#8J2uF

Jedno wyznanie dotyczące, czasem nawet skrajnie, różnych reakcji na popularny ostatnio film "Kler", przypomniało mi o innym filmie, który obejrzałam stosunkowo niedawno, choć do świeżynek to już nie należy. "Wszyscy jesteśmy Chrystusami".



Zamysł podobny do poprzednich produkcji reżysera, kto potrafi się pośmieje, inny popłacze. Kompletnie nic nie wiedziałam o tym filmie poza tym, że jest w nim mocno poruszony wątek alkoholu. Jakoś nie miałam okazji go wcześniej zobaczyć do czasu, gdy mąż przypadkiem wpadł na niego skacząc po kanałach telewizyjnych. Nie oglądałam od początku, ale zauważyłam, gdy ochłonęłam, znaczną różnicę między naszymi reakcjami.



Mąż wiele razy potrafił się śmiać, ponieważ nikt w jego domu nigdy nie miał problemów z piciem, podczas gdy ja przepłakałam praktycznie cały film. I to nie pojedynczymi łzami, momentami się aż zanosiłam od płaczu, a twarz miałam mokrą, jakby ktoś oblał mnie wiadrem wody. Tak wiele słów, zachowań, reakcji, nawet tych błahych dla innych osób, przypomniało mi moje małe piekło, które zafundował mi ojciec, że nie byłam w stanie spokojnie oglądać. Momentami chciałam to wyłączyć, do czego nawet mąż mnie nakłaniał widząc moje zachowanie, ale bardzo chciałam zobaczyć zakończenie i niemal modliłam się, by było szczęśliwe. Byłam przerażona. Kocham horrory, ale żaden, kompletnie ŻADEN tak mną nie wstrząsnął w całości jak pojedyncze sceny z tego filmu.


Co prawda nigdy z moim ojcem nie było aż tak źle, jak z głównym bohaterem, jednak po obejrzeniu filmu jedyne, co chciałam zrobić to mocno przytulić się do mojego taty i po prostu powiedzieć jak bardzo jestem z niego dumna, że z tego wyszedł i podziękować, że miał i ma tyle siły, by być dobrym, trzeźwym ojcem dla mojego rodzeństwa, które tego piekła nie pamięta. Godzina była późna, więc zrobiłam to na drugi dzień.


Nikt nie wie, że płakałam też dlatego, że mój własny mąż potrafił się z tego filmu śmiać. Rozumiem, że tego nie przeżył i w ogóle, jednak doskonale wie, co ja przeszłam i chyba nie ma nic śmiesznego w scenie, gdy zdesperowana, zmęczona chlaniem męża matka rzuca niemowlakiem? Czasem mnie przeraża jego postrzeganie świata...
Wafelka Odpowiedz

A powiedz mi, jakim chamem trzeba być, żeby śmiać się przy żonie, która zanosi się płaczem? Ewentualnie jeśli nie cham, to bezmózg.

To też mnie zabolało. Na szczęście dosyć szybko ogarnął, że nie ma najmniejszych szans na poprawę i powstrzymanie emocji z mojej strony, więc starał się to tuszować, albo uspokoić mnie tekstem w stylu "to tylko film", co nie miało większego sensu. Dlatego poważnie się zastanawiam, jak bardzo musiałam być ślepa, że nie zauważyłam tego wcześniej. Cóż... Jakoś tam stara się mnie wspierać w wielu innych sytuacjach, jednak na pewnych płaszczyznach zawodzi na całej linii i nie rozumie, gdy tłumaczę mu poraz setny co mnie "gniecie" w jego zachowaniu.

Ja to wszystko dobrze rozumiem i cieszę się, że dość szybko zauważył, że jest coś nie tak. To zdanie o empatii i zawodzeniu mnie dotyczyło też innych "drobiazgów", a nie samego alkoholizmu. Ostatnio coś trudno mi się jasno wysłowić. 😞 Nie wymagam od niego pełnego zrozumienia, bo zdaję sobie sprawę z tego, że to niemożliwe. Po prostu ten film otworzył mi szerzej oczy na sprawy, które dotąd bagatelizowałam i dał do zrozumienia, że czasem nawet lata znajomości nie dają gwarancji, że kogoś się dobrze zna, nawet własnego męża...

vicodina

"Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany" ~William Shakespeare

Co do terapii... Nie mogę powiedzieć, że moje spojrzenie na alkohol jest zupełnie normalne, bo tak nie jest. Po okresie buntu, kiedy potrafiłam pić wódkę z gwinta (!!), mój organizm sam odrzuca alkohol, tj., bardzo sporadycznie mam ochotę napić się piwa, czy jakiegoś wina, o wódce nawet nie ma mowy. Jednocześnie nie sprawiam większych problemów otoczeniu z powodu mojej awersji, choć nie ukrywam, że zdarza mi się źle pomyśleć o kimś, kto nawet nie będąc alkoholikiem, pije (wg mnie) za często np. piwo, bo po prostu lubi jego smak na tej samej zasadzie, co ktoś inny np. Colę. Poza tą akcją z filmem zdarzyła się tylko jedna, która mną tak mocno wstrząsnęła: pracowałam wtedy w Żabce, gdzie, jak wiadomo, ludzie bardzo często kupują alkohol, będąc przy tym w różnym stopniu zawiania. Umiem sobie radzić z pijanymi i, choć staram się ich unikać, to zakumplowałam się z kilkoma miejscowymi pijaczkami. Bardzo lubiłam, gdy przychodzili, jednak nigdy z rana. Wtedy przychodzili tylko po piwo na klina. Bez słowa. Potem znow wracali weseli, a mi tylko było ich cholernie szkoda. Generalnie było w porządku, do czasu, gdy pewnego dnia przyszedł jakiś obcy facet ledwo trzymający się na nogach, gdzieś z 2m kolos (ja 160cm, więc przy nim to krasnoludek). Jak tylko stanął przy ladzie mi serce stanęło w gardle. Chociaż tata od jakiegoś czasu był trzeźwy po odwyku, gdy zobaczyłam tego faceta (kompletnie niepodobny do mojego ojca) to całe piekło stanęło mi przed oczami i czułam sama, jak zbladłam. Facet bełkotał, a ja się cała trzęsłam, udając twardą. Wszystkie miny, każdy ruch, wstrętne niemal zamykające się oczy - wyglądał, jak ojciec kiedyś. Chciał piwo. Ledwo stał, nie wyglądał i nie brzmiał na wesołego, wręcz przeciwnie, więc chciałam jak najszybciej dać mu to piwo, by sobie poszedł. Pech chciał, że miał za mało pieniędzy, a ja nie miałam przy sobie ani grosza (chciałam w pewnym momencie sama za niego zapłacić, by ten potwór jak najszybciej sobie poszedł) i próbował się ze mną jakoś (...)

(...) porozumieć, a poza "piwo" i "mam pieniądze" nie dało się nic zrozumieć. W pewnym momencie niebezpiecznie się zachwiał w moją stronę, a mi serce waliło ze strachu, jak szalone. Na całe szczęście niezapowiedzianie wpadł szef i wygonił go, a ja szybko zajęłam się dokładaniem do półek, byle szef nie zobaczył moich łez. Miałam ochotę go wyściskać, bo był dla mnie wtedy istnym bohaterem, ale wstyd mi było mu powiedzieć z czym się borykam. Popłakałam krótką chwilę za półką i wróciłam do swoich zajęć. Pytał, czy wszystko gra, a ja oczywiście powiedziałam, że tak. Gdyby on tylko wiedział... A ja nie chcę wiedzieć co by było gdyby on wtedy nie przyszedł. Do dziś, choć minęło już parę lat, jest dla mnie bohaterem...

O terapii pod tym kontem nie myślałam, bo chyba aż tak tragicznie ze mną nie jest, ale od dłuższego czasu poważnie rozważam wizytę u psychologa, jednak to z paru innych drobiazgów... 😊

AllGoodNamezTaken

Nie do końca rozumiem dlaczego tak wielu minusuje autorkę, kiedy ta opowiada, jak to z pozoru błahe rzeczy nią wstrząsają ze względu na traumę.

yookine

@AllGood Szczerze mówiąc, to tak trochę przesadnie reaguje, może dlatego. Jak tak popatrzysz trochę z innej perspektywy to ona oczekuje, że jej chłopak będzie się domyślał co jej przypomina o przeszłości a co nie, biorąc pod uwagę tylko film. Jeśli ma traumę, pewnie ma i zespół DDA a z tym chcesz lub nie, ale żyje się ciężko, bo to nie jest jeden objaw tylko cały zespół, który wygląda inaczej u każdej osoby. On tego nie przeszedł, więc skąd ma wiedzieć, że ona nie płakała, bo ją wzruszył film? A może ona ogólnie płacze często oglądając? Skąd wiemy, że jej nie przytulił itp? Szczerze, nie kwestionując przeżyć autorki to tak trochę z siebie ofiarę robi, a z tej sytuacji widły z igły

@Yookine: Nie miałam na celu robić z siebie ofiary. To, że płaczę na innych filmach nie oznacza, że zanoszenie się płaczem przy filmie jest zwykłą reakcją widza. Potrafię normalnie funkcjonować w społeczeństwie, tylko, jak prawdopodobnie bardzo wielu ludzi z różnych innych powodów (a to trauma, a to śmierdzi, a bo brudny) staram się unikać kontaktów z osobami pijanymi. Co nie zmienia faktu, że potrafiłam się "zaprzyjaźnić" z wieloma innymi alkoholikami, którzy przychodzili do mnie wtedy do sklepu i nadal utrzymuję w jakiś tam sposób te znajomości (ot, krótka pogawędka na ulicy, gdy się przypadkiem spotkamy) i nie mam z tym najmniejszego problemu. Nawet pomogłam jednemu obcemu facetowi, gdy się przewrócił będąc pijanym. Tylko te dwie sytuacje jakoś mocniej się na mnie odbiły, sama do końca nie wiem dlaczego.

Napisałam wyznanie, a pod nim komentarz o tym gościu nie dla chwały, czy żeby ktoś pogłaskał mnie po głowie, a tylko po to, by to z siebie wyrzucić. Jeśli mam być szczera, to jestem w ciężkim szoku, że trafiło w ogóle do poczekalni.

yookine

Odpisałam na komentarz dlaczego według mnie Ciebie minusują. Moja opinia, wygląda tak, a nie inaczej, możesz się z nią nie zgadzać

Twierdzisz, że "(...) oczekuje, że jej chłopak będzie się domyślał co jej przypomina o przeszłości a co nie, biorąc pod uwagę tylko film.". A biorąc pod uwagę moją, można by rzec, przerysowaną reakcję raczej nie było bardzo trudno się domyślić, że coś jest nie tak. Później piszesz, że DDA (które nie mogę stwierdzić, czy mam, czy nie mam) to zlepek różnych objawów i jest zależne od konkretnej osoby, czyli, krótko mówiąc każdy odczuwa to inaczej, a na końcu dodajesz, że robię z igły widły. Dlatego ja tłumaczę, że samo towarzystwo alkoholu i pijanych nie sprawia mi ogromnych problemów. Opisałam problem w wyznaniu i w komentarzu o sklepie takimi, jak je odczułam, a nie pod publikę, dlatego nie przejmuję się minusami, bo poprostu tak było/tak to wyglądało, czy to się komuś podoba, czy nie. Podsumowując: nie zgadzam się z Twoim zdaniem i nie zmuszam do jego zmiany, bo pierwsze wrażenie ciężko zatrzeć.

Zobacz więcej odpowiedzi (4)
Selim Odpowiedz

Jeśli lubi czarny humor to w oderwaniu od kontekstu "rzucanie dziećmi" może być dość zabawnym elementem zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt że to tylko film i tam nikomu krzywda się nie działa.
Ohh sadistic...
Sadol uczy, sadol bawi, sadol nigdy Cię nie zrani.

idaemean

Rzucając klasykiem: czarny humor jest jak ręce - nie każdy je ma.

Masz trochę racji. Sama jestem fanką czarnego humoru (no, może nie zupełnie bez granic, ale genaralnie lubię) i często bawią mnie dość "złe" rzeczy, co również spotyka się czasem z niezrozumieniem, jednak sama ta scena chyba nawet w zamyśle reżysera lub/i scenarzysty nie miała być śmieszna. Nie mniej: są gusta i guściki, a dodatkowo mnóstwo poglądów i przekonań, to niepodważalny fakt. Boli mnie jedynie to, że do tamtej chwili nie zauważyłam czegoś tak wyrazistego, w pewnym sensie rażącego mnie w jego zachowaniu. Mogę się śmiać z kulawego, ślepego, naćpanego, rozerwanego, "bez rączek" itp., ale sprawy alkoholu chyba już zawsze będą dla mnie poważne. Jednocześnie nie śmiałabym się z jakiegoś kawału, czy nie opowiedziałabym go, gdyby dotyczył mocno osoby, z którą przebywam. Kawał o człowieku bez nogi? Spoko. Ale nie w towarzystwie osoby bez nogi, która cierpi z tego powodu i nie ma do tego dystansu. Przynajmniej ja mam takie założenia. Nie boli mnie to, że go to śmieszy, a to, że śmiał się z tego przy mnie, znając mnie i widząc moje reakcje. Zauważyłam przez, poniekąd, głupi film, że empatia stanowczo nie jest mocną stroną mojego męża i to nie tylko wobec mnie.

EarthQ

@szinigami Koleżanki też tutaj zapewne są ;)

idaemean

Kolejna koleżanka się zgłasza.

Selim

I w sumie ja to też koleżanka XD

PulcinoPio

Jeśli chodzi o filmy, to sama często śmieję się na scenach np. słabo zwizualizowanego wypadku itp. i to czasami tak mocno, że konieczne jest zapauzowanie filmu, aby niczego z fabuły nie stracić, ale nie śmieję się z samego wypadku, a z tego, jak to zostało ukazane. Natomiast zupełnie nie rozumiem, jak można się śmiać z filmu na sadisticu i stroić sobie żarty, gdzie widać, jak ktoś płonie żywcem albo umiera rażony prądem przez kontakt z linią wysokiego napięcia. To nie jest wymyślony kawał, czarny humor, to jest tragedia kogoś, kto ma imię, gdzieś tam na świecie żył, który ma rodzinę. To nie jest wyimaginowana historia. Śmianie się i żartowanie z takich materiałów jest kompletnym brakiem empatii i to nie jest powód do dumy, że "ma się czarny humor".
Zauważyłam, że z reguły to mężczyzn bawią takie rzeczy i zastanawia mnie, skąd to wynika...

livanir Odpowiedz

Z drugiej strony każdy inaczej na to reaguje. Znam 2 dziewczyny po gwałcie(znam więcej, ale o nich będzie mowa). Jedna jest cicha i w tym temacie cholernie nieśmiała, nie lubi jak ktoś ją przytula. Druga za to rzuca czarnym humorem, w tym też o gwałtach czy pedofili, na lewo i prawo. Nie widziałam ich konfrontacji, ale podobno prawie się pogryzły. Każdy inaczej patrzy na pewne rzeczy.

PanLusterkoGaunter Odpowiedz

Nie przejmuj się Iris, dam twojemu mężowi nauczkę, czaszka Olgierda będzie świetnym uzupełnieniem mojej kolekcji.

Cóż, skoro konto tu dla mnie założyłeś, to nie mam wątpliwości, że to się skończy jakimś trupem. 😂

A tak swoją drogą, to wprost uwielbiam tą postać. 😊

BBBWW Odpowiedz

Autorko wiem co czujesz. Również przepłakałam ten film. Mój mąż traktował go jak komedię a do mnie w jednej chwili wróciły wszystkie wspomnienia. Mój ojciec również się zmienił choć czasem zdarza mu się jednak napić. Jestem za to wdzięczna ale niestety moje dzieciństwo upłynęło pod znakiem wódy i strachu. Pozdrawiam i ściskam najmocniej

Dzięki za słowo wsparcia i mam nadzieję, że i Twojemu tacie w końcu uda się na dobre rzucić to cholerstwo. Trzymam kciuki i pozdrawiam ciepło. 😊

anonimowy1979 Odpowiedz

Oglądałem ten film, nikt w rodzinie nie miał problemu z alkoholem i pojęcia nie mam z czego tam można się śmiać?

holojednorozec Odpowiedz

Mój ojciec również był alkoholikiem, i oglądając ten film również płakałam,byłam w szoku jak bardzo ten film przypominał mi moje własne życie.

j4siu Odpowiedz

Obejrzyjcie Pod Mocnym Aniołem

Też się do tego przymierzam od dłuższego czasu. Mój tata dostał "zadanie domowe" ze swojego klubu AA, by to obejrzeć. Nie mówił zbyt wiele, by nie zdradzać fabuły, ale mu się podobał.

Odpowiedz

Szlag. Obejrzałam*!!! Przepraszam.

majer

Nie przepraszaj że obejrzałaś. To nie kółko różańcowe.

Tak coś czułam w kościach, że się tu zjawisz z podobnym komentarzem... 😁

majer

Innymi słowy zarzuciłaś na mnie sidła?

Tak, to była pułapka niczym wilczy dół. 😀

majer

A wpadł knur :)

Oj, no już bez przesady... 😀

Indor Odpowiedz

Przy płaczącej żonie się śmiać...

Ale niestety ludzie często tak mają, że patologiczne sytuacje ich śmieszą, jeśli ich nie doświadczyli.

Belikeyou

Doświadczyłam patologii w życiu, może nie tak ciężkiej jak autorka, ale potrafię się z tego porządnie śmiać. Mam winić sama siebie za to, że śmieje się ze swojego - kiedyś - nieszczęścia? Dziś to wszystko jest wspomnieniem, a nie aktualnym stanem rzeczy.

Co do tej patologii... W moim domu rodzinnym jedynym odstępstwem odtym normy było picie ojca. Poza tym, że sprawiał problemy w domu (głównie uwziął się na mnie i wytykał najdrobniejsze błędy, "moralizował", często wyzywał) i sprawiał, że wstyd mi było czasem nawet wyjść z domu (o zapraszaniu do siebie znajomych nie wspomnę - to tylko pomiędzy ciągami, ewentualnie w ciągu tygodnia, bo pracował i pracuje nadal), bo bałam się, że sąsiedzi zaczną pytać (a dwa domy dalej mieszkają właściciele sklepu, w którym był często po piwo). Nie było zupełnie dramatycznie, w domu nigdy niczego nie brakowało, nie chodziłam głodna, brudna itp., bywają dużo gorsze sytuacje. Teraz wszystko jest w normie i ojciec spisuje się na medal.

Wszystko zależy od tego jacy jesteśmy, każdy odbiera wszystko inaczej na podstawie swoich przeżyć. Dla mnie alkohol stał się zupełnie zbędnym dodatkiem do życia, a na samych alkoholików patrzę przeważnie z politowaniem.

Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie