#ASTQI

Żyję z najbardziej ohydnym człowiekiem jakiego tylko możecie sobie wyobrazić. Z moją matką.

Jest naprawdę ciężkim w obyciu człowiekiem, bardzo toksycznym. Nasza relacja matka-córka jest dla mnie męcząca i bardzo uciążliwa. Coś jak balast, którego nie umiem się pozbyć. Takie betonowe buty. Ale na razie ograniczę się tylko do aspektów fizycznych, czysto praktycznego życia z nią pod jednym dachem.

Jest otyła. Przez to bardzo szybko się męczy, prze okrutnie poci po zwykłym przejściu kilku metrów, nabywa coraz to nowsze problemy w poruszaniu się. Ale nic z tym nie robi, bo uważa kilogramy za nieodłączny element macierzyństwa, który jest wręcz powodem do jakiejś chorej dumy. Natomiast, kiedy przyjdzie do jakiegoś zadania domowego, to "ona nie da rady", "jest jej tak ciężko". A ja jestem wtedy wyrodną córką, bo śmiem poprosić ją o zrobienie czegoś ponad jej siły. O wyniesienie śmieci, na przykład.

Nie kąpie się. Autentycznie. Potrafi kilka miesięcy nie widywać się z wanną. Śmierdzi wszystkimi wydzielinami ciała, przede wszystkim potem, ale największym problemem są okolice intymne. To tak silny odór, że od razu czuć, skąd się wydobywa. Z trudem przebywam z nią w zamkniętym pomieszczeniu, często każę jej po prostu wyjść, bo brzydzi mnie, kiedy siada na mojej pościeli i wstydzę się iść obok niej w miejscach publicznych.

Przy szafie gromadzi bieliznę przez cały tydzień, ale nigdy jej nie wynosi do kosza na brudy. Śmierdzące majtki i skarpety fermentują do momentu, aż je zbiorę i wypiorę. A jeśli tego nie zrobię, są pretensje, bo "to jest twój obowiązek".

Nigdy po sobie nie sprząta. Jedzenie wyciągnięte z lodówki będzie leżało na stole i pleśniało, dopóki nie odłożę go na miejsce. Jeśli rozchlapie coś na podłodze, nie wytrze tego. Zostawi, bo to ja mam sprzątać w tym domu. Ubrania noszone w ciągu tygodnia będą porozrzucane po pokoju dopóki ich nie poskładam/wypiorę. Generalnie, wszystkie obowiązki domowe spoczywają na mnie, chociaż po szkole bywałam wręcz wyprana z energii, a mamusia nią tryskała.

Notorycznie podbiera mi skarpetki i buty. Po prostu wchodzi, kiedy śpię lub nie ma mnie w domu i sobie bierze. Skarpety nosi tak długo, że kamienieją od brudu, a wyprane nadal wyglądają obleśnie. Nabawiłam się przez to grzybicy.

Kiedyś przyłapałam ją na używaniu mojego antyperspirantu w kulce. Ochrzaniłam ją naprawdę solidnie, ale wzruszyła tylko ramionami, bo "to nic takiego, to normalne". Używała go potem na moich oczach, dopóki nie zaczęłam nosić go ze sobą w torbie.

Załatwia się przy otwartych drzwiach. Dosłownie. Nie chce jej się zamykać drzwi, a te, niestety, prowadzą do kuchni. W kuchni również mamy drzwi wejściowe. Nic sobie nie robi z tego, że ktoś może wejść, bo "jest u siebie i jej wolno".

Kontynuacja w komentarzu:
Elly Odpowiedz

Ona nie łapie żadnych chorób czy syfów od tego brudu wokół siebie?
Nie chodzi do pracy? Nikt obcy nigdy nie zwrócił jej uwagi, że śmierdzi?
A co na to reszta rodziny? Też powielają jej wzorce czy raczej na odwrót?

Jezu... nie wierzę, że przy dostępie do wanny i wody można się aż tak zapuścić z własnej woli. Gorzej niż jakiś menel czy żul...

Nie, chociaż nawet gdyby złapała, pewnie tylko by się podleczyła i nie widziała problemu.
Nie chodzi do pracy. Tata prowadzi gospodarstwo, a ona siedzi jak kwoka na grzędzie, bo wychowuje dzieci. Nawet, kiedy sytuacja finansowa była fatalna, niczego się nie podjęła, bo nie da rady, a kobieta powinna siedzieć w domu. I chociaż to ja bardziej wychowuję brata, właśnie od niej uczył się takiego stylu życia. Ale zaczyna rozumieć, że nie tędy droga. Natomiast ojciec ma to najwyraźniej gdzieś, bo tylko wieczorami z nią przebywa.
I nie, nikt nie zwracał jej uwagi.

naobcenamrzeczy

A ty nie możesz sporobowac zwrócić jej uwagi? Powiedzieć, że od niej śmierdzi na przykład?

Dało to tyle, że zaczęła płakać, bo "traktuję ją jak psa i ma nadzieję, że moje dzieci też tak ze mną postąpią". Standardowa reakcja, gdy komentuję coś, co mi przeszkadza w jej zachowaniu.

pXIX

Hipotetyzuję: Może się do wanny nie mieści? :/

XD, nie, jeszcze się mieści.

Adriana95

Z takimi ludźmi jest niestety taki problem, że często są nosicielami chorób, ale sami nie chorują. Wiem to po swojej rodzinie. Ja dbam o zdrowie i higienę, oni to olewają.
Utrzymuję z nimi kontakty, ale nie lubię przyjeżdżać do domu. Na powitanie musi być całus w policzek, mimo moich protestów, bo inaczej: "No nie przywitasz się z matką/ojcem/siostrą/babcią/wujkiem?". Nie dociera, że to od kogoś z nich zaraziłam się opryszczką.
Siadać na toalecie u nich w domu też nie mogę, muszę robić na tzw. Małysza, bo inaczej mam potem krosty na dupie.
No i jedzenie u nich to jakiś żart. Dotykanie brudnymi paluchami chleba, nie mycie rąk po surowym mięsie lub jajkach nie mieści mi się w głowie teraz. Podczas obiadu wyjadanie z czyjegoś talerza. Serio.

Jak się domyślacie, to ja jestem ta zła, bo miasto mnie zmieniło, stałam się zupełnie inną osobą i kiedyś mi to nie przeszkadzało. Owszem, byłam taka jak oni, bo tak mnie wychowali, ale postanowiłam się zmienić. Teraz za to nie choruję, a w dzieciństwie miałam nieokreśloną alergię (nawet lekarz nie wiedział co mi jest), astmę i jakieś zapalenia skóry i spojówek. Oni twierdzą, że nie ma to związku z niczym.
Bardzo chcę zachować relację z nimi, ale boję się o swoje zdrowie. Chcę mieć dzieci, więc chyba dla ich dobra zerwę kontakty, chociaż to okrutne.

Odpowiedz

Ma mały pęcherz, a do tego po ciążach praktycznie nie trzyma moczu i wręcz zasikuje wszystko, co się da, bo chodzi do łazienki na ostatnią chwilę. Kiedyś kazała mi wyjść z łazienki, kiedy się załatwiałam, bo nie wytrzyma, musi teraz, już, i nie mam nic do powiedzenia. Równie dobrze mogła wyjść do starego wychodka, ale nie - ona chce tu i mam szybciej się załatwiać. Notorycznie popuszcza też na siedzenia w samochodzie.

Sypia w koszuli nocnej. Kiedy ma okres, każde poranne i wieczorne przejście jest dokładnie oznakowane kroplami krwi. Nie zmyje ich, czeka, aż ja to zrobię.

Szykując się do większego wyjścia, paraduje w bieliźnie po całym domu. Czasem nawet wychodzi tak przed dom (mieszkamy na wsi) i po prostu sobie siedzi, albo rozmawia przez telefon. Raz zastali ją tak koledzy brata. Nadal chodzi półnago, nawet jeśli wie, że lada chwila wejdzie mój chłopak. Bo jest u siebie i czemu ma się wstydzić.

Każe mi golić swoje nogi i pachy. Bo przez otyłe ciało nie da rady się tak okręcić. Zawsze kategorycznie odmawiam i zawsze słyszę aluzje do tego, że jestem egoistką i własnej matce nie pomagam, a ona mi tyłek podcierała.

Zimą nie myje włosów tygodniami, bo po co, skoro do ludzi wychodzi w czapce i nic nie widać.

Kiedy byłam mała, w ogóle nie pilnowała mojej higieny. Kąpiel raz w tygodniu mi wystarczy, bo się nie pobrudziłam aż tak. Mycie przeze mnie zębów całkowicie olała, przez co jako kilkulatka to olałam. Teraz nadają się tylko do wybielenia, chociaż się opamiętałam, kiedy podrosłam na tyle, żeby używac własnej inteligencji. Włosy też myła mi raz w tygodniu i dziwiła się, że mam łupież.

Dom będzie zapuszczny tak długo, aż ja go posprzątam. Ostatnio powiedziała, że jak będę studiować, mam wracać co tydzień, bo samo się nie sprzątnie. A kiedy wróciłam po 10 godzinach sprzątania domków letniskowych, stwierdziła, że nic mi się nie stanie, jeśli sprzątnę jeszcze nasz

To sytuacja pierwsze z brzegu. Jestem nią po prostu obrzydzona i sfrustrowana tym, jak uważa mnie za prywatną służącą, z której przy okazji można zrobić przyczynę własnych problemów, za wyrodne dziecko. Sama sobie zasłużyła na tę moją "wyrodność".
W kwestii zachowań i mentalności jest jeszcze gorsza, ale Anonimowi tego nie lubią, więc chyba sobie daruję.

lsidar

Na twoim miejscu bym się wyprowadził przy pierwszej lepszej okazji, widać że jesteś zaradna i pracowita poradziłabyś sobie :)

@Isidar, generalnie, to rzeczywiście jakby się wyprowadzam, bo zaczynam studia w październiku. Dopiero gdy tam się ogarnę, będę mogła sobie pozwolić na ograniczenie kontaktu, bo nie zerwę go ze względu na brata.
I szczerze mówiąc, trochę ze mnie ciapa życiowa, ale to również zasługa mamusi i reszty rodzinki :)

Misiekbd3

@LetItDie Czytając twoje wyznanie i komentarz w życiu bym nie powiedział, że jesteś ciapą życiową. Jesteś zaradną dziewczyną, która sobie w życiu poradzi. Tylko proszę Cię, jak zaczniesz studia, to nie daj Boże, nie ulegaj matce. Bo to Cię już całkowicie wykończy, a z bratem zawsze możesz utrzymywać kontakt i możecie się wzajemnie wspierać ;) Życzę powodzenia na studiach, jak i w życiu :) Nie daj się, pamiętaj :) Ściskam mocno i trzymam kciuki

Zaqwsx1309

Ciapa życiowa? Oszalałaś? Czytając Twoje wyznanie mam przed oczami mądrą, silną niezależną kobietę. Oczywiście, że sobie poradzisz. A brata możesz wspierać nie będąc służącą matki. Zostaw ją samej sobie, może terapia szokowa jej pomoże. Jeśli nie, Ty też nie jesteś w stanie. Powodzenia!

pXIX

Wiem że brat to brat, ale wnioskując z Twojego wieku dzieckiem nie jest, więc lepiej zrobisz jak się ogarniesz i weźmiesz go do siebie, niż gdybyś miała go odwiedzać - prawda jest taka, że Twoja mama jest typem osoby, która przy pierwszej okazji zniszczy Tobie wszystko bo tak. Nie dawaj jej do tego okazji. Proszę
I nie daj jej sobą drygować. Jak znikniesz na miesiąc to może reszta rodziny zauważy wreszcie problem i spróbuje przynajmniej na nią wpłynąć

Dziękuję za budujące słowa :)
Mówiąc ciapa życiowa, miałam na myśli to, że np. zupełnie nie potrafię gotować, bo mi nie pozwalano, to samo ze sprawami bardziej urzędowymi itd - cokolwiek próbowałam robić, mama się śmiała, że nie potrafię banalnej rzeczy, albo nie zrozumiałam jej dziwnego tłumaczenia. Jestem trochę zahukana i czasami przez to nieporadna, chociaż moja głowa zwykle naprawdę wszystko ogarnia :)

Generalnie, nie zamierzam często wracać do domu. Nie wykończy mnie ta sytuacja, bo jestem przyzwyczajona i w sumie patrzę na to tak, jakbym nie była z nimi wszystkimi związana. Frustracja pochodzi ze sposobu traktowania mojej osoby, bo w zasadzie, dla mnie mogą zarosnąć brudem, ale wszyscy wokół wiedzą, że to moja rodzina i zależy mi tylko na mojej opinii jako takiej. Mogę uchodzić za dziwaka, ale nie chcę za brudasa i patologię.

Jamama

Wszystkiego można się nauczyć ;) ja w kuchni zawsze dwie lewe ręce jedyne co potrafiłam zrobić to kanapkę z serem ;) ale jak się wyprowadzisz to stopniowo się nauczysz. Ze sprawami urzedowymi to tez nie filozofia bo zazwyczaj są stanowiska w których możesz się dowiedzieć coś czego nie wiesz albo jak coś zrobić ;) poza tym wszystkim idzie w górę i dużo spraw jak pozalatwiac można znaleźć w internecie ;) z taka matka nie ma co żyć. Swoje obowiązki przezucila na ciebie choć byłaś tylko dzieckiem. Nie powiem ze w ogóle nie powinnaś mieć obowiązków ale nie powinnaś mieć na głowie całego domu bo nie ty byłaś rodzicem. Osobiście pewnie bym nic z tym nie robiła bo jestem uparta osoba i pewnie po złości nie sprztalabym za kogoś. I starałbym się przebywać jak najwięcej poza domem żeby nie musieć w tym żyć. Powodzenia z wyprowadzka ;)

doznudzenia

@Letitdie
Dobrze, że się wyprowadzasz na studia. Składaj papiery o stypendium socjalne, znajdź pracę dorywczą i dasz radę.
Nie odwiedzaj rodziny przez min pierwsze 2 miesiące, żeby mieli terapię szokową brudu. Jak pojedziesz do domu, to pamiętaj, że jesteś teraz tam gościem, i nie, nie będziesz sprzątać.
Co do brata: jak najbardziej utrzymuj kontakt, ale absolutnie wybij sobie z głowy, to co ktoś tu zasugerował, żeby zabrać go do siebie. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie jesteś jego matką, żeby go nianczyc i znów wyręczać w tym matkę. Poza tym brat też musi się ogarnąć, a nie być we wszystkim wyręczany. To twoje życie i zajmij się przede wszystkim sobą. Twoi rodzice i twój brat nie są twoją odpowiedzialnością, tylko twoich rodziców.

@DwaNastroje,
Jak już w którymś z komentarzy napisałam, bardziej niszczące są nieustanne pretensje i kłótnie, niż posprzątanie i zejście z oczu. Ciągle przypominałam, że mam jeszcze brata, który mógłby robić te wszystkie pierdoły, kiedy od biedy ogarniałam materiał do matury. Nic to nie dało.
Pozwalam na to, bo chcę żeby tym mocniej się przekonała jak wiele robię i jak niewdzięcznie jest podejście do mnie. Wtedy albo się ogarnie, albo mnie wydziedziczy i utonie w syfie, który robi cała rodzina ;) Ale jak już będę studiować, nie ma przyjeżdżania i sprzątania na każdy weekend. Jak tak sobie o tym myślę, to mama bardzo nie chce żebym się usamodzielniła inaczej, niż pod jej dyktando. W sensie "miej swoje życie, ale tak, żeby nie kolidowało z obowiązkami wobec rodziców, bo to ma pierwszeństwo".

Zobacz więcej odpowiedzi (7)
WodaGazowana Odpowiedz

Twoja matka albo ma jakis problem natury psychicznej (może to jakaś taka dziwna forma depresji? Może wcześniej wcale nie chciała żeby jej życie tak wyglądało?) albo może jest tak bardzo głęboko nieszczęśliwa ze swojego życia, ze zgorzkniała i przestała dbać o cokolwiek.
Albo jest trzecia opcja, ale nie będę Ci LetItDie obrażać rodziny.

Wyznanie jak dla mnie jest nie tylko co niesmaczne co smutne.

WodaGazowana

Nie to żeby było trzy razy słowo "albo", nie?
Dodawałam komentarz zanim autorka podopisywala milion komentarzy, ze to wygoda i szantaż emocjonalny na córce.

I tak moja droga, to może być objaw depresji jeśli nie chce sie o siebie ani o nic dookoła dbać.
Może być tez innym zaburzeniem albo nieszczęściem.
Ale nie musi.
Szkoda, ze zanim nazwałaś mnie domorosłym psychiatrą nie doczytałas do końca mojego komentarza.

A to, ze tak depresja wyglądać może, wiem z autopsji, nie muszę być domorosłym psychiatrą.

Jigglypie

@Docha ale WodaGazowana wcale się w psychiatrę nie bawi, tylko podrzuciła taką myśl, dlaczego tak może być, co szczerze mówiąc nie jest takie głupie. I ludzie, którzy naprawdę chorują na depresję się tym raczej nie chwalą, żeby byli od razu wrzucani do worka z ludźmi z anonimowych. Depresja nie polega na ciągłym byciu smutnym, tylko na ogólnej bezsilności, braku siły, żeby nawet wstać z łóżka.Dlatego myśl WodyGazowanej jest dosyć dobra, że MOŻE tak właśnie jest, a nie, że JEST

WodaGazowana

Docha, Ty chyba nie umiesz za bardzo czytać ze zrozumieniem i do końca.
Masz w głowie jakieś swoje przeświadczenie, które w ogóle nie ma związku z moimi komentarzami i na siłę próbujesz mi wcisnąć coś, co nie jest prawdą.
Jeśli nie rozumiesz moich komantarzy to proszę przeczytaj komentarz Jigglypie.
Aha- nawet lekarz (na przykład psychiatra) potrzebuje czasem więcej niż dwa zdania żeby wydać opinie mimo, ze już po tych dwóch zdaniach może mieć przypuszczenia co może być chorobą.

Serwatka31

Mniej-więcej wtedy gdy odpowiadała na komentarz tutaj(serwer w obu przypadkach pokazuje "2 godz. temu", pod jednym moim napisała "Serwatka słyszałam, że ponoć czytanie ze zrozumieniem to Twoja dobra strona. Widać ;)" (chociaż tam nie widać było ani śladu czytania bez zrozumienia).

Serwatka31

Tylko, że ja NIGDY nie napisałam, że ja jestem w tym dobra, upominałam jedynie, gdy ktoś przeinacza moje słowa xD

To jak zobaczyć, że ktoś napisze "Proszę, pamiętajcie też o problemach mężczyzn" i od tej pory wypisywać mu wszędzie, że ma gdzieś prawa kobiet.
Chyba już wyraźniej nie potrafię tego zobrazować.

WodaGazowana

Docha nie obraź sie, ale jeśli swoje komentarze, które nie maja nic wspólnego z moimi opierasz tylko na jednym słowie to jesteś osobą, z którą dyskutuje się jak z pięciolatkiem.
Nie możesz wysnuwać wniosków po jednym słowie! Są tu tez inni, którzy wytknęli Ci błędy myślowe, a Ty dalej brniesz w swoje!
Na dodatek zgodzę sie z Tobą- jestem wielką przeciwniczką wpychania depresji w kilkudniowy dołek, trudne chwile w życiu, okres dorastania czy zaburzenia hormonalne. Nie jestem jedną z tych osób, które ABSOLUTNIE widzi depresje WSZĘDZIE. W swoim komentarzu zasugerowałam, ze MOŻE to być depresja lub niezaakceptowanie swojego życia. Ale TYLKO MOŻE NIE MUSI.
Nie chcąc obrażać matki LetItDie, sformułowałam w takie a nie inny sposób. Inni sie domyślili, ze trzeci punkt jest napisany grzecznościowo i ze nie depresja jest celem mojego komentarza. Wszyscy wiedza, ze depresje raczej trzeba wykluczyć (mimo, ze takie objawy mogą występować) i ze trzeba sobie to i owo dopisać do trzeciego "albo". Taki trochę komentarz dla sprytniejszych.

WodaGazowana

Nie, Ty jednak nic nie rozumiesz, nie widzisz całości, nie widzisz zwrotów, nie czytasz ze zrozumieniem puenty.
Chciałam Ci wytłumaczyć, ale upierasz sie jak pięciolatek jednego słowa.
Dyskusja nie ma dalszego sensu jeśli Ty nie otworzysz oczu na całość i kontekst.

WodaGazowana

Dziewczyno! Nie daje Ci do myślenia to, ze Twoje komentarze są na minusie a moje wręcz odwrotnie?
To znaczy, ze TY masz problem ze zrozumieniem. TY popełniasz ciagle ten sam błąd myślowy! TY nie rozumiesz o co mi od początku chodzi. Zastanów sie chwile nad tym i przyznaj sie do błędu. To nie wstyd a zwycięstwo rozumu nad głupotą. Serio. Nie mam siły Ci już tłumaczyć gdzie popełniasz błędy logiczne w rozumowaniu. Jesteś po prostu tak zamkniętym umysłem, ze to aż szkoda.

WodaGazowana

No...tylko ze nadal nie.
Wszyscy inni rozumieją tylko nie Ty. Przypadek? Absolutnie. Zle skonstruowane moje komentarze? Tez nie.
Tylko Twoje bezsensensowne czepianie sie jednego słowa, które zaczęłaś wyrywać z dość ważnego kontekstu z pominięciem ostatniego "albo". To nie ja dałam wolność do interpretacji, to Ty nie umiesz łączyć tych "albo".
Dam Ci przykład takiego dość trudnego jak widać żartu:
Przychodzi matka z ciężarną córką do lekarza i mówi ze to nie możliwe ze ona jest brzuchata bo ona jest dziewicą. Na co pan doktor odpowiada: albo mamy tutaj kolejne niepokalane poczęcie, albo pani córka kłamie i nie jest dziewicą.
CZAISZ JUŻ?! To, ze pierwsza opcja jest prawdopodobna to nie znaczy, że nią w rzeczywistości jest!! Rozjaśniło Ci umysł?! Tym razem zrozumiałaś?!
W tak sformułowanym tekście autor ma na myśli ostatnią z tych opcji MIMO PRAWDOPODOBIEŃSTWA poprzednich. Jeśli na prawdę trzeba było tłumaczyć coś tak prostego, to przepraszam bardzo, ale nie masz umiejętności czytania ze zrozumieniem, do końca, nie widzisz puenty i nie umiesz czytać miedzy wierszami.

Nie widzę również żebym Cię obrażała, wręcz przeciwnie, to ja dostałam na dzień dobry "domorosłym psychiatrą" w twarz.

Ale nic sie nie martw Docha- ja tez byłam głupią gowniarą, która nie umiała sie przyznać do błędu i na dodatek mówiłam ze moja racja jest tą słuszną. Potem z tego wyrosłam i zauważyłam, ze nie zawsze racje mam ja.
Mam nadzieję, ze i na Ciebie przyjdzie niedługo czas :)

WodaGazowana

Dla asekuracji podpowiem jeszcze tak: wyobraź sobie, ze jesteś LetItDie i czytasz mój komentarz. Po kolei odchaczasz sobie: nie, moja mama nie ma depresji.
Moja mama nie jest tez nieszczęśliwa z powodu takiego życia (no co? A może za młodu chciała mieszkać w mieście i być malarką- tego nie wiemy).
"Albo JEST TRZECIA OPCJA, ale nie będę Ci LetItDie obrażać rodziny"
W tym momencie, osoba która zrozumiała, ze jasne jest dla mnie, ze to jest chora sytuacja, ale w przeciwieństwie do niektórych nie chce czyjejś - bądź co bądź- matki nazywać fleją daje plusa jeśli sie zgadza z moim poglądem na sytuacje.
Bo widzisz Docha (czuje sie jak na korepetycjach z języka polskiego, serio)- tu właśnie chodzi o punkt 3, o trzecie "albo", a nie o te zapalną "depresje".
O to, żeby każdy sobie w głowie nazwał te sytuacje, matkę, autorkę i jej rodzine jak chce. Każdy widzi, ze jest coś nie w porządku w tym domu. I MIMO ZE MOGLABY być to forma depresji czy braku akceptacji sytuacji to nią NIE JEST. Ja jako autor wypowiedzi dałam wolność każdemu co do dodania sobie po cichu punktu trzeciego.
Widzisz już gdzie popełniasz błędy logiczne? Widzisz gdzie nie doczytałas tekstu? Widzisz już gdzie nie rozumiesz?
Jeśli nie, to nie mam już innej rady dla takich osób jak Ty. Poczytajcie może więcej dobrej literatury a mniej internetowych wyznań.

Zobacz więcej odpowiedzi (2)
LampkaLucyfera Odpowiedz

Zastanów się nad powiadomieniem opieki społecznej, kiedy pójdziesz na studia. Może narzucono by na nich jakiegoś kuratora, który pilnowałby porządku w domu i twojego brata.

Mama akurat zna się z tymi babkami z opieki i często sobie plotkują. Mała wieś, ale jednak gminna. A młody ma 15 lat i akurat w tej sytuacji nikt by się nie przejął.

LampkaLucyfera

Szkoda, trudna sprawa :c

tajemniczaakacja Odpowiedz

Uciekaj od niej czym prędzej, a jak będziesz na studiach to nie przyjeżdżaj do niej. W ogóle czemu ty dajesz tak sobą pomiatać? Jak twoja matka nabrudzi, to niech posprząta i proszę cię nie gól jej więcej pach czy nóg, bo to obrzydliwe, a ty nie jesteś jej niewolnicą. Wyprowadź się z stamtąd jak najszybciej, bo to chore. Jak zapuści chałupę w melinę to będzie jej wina. Niech każdy sprząta za siebie

tajemniczaakacja

Tam miało być *,,Niech każdy sprząta po sobie"

Napisałam, że zawsze kategorycznie odmawiałam tej czynności.
Daję sobą pomiatać, bo nie ma innego wyjścia, kiedy każdy jej argument to "bo tak", "bo ja tak mówię", "bo masz mnie słuchać". Z tym się nie wygra. Zresztą, to podobno mój święty obowiązek być "posłuszną córką" :')
Domu na razie nie pozwolę zapuścić, bo mi wstyd za każdym razem, jak ktoś wpada bez zapowiedzi, a na podłodze leży, dajmy na to, pełno śmieci, bo nikomu nie chciało się ich podnosić jak spadły.

+jeszcze do tego sprzątania po sobie:
- moja mama to już wiadomy obraz
- mój brat zachowuje się w tej kwestii jak matka, bo to wygodne.
- mój tata też po sobie nie sprząta. Jego jeszcze potrafię czasem zrozumieć, bo po 18 godzinach pracy w polu może się nie chcieć. Ale np. talerza nie wstawi do zlewu, tylko zostawi na stole, tak samo ubrania po kąpieli leżą sobie na podłodze zamiast w koszu. Tak go wychowywali, jego teściowa też latała i po nim sprzątała + tak wmawiały bratu, bo "kto to widział, żeby chłop zmywał i sprzątał", kiedy ja się buntowałam i domagałam sprawiedliwości.

pXIX

Noż kur* dziewczyno! Jak inni nie zobaczą, a Ty będziesz przyjeżdżać teraz, to już NIGDY się nie uwolnisz!!! Oni sami się nie ogarną, może jak wszyscy zobaczą to dostaną kopa w tyłek i ogarną życie, ale Ty nie możesz ich przed tym bronić. Do diabła! To nie twoje życie i nie masz czego się tu wstydzić. To ich problem, a (teraz widzę ten fragment) bratu TYLKO szkodzisz. Dopóki robisz wszystko to im jest komfortowo, więc NIGDY nie będą mieli motywacji do zmiany!
Brat jest młody, więc jak kopniesz go w dupę to MA SZANSĘ się ogarnąć. Ale TYLKO wtedy. Czy naprawdę chcesz aby stał się kopią rodziców? Dopóki robisz za niego motywujesz go do tego i sama tworzysz potwora!

Nie bronię ich. Po prostu chcę mieć resztki świętego spokoju, póki sama się nie utrzymam. Kłótnie z matką są bardziej niszczące, niż ogarnianie ich burdelu.
Brat dostaje regularne kopy, pokój już sam sobie sprząta wedle upodobania (w odróżnieniu od mamy - pranie, które zrobiłam i poskładałam 3 miesiące temu nadal tam leży), chociaż mama nadal utrzymuje, że to ja powinnam to robić. Wie, że to ja mam tu słuszność, ale nie ma tak silnej psychiki, żeby bardziej się sprzeciwiać. Tylko ze sprzątaniem po sobie w kuchni i łazience ma jakiś dziwny problem. Młody się ogarnia jakimś powolnym tempem, ale lepsze to niż nic. Jak zostanie sam i na niego spadną moje obowiązki + nowa szkoła, to szybko zmieni sposób bycia.

SpinkaJustynka Odpowiedz

Co za patologia. Jak ojciec daje rade z nią spać w jednym łóżku?
Cóż, pewnie niedługo przyplacza się choroby związane z tak skrajna otyłością i będzie musiała coś z tym zrobić, jak zacznie się bać o własne życie i resztki zdrowia...

Przekliniak

Jak matla Gilberta Graypa ;)

Psuja Odpowiedz

Autorko. Ja Ci radzę zacząć zbierać dowody jaka jest Twoja matka - robić zdjęcia, nagrywać filmiki jak Cię traktuje, nagrywać rozmowy. Bo jeśli ma taki paskudny charakter to nie zdziw się jak by kiedyś Cię podała do sądu o alimenty. Serio Ci teraz radzę, bo jeżeli tak by się stało, a Ty byś nie miała dowodów to sąd może łatwo Ci te alimenty dowalić. Znam faceta co rozwiódł się z żoną - teraz musi płacić na nią alimenty, a żonka? siedzi w chacie i ani myśli chodzić do pracy, bo po co, skoro były mąż ją musi utrzymywać.
I jeszcze jedno, jeśli po Twojej wyprowadzce ona nie zmieni zachowania - radzę Ci się kompletnie od niej odciąć, wiem, że może gdzieś tam są uczucia, że "to jednak matka", ale to jest toksyczna osoba, która będzie Cię już do końca dołować i nic więcej. Będziesz się nią zadręczać, a ona dowalać Ci codziennie. Poza tym, dla mnie to nie matka, matka to taka osoba, która wychowała, wspiera i dziecko może czuć w niej oparcie, a u ciebie to jest na odwrót...

Nie sądzę, nie ma wystarczającej wiedzy, żeby wiedzieć o możliwości pozwania mnie o alimenty.
Poza tym, za bardzo zależy jej na uchodzeniu za porządnego człowieka, a na wsi bardzo szybko by się rozniosło, że matka sądzi się z dzieckiem.

Anonimowaq Odpowiedz

Na wymioty mi się zbiera

AkariStyle Odpowiedz

Wiesz co? Wyjedź na wakacje. Nie wiem, dorobić, odpocząć, co kolwiek. Po prostu wyjedź. Jak się ogarnie to się ogarnie, a jak nie to nie.

mefretetes

@AkariStyle nad morzem często oferują pracę wraz z noclegiem

Mam pracę na sezon, z noclegiem na miejscu. W środę się wprowadzam. Tylko że marnie to widzę, bo mama uwielbia mnie kontrolować, już mówi że będzie dzwonić i przyjeżdżać. A to strasznie męczące, takie gadanie o niczym, zwłaszcza kiedy tego kontaktu potrzebuje tylko jedna strona.
I nie, nie podziała, jeśli powiem, żeny się z tym opanowała. Kiedyś wyjechałam na kolonie nad morze, powiedziałam coś w stylu, żeby nie dzwoniła co wieczór, bo wracam zmęczona po całym dniu aktywności i jest nadopiekuńcza. Obraziła się, rozhisteryzowała, a mi popsuła resztę wakacji, bo nadal dzwoniła i oczekiwała rozmowy, chociaż była śmiertelnie obrażona.

pXIX

Zakładam że za telefon płacisz sama- zmień numer. Jeśli jest ryzyko przyjazdu, to trzeba nie podawać miejsca pracy, albo podać inne (wiem. Teraz to musztarda po obiedzie...)
Jesteś pełnoletnia - jak będziesz na studiach to nie informuj o adresie/zmień w trakcie. Jeśli nie masz takiej opcji- zgłoś nękanie. Podczas Twoich studiów rodzice MAJĄ obowiązek alimentacyjny (do 24 r.ż.?)

Papaja00 Odpowiedz

Ty to umiesz opisywać. W niektórych momentach chciałem zwymiotować.

Zobacz więcej komentarzy (12)
Dodaj anonimowe wyznanie