#7IqTp

Bardzo długo wahałam się, by pisać to wyznanie. Jest ono dziwne i nietypowe jak całe moje życie, nie oczekuję, że je zrozumiecie. Po prostu chciałabym zrzucić z siebie ciężar i wyrzuty sumienia, które męczą mnie już pół roku.

3 lata temu dostałam okropnych bóli neuropatycznych (prawdopodobnie jako powikłanie po szczepionce na covid). Mój świat się zawalił, musiałam wziąć urlop na stomatologii, leżałam w domu i cierpiałam. Nic nie dawało mi ulgi, a próby diagnozy kończyły się na niczym. Oczywiście z racji siedzenia w domu miałam sporo czasu, który poświęcałam na przeglądanie internetu, jakichś forów o chorobach. W ten sposób udało mi się trafić na kanał na discordzie, gdzie byli różni chorujący ludzie z całego świata, taka grupa wsparcia. Większość z nich mimo różnych trudności i narzekań dobrze radziła sobie ze swoimi problemami. No właśnie - większość. Oprócz mnie był tam pewien mężczyzna z Hiszpanii z podrażnionym nerwem sromowym. Coś co u większości ludzi unerwia genitalia i umożliwia przeżywanie seksualnej ekstazy, jemu zniszczyło życie. Dźgania jakby ktoś wbijał w krocze noże, przypalanie. Szybko złapałam z nim kontakt i przenieśliśmy się na priv. Użalaliśmy się oboje na swój los, on miał okresy w których znikał, potem wracał i dowiadywałam się, że np próbował się powiesić albo zatruć lekami. Rozumiałam to, sama miałam epizod psychozy, gdzie prawie rozkwasiłam sobie mózg na betonie. Prawie, bo mama mnie próbowała łapać i spadłam na nogi. Krótko po tych wydarzeniach byłam rozżalona na życie, dlatego zainteresowałam się mocno antynatalizmem, przyjaciel pisał do mnie co jakiś czas, narzekał jak bardzo cierpi, jak mu jest ciężko, ze przeżywa tortury. Krótko przed moim wypadkiem udało mi się odnaleźć w internecie forum dla samobójców, gdzie jest opisana procedura łatwodostępnego sposobu odebrania sobie życia. W dużym skrócie - leżysz sobie chwilę z szybko bijącym sercem i zasypiasz (nie trzeba wydawać krocie na Dignitasy, jakieś pozwolenia, transport, dosłownie za 30 zł dostajesz sobie bilet na tamten świat i wszystkie Twoje problemy znikają). Jeśli nikt cię nie znajdzie do 2 godzin, przenosisz się bezboleśnie na łono Abrahama. No i kiedyś się z nim tym podzieliłam, bo naprawdę było mi żal, że ja jakoś funkcjonuję, a on tkwi w takiej matni. Oczywiście był mi naprawdę wdzięczny. Napisał, że czuje ulgę, że to ma, że czuje się bezpieczniej. Zajęłam się swoim życiem.

Wyobraźcie sobie, że siedzicie sobie pewnego dnia ze znajomymi z uczelni, oni na coś narzekają i dostajecie wiadomość, gdzie wasz cierpiący przyjaciel pyta czy kolor trucizny, która sobie kupił świadczy o wysokiej jakości. Kazałam mu przejrzeć sobie wątki na forum, uświadomiłam sobie, że chyba ciągle tam siedział od kiedy mu podałam jego istnienie.
Wrath Odpowiedz

Z pamiętnika ascetki, mistyczki dewitalizacji chodzącej po ziemi w białej szacie i niezrozumianej przez przyziemnych ludzi. Z najcięższymi lekcjami do przerobienia (wyrzuty sumienia za podanie komuś sposobu na bezbolesną śmierć).

Kojarzysz mi się z Charonem, który przewiózł duszę przez Styks na tamten świat.

No ja jestem bardzo silna psychicznie i to przerobiłam, co nie znaczy, że mnie to nie zastanawia.

Wrath

Albo ten nick. Też coś z uśmiercaniem. Mocno do siebie przyciągasz takie rzeczy. Bałabym się.

Mam chyba Aspergera. Nic co napiszesz nie zaskoczy mnie ani nie przestraszy, Wrath:)

Wrath

Uuu choroba geniuszy. Mają plany wobec Ciebie. Przeczytaj se może książki Newtona.

Źle, Wrath. To nieuleczalna choroba osób, które siedzą w zakładach zamkniętych jeśli nie umieją kontrolować nieskończonych możliwości przerobowych mózgu i ilości obsesji. Ostatnio znowu zdarzyła mi się wtopa. No cóż...

*prawie zdarzyła, nie zamknęli mnie.

Jednak zamknęli.

Update - w psychiatryku jest śmiesznie. Dużo dziewczyn ma podobne, porąbane poczucie humoru. Mogłabym tu zostać :D

Zdecydowałam. Zostaję tu.

Quakie

@dewitalizacja
W takim razie miałaś szczęście i trafiłaś do dobrego szpitala 😊
Trzymam kciuki za Ciebie 😊

Zobacz więcej odpowiedzi (1)
Odpowiedz

Oczywiście dzień wyjęty z życia. Wyrzuty sumienia. Zaczęłam go namawiać, żeby spróbował poszukać innej drogi, że ja jakoś z tego wyszłam. Zapytałam czemu zamówił kilogram tego czegoś i ciągle zamawia więcej, skoro starczy tylko 20g…

Próbowałam go przekonać do znalezienia chirurga, który by bardziej zniszczył ten nerw. Sama go chyba sobie uszkodziłam spadając na tyłek (to tylko przypuszczenia - mam brak czucia w genitaliach, zdarza mi się nietrzymanie moczu, ale nie mam takich bóli jak on, a na pewno jest zniszczony bardziej przez odłamki kości niż u niego - gdyby ktoś mu też tak zrobił, być może mógłby żyć bez tego bólu (jako impotent i pewnie też by miał problemy urologiczne, ale nie miałby tortury, może nawet byśmy zostali jakąś parą ascetów, którzy wyrwali się z piekła i żyją sobie razem, wiedziałam, że boli i jest ciężko, ale czemu rezygnować, skoro wystarczyłby jeden chirurg, gdziekolwiek na świecie, który by się podjął zniszczenia tego nerwu, poza tym czy to nie dziwne, że akurat ja jestem żywym przykładem na to, że można szczęśliwie żyć z neuralgią nerwu sromowego?)

Bez kitu, myślę, że moje argumenty były mocne.

Mieliśmy wideorozmowę w maju, gdy miał jakiś dobry dzień. Po tym kontakt się urwał. Pomyślałam, że może znowu ma jakiś słabszy okres, więc to zostawiłam. Ok miesiąc od rozmowy miałam krótki sen nad ranem o tym jak wysłał coś na naszą grupę - napisał tam triumfalną wiadomość, że wreszcie jest wolny i uwolnił się z więzienia. Obudziłam się i weszłam na ten kanał z chorobami - oczywiście nie było tam niczego. Zaczęłam się martwić, bo coś mi się to za bardzo zaczęło kojarzyć z pożegnaniem. Skontaktowałam się z naszą wspólną przyjaciółką z Ameryki i ona też zaczęła się niepokoić. Czas mijał, a od niego nie było żadnych wieści, bardzo mnie to martwiło, ryczałam i żałowałam, że podałam mu ten sposób na domową eutanazję. Miałam w międzyczasie jakiś drugi sen, gdzie wysłał mi jakąś przytulaśną naklejkę.

Dylemat moralny był na tyle poważny, że poszłam sobie porozmawiać z księdzem, ale chyba nie wziął tego za bardzo na poważnie, bo skupił się na jakimś innym grzechu.

Nie samobiczuję się jakoś z powodu tego, co zrobiłam, wiem że byłam wtedy jeszcze chora psychicznie, prosto po szpitalu, ale dziwnie mi się żyje ze świadomością, że w dość znaczny sposób mogłam przyczynić się do śmierci człowieka.

Ladybird21

Masz jego adres? Rozmawia po angielsku?

Nie znam.

Dragomir

A co Hva, wyślesz tam Wańkę Wstańkę i Saszę? Żeby go dojechali, tak jak mnie straszyłaś? Dam ci dobrą radę: nie pierd0l żeś szlachetna. Jeśli ktoś cię nie zna to może uwierzy.

maIasarenka Odpowiedz

Chce mi się płakać jak czytam to wyznanie. Przeszłaś tyle niezawinionego cierpienia, razem z tym przyjacielem.

Dodaj anonimowe wyznanie