#9fa6V
Na drugim roku studiów, gdy myślałem, że jakoś to będzie, zaczęły się moje problemy z zębami.
Oczywiście mogłem iść na NFZ, ale kolejki były bardzo długie, plomby inne niż takie, które wykruszą się po miesiącu - płatne, znieczulenie, które działa, a nie tylko jest - płatne. Ubytki zaczęły się powiększać, zęby boleć... Wtedy wpadłem na genialny pomysł.
Poszedłem na dział medycyna, znalazłem odpowiednią osobę i zgłosiłem się jako "materiał" do nauki dla studentów stomatologii.
Wyglądało to tak, że miałem za darmo leczony ząb, najlepszymi środkami, ale... robili to studenci. Najczęściej na raty - tzn. jeden robił przegląd, opisywał przy tym każdy ząb, każdy ubytek, potem drugi po nim powtarzał, a na koniec prowadzący zajęcia kontrolował. Tak samo z leczeniem. Jeden znieczulenie, drugi borowanie, trzeci coś, czwarty coś... Ostatecznie zrobienie jednego zęba zajmowało między 3 a 4 godzinami - ale było za darmo i porządnie, na mocnym znieczuleniu.
Łącznie wyleczyłem tak 5 zębów i pozbyłem się ósemek.
Wtedy uważałem, że to najlepszy deal życia, ale nikomu się nie przyznałem, bo z drugiej strony pokazywało to, jak spłukany jestem.
PS Na takie długie otwieranie paszczy mają specjalne rozwieracze, tak żeby nie trzeba było ciągle spinać mięśni. W trakcie zabiegu miałem na uszach słuchawki, a nad głową mały tv i oglądałem filmy. Dobrze to wspominam i chętnie do dentysty chodzę już normalnie.
Chodziłam do studentów wiele lat,mnie trzeba było się zgłaszać jako "materiał do ćwiczeń", tylko po prostu się do nich umawialo. Świetnie to wspominam, ząbki były wtedy dopieszczone jak nigdy 😁
Ja byłam w szpitalu przy uczelni medycznej, ósemkę usuwała mi chirurżka, ale całą resztę typu szwy, opatrunki i zastrzyki ze znieczuleniem robili studenci. Wszystko za darmo, na NFZ, na dodatek mili ludzie w moim wieku, więc stres trochę mniejszy. Mimo że sam zabieg wspominam okropnie przez dźwięki i krew, to wszystko wokół niego odbyło się wzorowo :)
I do tego dochodzi podwójna kontrola - każdy etap leczenia kontrolował lekarz nadzorujący :) jedyny minus to to, że takie wizyty trwają długo, ale generalnie uważam, że warto :)
Juz myslalam, ze wpadłeś na pomysł z chwilówkami, a tu proszę. Gratuluje zaradności:)
Wstyd to kraść, a nie cierpieć na brak pieniędzy.
Też chodziłam do studentów. I teraz mam trzy zęby do leczenia kanałowego po ich robocie :)
Na to nie ma reguły. Miałam takie nieszczęście, że trafiałam na samych patałachów, a nie dentystów. Reguły nie było - czy młody czy starszy, tańszy czy droższy. W końcu trafiłam na porządną dentystkę i skończyło się na tym, że musiała mi wyrwać jednego zęba, a dwa leczyć kanałowo. Takich profesjonalistów mamy :)
od lat tak korzystam :)
mam bardzo slabe zeby, po chorobie, w dodatku z tendencja do robienia sie ubytkow w srodku i wybuchania ( budze sie z polowa korony w gardle, a zab wygladal na nienaruszony)
wyrwalam tak 3 osemki i zrobilam z 7 kanalow
polecam te opcje, bo wbrew pozorom studenci sie staraja i maja superwizje lekarza prowadzacego- inaczej nie dostana zaliczenia
a nie jak kiedys u prywatnej dentystki, specjalnie mi zrypala by wiecej kasy wyciagnac, wiecej prywatnie nie poszlam i nie pojde
Fajnie, że pomogłeś studentom.
Korzystałam z usług studentów i jedynkę na górze po malej próchnicy musiałam leczyć kanałowo, a drugiego który ogólnie był do usunięcia postanowili ratować mimo ze byłam w ciąży więc wszystko bez znieczulenia. Ja wiecej nie skorzystam choć rozumiem że studenci gdzieś muszą sie uczyć
wystarczy regular nie chodzic na przeglad, wtedy jesli zaczyna sie cos psuc to dluzsze terminy nie przeszkadzaja. jak ktos sie decyduje na dentyste jako ostatecznosc jak juz nie moze wytrzymac to nic dziwnego ze terminy zabijaja.
nie wystarczy jak masz zeby psujace sie od srodka, to na przegladzie nic nie widac, a potem hyc, kanal
Chodzę do dentysty na NFZ, nie ma wielkich kolejek a zęby mam leczone wzorowo.