#810iv
Po chwili usłyszałam czyjś śpiew. Nie byłam na przystanku sama. Przede mną jakiś chłopak szeroko się uśmiechając śpiewał „I love you baby”. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, ale już nie ze smutku.
A on do dzisiaj mi śpiewa, kiedy mam zły humor.
Piękna historia-zakończenie :)
puchata historia :)
a w ogole, czytajac poczatek mialam skojarzenie ze "Switeziankami" Koscielskiego :)
Jak wracałam do siebie po rozstaniu z partnerem, płakałam całą drogę. W środku dnia, na przystanku, w tramwaju, później na kolejnym przystanku, w autobusie. Nie mogłam powstrzymać łez, mimo, że to ja z nim zerwałam. Nikt się nie odezwał. Nikt. A jak chodziłam uśmiechnięta, to co chwilę słyszałam od płci przeciwnej, czy mogą mnie odprowadzić albo coś.
U mnie też nikt nie reaguje jak czasem ryczę w autobusie. Ludzie są zajęci swoimi sprawami.
no generalnie dla ludzi to nie jest komfortowa sytuacja wiec wola sie odciac
dewitalizacja, ja bym zareagowała, gdybym spotkała Ciebie albo jakąś inną osobę, która płacze w miejscu publicznym.
Każdy tak mówi, a potem przechodzi obojętnie. Ale to w porządku. To, że ktoś płacze wśród ludzi, nie oznacza że domaga się uwagi czy pocieszenia. Po prostu nie panuje w danym momencie nad emocjami. Puste pocieszenie nic by nie dało w moim przypadku i nie zrobiłoby mi się od tego lepiej. Tak samo jak nie zrobi mi się lepiej od tego, że ktoś wyśle mi numer telefonu zaufania, jeśli mu wyznam, że chcę umrzeć.
Autorce zrobiło się lepiej po pocieszeniu przez nieznajomego, więc nie masz racji.
A ty pytasz innych czy może uznajesz, że masz dość własnych problemów?
Napisałam, że w moim przypadku, a nie że w każdym. Jeśli faktycznie miałabyś odwagę to zrobić, to dobrze o Tobie świadczy. W sumie przypomniałam sobie, że kiedyś zdarzyło mi się pocieszyć obcego chlopaka i potem długo razem rozmawialiśmy, więc może rzeczywiście masz rację, że to potrafi pomóc.
Ja też bym nie chciała z tych samych powodów, które opisujesz. Ten chłopak, do którego podeszłam nie płakał. Siedział na trawie, na mrozie w środku śnieżycy. Zauważyłam go z okien galerii. Podeszłam zapytać czy wszystko w porządku i wyszła z tego dłuższa rozmowa. Okazało się, że jest z dysfunkcyjnej rodziny i marzy o tym, by być lekarzem. Powiedziałam mu, że jestem na uniwersytecie medycznym, ale nie wiem czy skończę medycynę, bo zachorowałam na bolesną chorobę. Poradziłam mu, co może zrobić, żeby się dostać na taki uniwersytet, poleciłam zbiory zadań, strony w internecie, grupy na fb. Dałam też kontakt do siebie i zaproponowałam nieodpłatną pomoc z przedmiotów maturalnych.
Myślę, że rozmowa z Tobą dużo mu dała. Jesteś dobrą osobą. Powinnaś skończyć te studia i pomagać innym.
msnobody, ja tez wolalabym nie musiec sie obcym tlumaczyc z moich emocji
Kolejne słodkie wyznanie.
ładne to :)