#8iLOf
Gdy po kilku latach wróciliśmy na stałe, ja otworzyłam mój skromny salon na naszej wiosce, brak konkurencji. Mąż zdecydował nie otwierać biznesu, tylko pracuje u miejscowego mechanika, a resztę zarobionych pieniędzy wydaliśmy na remont domku po dziadkach męża, w którym obecnie mieszkamy. Jesteśmy obiektem zazdrości, ale i w rodzinie, i w naszej miejscowości jesteśmy również bardzo poważani i chwaleni, żyje się nam dobrze.
Anonimowe:
Nie zarobiliśmy na to wszystko sami, pracowaliśmy ciężko, ale też trzeba było tam żyć.
Prawie jedną trzecią pieniędzy, z jakimi wróciliśmy do kraju, mąż ukradł jednemu Rumunowi z naszego piętra w hotelu.
Rumun też pracował ciężko, pewnie na swoją rodzinę i swoje marzenia. Jakbyś się czuła, gdyby Tobie ktoś ukradł te pieniądze. Wstyd i hańba, że osoby rozumiejące ciężką pracę nie rozumieją podstawowej przyzwoitości.
Ciekawe jakie marzenia jemu odebraliście..
Ale z was patusy
Żałosne. Jak ci się żyje ze złodziejem pod jednym dachem? Nie boisz się? Pewnie nie, bo jesteś taka sama jak on.
Patologicznie, ale anonimowo. Musicie być niezłymi fajtłapami, że nie byliście w stanie zarobić mimo zaciskania pasa.
Polacy na swoją opinię za granicą pracują...
Brzmi jak historia zalozycielska obecnie nam milosciwie panujacej arystokracji finansowej.
Obrzydliwi jesteście, szkoda że za to nie odpowiedzieliście
Jeśli Rumun był z Transylwanii to jeszcze wróci. Nie znacie dnia ani godziny.
Prawdziwe anonimowe.