#6vsvY
Najpierw szukanie butów: 10 minut (jeden był w jednym pokoju pod szafą, drugi między zabawkami w drugim), potem zbieranie worków (te lżejsze i mniejsze dla pociech). Już miałem wyjść, ale młodsze dziecko trzeba było przekonać, że balon to nie najlepsze towarzystwo na schodach.
Potem schody. Powolutku w dół. Drzwi otworzyć i opanować, żeby nie przebiegły przez drogę (a trzeba przejść, bo śmietnik po drugiej stronie). Otwarcie śmietnika, wyrzucenie śmieci (oczywiście trzeba podnieść dzieci pojedynczo, żeby same wyrzuciły). No i droga powrotna.
Po powrocie obowiązkowe mycie rąk i rozebranie butów (nie bez krzyków, bo jak to tak bez butów?).
Całe przedsięwzięcie: 20 minut. Stwierdziłem do żony (która akurat czymś innym się zajmowała i mi nie towarzyszyła):
- Wyjście ze śmieciami jest jak zdobycie Mt Everest.
A ona:
- Ciesz się, że nie byłeś z nimi w piaskownicy.
Racja.
A ja po całym dniu opieki nad moimi dzieciątkami czuję się jakbym wielki mur chiński zbudowała.
Fioletowa
A co to ma do komentarza Conwalarii? Ogarnij życie czasem...
"rzadko bywam sam na sam z dziećmi poza domem. Ale gdy już to robię, to idziemy do śmietnika" :')
Wyjście do piaskownicy to jak spacer po jaskini Tham Luang Nang Non. Przy Matce Polce WonderWoman to pomniejszy bohater.
@Fioletowa93 kochana każdy Twój komentarz pod wyzwaniem jest jadowity, czy coś złego dzieje się w Twoim życiu, że plujesz jadem na niewinnych? Czy może po prostu próbujesz być kolejnym beznadziejnym hejterem dla samej rozpoznawalność i nicku?
Update do mojego wcześniejszego komentarza tutaj. Szkrab przeszedł dziś na wyższy level. "Mama!!! Mam kupe w majtkach!!!!". Na ulicy w drodze do sklepu. Nagle aż poczułam się prawie jak jakaś nie lubiana celebrytka bo tak na nas wszyscy patrzyli. Dla wyjaśnienia, nie wiem czemu nawet nie ostrzegł. Pieluch nie nosi już od dawna. I na takie sytuacje noszzzz .... to za mało.
To się ciesz, że:
1. Masz jednego szkraba z kupą w majtkach
2. Nie wyciąga tej kupy i się nią nie bawi
Ty szedłeś z dwójką małych dzieci do śmietnika w 20 minut i zrobiliście coś pożytecznego. Ja obcinam prawie 3 letniej córce paznokcie u stóp przez ponad pół godziny, "z zegarkiem w ręku". Pół godziny wycia, jakbym jej miała nogę obcinać, a nie paznokcie, wicia się jak wąż i kopania. To jak walka z turem. Dzięki Melitele, już ostatnio trochę odpuszcza...
Obcinaj im w czasie ich snu.
OptimiaPrime ma rację. A jeśli to nie pomoże, to obetnij najpierw sobie, przy dziecku. Potem dziecku.
Teraz dajemy już jakoś radę na spokojniej. Co prawda płacze dalej, ale znacznie ciszej (już nie brzmi, jak na średniowiecznych torturach) i przestała się tak niemiłosiernie wiercić, więc całe przedsięwięcie trwa najdalej 10 minut (jeszcze nie zmierzyłam czasu, ale poprawa jest znaczna). "Na śpiocha" nie dawało rady nawet, jak była maleńka. Chyba ze dwa razy się to udało... Ma diabelsko wrażliwe stópki, zwykle budziła się najdalej po dwóch, trzech. Jak była malutka i obcinałam "na żywca", to nawet się nie skrzywiła, czasem się pośmiała... Potem coś w nią wstąpiło dopiero. 😑 😁
Wow. Mówisz, że wiesz co i jak, a wyjście ze śmieciami to dla Ciebie zdobycie Mount Everest'u. Chyba jednak zbytnio nie wiesz co i jak.
Narzekaj dalej... wystarczyło się zabezpieczać
?????
(musze jeszcze cos napisać)