyszy to wszystko co jakiś czas zabiera go na piwo bo przecież nic się nie stanie i tak w kółko. Mam dosyć najgorsze ze moje dziecko to widzi (niestety ale jestem sama i nie mam jak się wyprowadzić)