#9WNVM

Życie zaczęło wymykać mi się z rąk. Na wielu płaszczyznach odnosiłam jedynie porażki, każdą kolejną tylko dokładając sobie zgryzoty. Fakt, że miałam już sporo ponad 30 lat jedynie wzbudzał jeszcze większą gorycz - przecież w tym wieku miałam mieć już wszystko ułożone: praca, dom, rodzina.
Ostatnią pracę straciłam przez własne roztrzepanie, najbliższa mi osoba zmarła, w rodzinie narastały konflikty, a ja czułam, że jeszcze trochę i znajdę się na krawędzi, robiąc coś, od czego nie będzie odwrotu. Byłam sobą rozczarowana. Tym, kim się stałam, co miałam, jak bardzo ciągle wszystkich zawodziłam. Nie miałam już na kogo liczyć, a i na mnie, ze smutkiem przyznaję, też liczyć było trudno.

Wpadłam w błędne koło.

Około rok temu coś się zmieniło.
W moim życiu pojawiła się kobieta - moja rówieśniczka. Zawsze uśmiechnięta, zdeterminowana, pozytywna, kreatywna. Wiedziała co doradzić, jak podejść do jakiegoś problemu na chłodno. Była tym, kim ja zawsze chciałam być, ale przeszłość i własne ułomności skrzywiła mnie do tego stopnia, że nie byłam w stanie. Dzięki niej zaczęłam wychodzić na prostą. Relacje z rodziną, znajomymi, szkołą, praca... Zapisałam się też do psychoterapeuty, zaczęłam dbać o zdrowie.

Szkoda, że moja przyjaciółka jest tylko wytworem wyobraźni.

PS: Nie, terapeuta o niej nie wie.
PPS: Wiem, że na "wymyślonych przyjaciół" jestem za stara. Ale jeśli coś jest głupie, ale działa...
didja Odpowiedz

To nie jest głupie. Na marginesie: wiesz, że w najcięższej formie reakcji na traumę (zwykle ciężką: przemoc, w tym seksualna, a nawet tortury), dysocjacyjnym zaburzeniu tożsamości, zwanym niegdyś osobowością mnogą, umysł oddziela część jaźni (dysocjuje), z której "tworzy się" kolejne "ja" (alter), które pozwala przetrwać traumę? W zależności od funkcji może być ono tą częścią, która bierze na siebie odczuwanie i pamiętanie traumy, subosobowością, która pomaga funkcjonować w codziennym życiu i zminimalizować skutki traumy, itd.? Tak że Twoje wykreowanie dobrze radzącej sobie wersji siebie też lokowałabym w mądrej reakcji Twojego umysłu - dzięki temu złapałaś dystans do niepowodzeń życiowych i dostałaś impuls do poprawy tego, co w Twoim życiu szwankowało.

Wolfdzban

Mądrej nie do końca fakt u dzieci jest to forma pomocy w przeżywanych emocjach lecz u ludzi starszych jest to powolne popadanie w chorobę, a osobowość jest jednym z naszych najgłupszych i jednocześnie najgenialniejszych systemów obronnych lub jak niektórzy wolą nazywać błędem ewolucyjnym

MarzycieI

@didja
Nie znam się na psychologii jako nauce, ale opisywane przez ciebie zjawisko brzmi ciekawie, choć niepokojąco. Jakby lekko ocierało się o rozdwojenie jaźni, o co samą siebie nie posądzam.

@Wolfdzban
Nie sądzę, bym popadała w chorobę. Osoba, którą powołałam do życia, od początku była wytworem mojej wyobraźni. Nie pojawiła się któregoś dnia ot tak, nie zaczęłam "słyszeć głosów". Po prostu wszystko to, co pragnęłam zobaczyć u siebie, cały zbiór pożądanych zalet, najpierw porządnie przemyślałam, a potem, jakby, odseparowałam. Myślenie o kimś, kto tyle potrafi i jest takim fajnym, ale osobnym człowiekiem, było dużo łatwiejsze, niż wzięcie na siebie tej roli. Gdybym ja jako MarzycieI miała stać się taka, jak ona - nie umiałabym, to byłoby zbyt... Obciążające. Nie do udźwignięcia. Zatem zrobiłam to, co robią dzieci, aktorzy, pisarze i stworzyłam kogoś osobnego.

Z żalem przyznaję, że cały czas zachowuję świadomość, iż to tylko fikcja. Z drugiej strony, ostatnimi czasy pod wpływem pewnych wydarzeń i rozmów zdałam sobie sprawę, że skoro byłam w stanie wymyślić kogoś o takich a nie innych cechach, one musiały już we mnie, głęboko zakopane, siedzieć. To z kolei dało mi motywacyjnego kopniaka, by pójść nieco dalej.

Corazwiecejpustki

@ Marzyciel(ko): Jestem pod ciezkim wrazeniem. Staralem sie znalezc jakis blad w Twoim rozumowaniu i nie znalazlem. Chwycic sie samemu za wlosy i wyciagnac z bagna. Respekt.

Whiteknight

Marzyciel, bo dysocjacyjne zaburzenie tożsamości jest potocznie nazywane "rozdwojeniem jaźni".

Co nie znaczy, że ten problem dotyczy autorki. O ile dobrze się orientuję, na takie zaburzenie zapada się w dzieciństwie pod wpływem silnej traumy.

oldhighhat Odpowiedz

takiego obrotu spraw się nie spodziewałam;p

Niezywa Odpowiedz

Jeśli ta wymyślona przyjaciółka ci pomaga z tego wyjść to co w tym złego. Ważne żebyś się nie zatraciła i umiała odróżnić rzeczywistość od wyobraźni.

MarzycieI

Tak, umiem. Choć czasem tego żałuję.

Corazwiecejpustki

Nie zaluj. To, a byc moze tylko to, jest Twoja kotwica w rzeczywistosci. Fakt, ze rzeczywistosc jest czesto gorzka i bolesna, to zupelnie inna bajka. Nie mamy jednak innej. Ja, dla przykladu, polubilem gorzkie napoje. Powaznie. Bol natomiast, no coz, jesli boli to mozesz byc pewna, ze zyjesz.

Kris2020 Odpowiedz

Masz farta. Sporo osób w takiej sytuacji uruchamia osobowość negatywną, namawiajacą do złych rzeczy i usprawiedliwiającą takie postępowanie.

MarzycieI

Może to była desperacja, może resztki instynktu samozachowawczego, skoro wyszło na moje? Nie wiem. Ale cieszę się, bo czuję, że żyję. Kiedyś przez lata odnosiłam wrażenie, jakbym się topiła - a potem po prostu byłam wreszcie w stanie zaczerpnąć porządnie tchu.

ZapachZimy Odpowiedz

Nie uważam żeby to było głupie. Mi terapeutka powiedziała żebym rozmawiała ze swoim wewnetrznym dzieckiem, w sensie do siebie, kiedy byłam dzieckiem. Parsknęłam, ale to pomaga. Głowa do góry! Radzisz sobie!

Przegralem Odpowiedz

Niemalże Fight Club.

senna Odpowiedz

Ważne, że zadziałało. Masz wzór, do ktorego możesz dążyć :)

maIasarenka Odpowiedz

Przynajmniej pomogło...

MiasteczkoSalem Odpowiedz

Też mam podobnie, od dzieciństwa. Z tym, że to nie jest jedna osoba, ale wiele i nie są moimi przyjaciółmi. Po prostu tworzę w głowie historie z nimi w rolach głównych. Jakbym tworzyła opowiadania. Wręcz nie wyobrażam sobie życia bez nich. Chyba bym się zanudziła. Pomogli mi też w wielu trudnych sytuacjach. Zawsze łatwiej jest przetrwać kryzys, kiedy masz na kogo przenieść emocje. To tak jakby przeżywał je ktoś inny, a ty tylko obserwujesz. Najważniejsze, że ci pomogło.

Wyobraznia5000 Odpowiedz

Moje życie było spoko. Zawsze. I jest spoko. Mam super faceta i super dzieciaka. Mam super pracę, super mieszkanie, super zwierzęta, super przyjaciół, super rodzinę. Nigdy nie było w rodzinie żadnych chorób, wypadków, umierają starzy. Rodzice mnie kochają. Nic w moim życiu nie ma, na co mogłabym narzekać.
A ja w głowie prowadzę drugie życie. Takie z emocjami, z przytupem. Takie z facetem, który mnie jara jak nic na świecie (nie narzekam na męża, ale mój mąż jest tak spokojny jak moje życie). Oczywiście wiem, które jest prawdziwe, ale umiem sobie w nudnym lub gorszym momencie wskoczyć w to życie z mojej głowy. Nikt na tym nie cierpi, ja zyskuję. Może to dlatego, że dużo książek czytałam od małego i mam szaloną wyobraźnię. Może Ty też tak masz?

didja

Może zacznij pisać książkę, której bohaterką będzie ta twoja druga ja?

Zobacz więcej komentarzy (4)
Dodaj anonimowe wyznanie