Przedwczoraj postanowiłam wreszcie spełnić obietnicę, którą sobie składam od wielu lat. Jako że jestem zaniedbanym grubasem, w końcu zmotywowałam się, aby korzystając z ładnej pogody pójść pobiegać do lasu, który znajduje się w pobliżu mojego domu. Po przebiegnięciu pierwszych dwudziestu metrów musiałam skończyć mój „maraton”. Nie dla tego, że się zmęczyłam, ale dlatego, że potknęłam się o korzeń i z impetem wyrżnęłam o glebę.
Zaliczyłam złamanie piszczela w dwóch miejscach. Przez dwa miesiące będę unieruchomiona, a las oglądać mogę sobie przez okno...
Dodaj anonimowe wyznanie
Może to i lepiej.. ;) Leżąc w łóżku będziesz miała czas znaleźć informacje o tym, ze przy dużej nadwadze, bieganie jest niewskazane. Na początek spacery i basen :)
@PrincessCarolyn autorka nie napisała że ma dużą nadwagę, równie dobrze tym zaniedbaniem mogła byc oponka na brzuchu. Ja też nazywam czasem samą siebie przesmiewczo "grubasem", mimo że ważę ledwo 60 kg. Gdyby nadwaga była mega duża to raczej ciężko byloby jej biegać.
Wiem, ze nie napisała; w pierwotnej wersji komentarza napisałam, ze jeśli faktycznie ma nadwagę. Ale to tak w razie w :)
A nie mądrzej by było najpierw sobie z godzinną przechadzkę zrobić?
Bo jak dawno nie biegałaś to nie wróżyłabym temu zrywowi nic dobrego (nawet jakbys się nie potknęła). Pozdrawiam
Ale próbowałaś, to się liczy. Masz bucik na dowód ;)
Mniejsza ze złamaniem, w Twoim podejściu do samej siebie zaszły zmiany, które warto zauważyć. Nie od razu Rzym zbudowano, zacznij od czegoś bardziej lekkiego. Zmiany w życiu ludzi są ważne, nie zapominaj o tym, co Cię zmotywowało do tego :)
Ludzie otyli nie powinni biegać, szkoda stawów. Trzeba zacząć od czegoś łagodniejszego ;)
I tak, i nie. Otyłość czy duża nadwaga jest przeciwwskazaniem do biegania czy innej cięższej aktywności fizycznej, ale nie zostało powiedziane, że autorka ją w ogóle ma. "Grubas" tak naprawdę może oznaczać różne przedziały wagowe, w zależności jak dana osoba siebie postrzega.
Sorry, że Cię uraziłem, ale nie będę zagłębiać się w znaczenie słowa "grubas" dla poszczególnych osób.
Niestety znam na własnym przykładzie. Trzeba zaczynać od chodzenia, bo później wolą kostki czy kolana, no i łatwiej skręcić taki staw.
Można zacząć od chodzenia, szybkiego chodzenia ewentualnie, ale bieganie to raczej nie.
W życiu ma się albo wyniki albo wymówki. Skoro jesteś uziemiona to zacznij od diety. To przyniesie pierwsze efekty. Pózniej wprowadź powoli aktywność fizyczna i efekty murowane. Nie ma takiej sytuacji w której nie można znaleść wyjścia. Powodzenia!
Ale autorka nie szuka wymówek. Zaznaczyła tylko, że póki co z konkretniejszej aktywności fizycznej nici. Nie z diety, z próby zrzucenia zbędnych kilogramów.
Właśnie, często sama dieta wystarcza, a dopiero później ćwiczenia. Bo jak się ćwiczy i nadal je śmieci to efekty nie będą długotrwałe.
Łączę się z Tobą w bólu - też postanowiłam zacząć biegać, żeby zrzucić parę kilo (dla czepilwych - tylko parę, skrajnie otyła nie jestem). Wspomnienie dawnych lat, jak z uśmiechem na ustach przebiegałam 10 km i nawet zadyszki nie dostawałam tylko mnie motywowało.
Obecnie od tygodnia siedzę w łóżku, bo... naderwałam sobie ścięgno w kolanie. I niech ktoś wytłumaczy mojemu chłopakowi, lekarzowi i znajomym, że ja tą nogę skręciłam W ŁÓŻKU (przewracając się z boku na bok), bo nikt mi nie wierzy :(.
A do biegania i tak wrócę jak będę mogła!
Moja siostra złamała nogę i przez dwa miesiące chodziła o kulach. Ręce jej się bardzo wysmukliły od wysiłku utrzymania ciężaru ciała na rękach. Więc zawsze możesz teraz poprawić wygląd przynajmniej tej części ciała
Jak skręciłam sobie dwa stawy w stopie to od chodzenia o kulach schudłam z 10kg. Grunt to nie wpier*alaj póki nie możesz się ruszać a wtedy jakoś pójdzie :)
Jeśli jesteś 'zaniedbanym grubasem', to weź się za dietę i jedz mniej... Bieganie nawet maratonów każdego dnia nic Ci nie da, jeśli będziesz to potem zajadać ponad potrzeby organizmu.
A skąd wniosek, że jedynym sposobem autorki na schudnięcie jest urządzanie sobie "maratonów każdego dnia"? I że zajada ponad potrzeby organizmu, odkąd postanowiła wziąć się za siebie? To nie jest anegdota stricte o traceniu wagi, ale o jednym z jej aspektów - bieganiu. Ludzie często w komentarzach skarżą się, że autorzy wyznań umieszczają w nich informacje, które nic nie wnoszą. No cóż, moim zdaniem wiadomość o innych elementach chudnięcia nic by tu nie dała, skoro autorka chciała opowiedzieć po prostu o swoim pechu w bieganiu.