#Bx6n3

Kiedy byłam dzieckiem, tata i mama niesamowicie imponowali mi tym, że kiedy ja się bałam sama iść do swojego pokoju na piętro/do piwnicy po kompocik/przyjść do mnie w środku nocy, oni robili to bez problemu. Nie bali się zupełnie. Mama spokojnie zapalała światła, pokazywała mi, że tam nic nie ma, a tata po prostu wydawał głupkowate dźwięki i mówił, że gdyby cokolwiek tam było, to by dawno uciekło na jego widok.

Mieszkaliśmy na rogatkach dużego miasta w domu jednorodzinnym. Często na dworze rozrabiały mniej lub bardziej dzikie zwierzęta. Raz i drugi weszły nam za płot i napędziły strachu nawet mamie. Tata bez cienia lęku po prostu brał latarkę, psa, pałkę teleskopową tak na wszelki wypadek (bo ja i mama bałyśmy się o niego) i szedł sprawdzić co to. Raz zdarzyło mu się wynosić na karku koziołka sarny, który wsadził łeb w szczeble werandy i wył o drugiej w nocy jak mordowane dziecko...

Ja rosłam, moje drobne lęki pozostawały takie same. Niby opanowane, ale jednak. Gdy budzi cię opętańcze zawodzenie w środku nocy, nie myślisz za dużo. I kij z tym, że te oczy za oknem to sowa czy inny jeleń. To jest straszne i już, zwłaszcza gdy jest się samemu. I tym bardziej podziwiasz człowieka, który nie boi się tego sprawdzać.

Gdy miałam te 16 - 17 lat, złożyło się tak, że mama i tata regularnie wyjeżdżali ok. 18 i wracali po 3, w związku z pracą. W takie wieczory na podwórzu regularnie coś się działo, coś tłukło w szybę. Na nieszczęście nasz stary, wielki sznaucer niedawno padł, więc nie wiedziałam, czy to zwierz czy człek (Gidran na zwierzęta miał wywalone, na człowieka reagował spokojnie, ale specyficznie, zwłaszcza na obcego). Chowałam się wtedy na poddaszu z telefonem w ręku, gotowa prosić babcię, żeby przyjechał dziadek (był leśniczym i miał pozwolenie na broń), bo mieszkali niedaleko. Raz i drugi dziadek przyjechał, ale nic nie znalazł. Pocieszył, pogłaskał i zostawał na noc.

Któregoś razu dyżur rodzicom odpadł i zostali w domu. Poszli spać bardzo wcześnie, ja zostałam na dole i oglądałam TV. Znowu się zaczęło, tym razem tuż przy drzwiach na taras. Standardowo uciekłam na górę, ale tym razem do rodziców. Tata od razu złapał pałkę i tylnymi drzwiami wyszedł na dwór. Gdy zaczął krzyczeć, mama poleciała za nim, a ja schowałam się pod ich kołdrę i prawie posikałam. Wezwana policja, a facet, który starannie rozpracowywał zabezpieczenia naszego domu od kilku tygodni, został obezwładniony przez ojca.

Do dziś przeraża mnie myśl o tym co by było, gdyby nie dziadek, normalni, kochający rodzice z zaufaniem do mnie i jajami do kolan. Teraz mieszkam w bloku, w centrum miasta, na 6. piętrze. Moje drzwi kosztowały majątek, mam alarm i bardzo bojowego Maine Coona jako stróża, do tego noże upchane po całym domu i już nikogo się nie boję... chyba.
Venrosa Odpowiedz

A Maine Coon, jak to każdy kot, zawarłby pakt z włamywaczem, że się dzielą fantami po połowie: kot całe kocie żarcie, a wszystkie Twoje cenne rzeczy- włamywacz i jeszcze Ciebie by mu opchnął w prezencie ;)

doznudzenia

Kot swojego niewolnika może tylko wymienić na innego niewolnika. Dobrowolnie by nie oddał.

Nea

Maine coony to akurat bardziej psie niż kocie są. :P

KochamGFDarwin

@Fioletowa93 Jakież wyrafinowane i inteligentne poczucie humoru musisz mieć. Idź masturbuj się do siebie gdzie indziej.

siusiunka

A ja miałam kota, zwykłego podwórkowego, i nie raz bronił on mojego małego kundeleka przed innymi psami. Także na kota obronnego by się nadawał :)

Lyssa

Oj niekoniecznie :) Jeden z moich kotów jest kotem obronnym. Jak zobacz kogoś obcego za oknem t o d razu warczennie. A gdy obcy wejdzie do domu to warczenie, mordercze dzwieki, rpcyhanie i cake cialo w gotowsci do ataku :P. Bestyja w barwach syjama, z przepieknymi blekitnymi oczetami. Waży niecale 2 kg... Jak byla wazona w zwiazku ze sterylka to wet nie chcial uwierzyc, ze ma poltora roku, bo wazyla wtedy raptem 1,2kg xd (kicia z odzysku - recznie musilam ją sobie wykarmić. Nieścisłość dot. wieku to maks tydzień)

DownZpiekla Odpowiedz

Az mi sie przypomnialo nieco podobne wydarzenie. Mniej spektakularne, ale jednak. Ja tez w dziecinstwie wyjatkowo balam sie zostawac sama w domu, zawsze miewalam jakies dziwne wizje, ze pewnie wydarzy sie cos zlego, no ogolnie bujna wyobraznia, mimo tego, ze zawsze mieszkalam w blokach, w centrum miasta. Kiedys majac jakies 8-10 lat rodzice gdzies wyjechali na caly dzien i mieli wrocic nastepnego dnia. Pamietam, ze przez caly dzien ciagle dzownil do mnie jakis nieznany mi numer z pytaniem "czy sa rodzice w domu?", na moje pytania z kim rozmawiam, owa osoba ponownie pytala o rodzicow, tylko tyle, bez zadnych innych wyjasnien. Na wieczor do moich drzwi zadzwonil jakis mlody facet. Kojarze, ze dzwonil nawet kilka razy, ale ja tylko przerazona patrzalam przez wizjer kiedy juz pojdzie. Nie wiem czy bylo to zwiazane z tymi telefonami, ale owy czlowiek nie wygladal jak listonosz czy cokolwiek tego typu. W kazdym razie mama wyslala do mnie swojego brata dla bezpieczenstwa. A numer juz nigdy wiecej nie dzwonil. Nie wiem o co chodzilo, mozliwe ze o nic, ale bieg zdarzen byl dosc niepokojacy.

rrajdowiec Odpowiedz

Zrób pozwolenie na broń. Polecam pozwolenie na broń sportową (kaliber od 5.56 do 12mm), możesz kupić, mieć i nosić wtedy praktycznie co chcesz, z wyłączeniem broni samoczynnej. Minus,a może i plus jest taki, że trzeba co jakiś czas startować w zawodach (bez względu na wynik).
Krok po kroku:
1) Zapisz się do strzeleckiego klubu sportowego (i ewentualnie kolekcjonerskiego) np. braterstwo.
2) Po 3 miesiącach w klubie zapisz się na egzamin na patent strzelecki.
3) Po uzyskaniu patentu, złóż wniosek do PZSS (Polski Związek Strzelectwa Sportowego) o wydanie licencji zawodniczej.
4) Po uzyskaniu patentu i licencji zgodnie z Ustawą o Broni i Amunicji (tzw. UoBiA), masz ważny powód do posiadania broni palnej - czyli uczestnictwo w zawodach (i ewentualnie kolekcjonowanie - a kolekcjonować możesz również nową broń).
5) Składasz wniosek do właściwego miejscu zamieszkania WPA o wydanie pozwolenia na broń sportową (242zł) i ew. na broń sportową do celów kolekcjonerskich (242zł).
6) Dostajesz do ręki dokument o przyznaniu pozwolenia, składasz wniosek o wydanie zaświadczenia do zakupu broni palnej (promesa, 1szt. = 17zł).
7) W tym czasie kupujesz sejf klasy S1, a najlepiej szafę (wtedy kupisz tanią strzelbę do trzymania w domu, dźwięk przeładowania skutecznie odstraszy napastnika).
8) Komenda ma 7 dni na wydanie promesy. Masz promesę, masz sejf, idziesz do sklepu jak po bułki i margarynę, i kupujesz np. prostego w obsłudze jak konstrukcja cepa Glocka 19 lub 26, żeby w portkach dobrze leżał i do tego kilka paczek amunicji.
9) Rejestrujesz w ciągu 5 dni broń na komendzie, dostajesz książeczkę posiadacza broni i mając pozwolenie do celów sportowych możesz nosić przy sobie załadowany.
10) Startujesz co jakiś czas w zawodach klubowych.
Mam, czuję się bezpiecznie, jak i moja rodzina ze mną.
Pozdrawiam.

AngelaW

Niby fajnie, ale jeśli autorka ma słabe nerwy, to jeszcze kiedyś spanikuje i przez przypadek postrzeli kogoś ze swoich bliskich, myśląc że to włamywacz. Tym bardziej, że obecne mieszkanie autorki wydaje się być dobrze chronione, więc mało prawdopodobne, żeby ktoś obcy ją w nim niepokoił. Więc no - ja zdecydowanie przemyślałabym sprawę przed zrobieniem pozwolenia...

rrajdowiec

AngelaW
Tak tak. Będzie strzelać na oślep. Nie jest idiotką i ma oczy. Proponuję to, co jest w tej sytuacji dobre dla niej. Samo posiadanie robi swoje i uspokaja umysł, wiedząc że będzie miała jak się skutecznie obronić. O komfort psychiczny tu chodzi, a nie o strzelanie do ludzi.

Satiwel Odpowiedz

Wiesz, że noże niewiele pomogą ci jeśli nie potrafisz się nimi posługiwać.

AngelaW

Może i nie pomogą, ale dodają pewności siebie ;) Ja schodząc do piwnicy, zawsze biorę ze sobą dużą miotłę, która akurat stoi przy drzwiach. Doskonale zdaję sobie sprawę, że gdyby w piwnicy faktycznie "coś" było, miotła nic by mi nie dała. Mimo to - zawsze ma się jakieś tam poczucie panowania nad sytuacją, czy coś xD

Inna sprawa, że noże mogą okazać się niebezpieczne, gdyby np ktoś autorkę niespodziewanie odwiedził. Wyobraź sobie - rzucasz się z nożem na cień siedzący na fotelu, który potem okazuje się być Twoim chłopakiem/tatą/bratem itp...

Arszenik Odpowiedz

Aż mi się przypomniało kilka sytuacji.
1. Kiedy wprowadziliśmy się do starego domu, mieszkaliśmy na parterze. Poddasze było do gruntownego remontu. Pamiętam jak w nocy obudziły nas jakby kroki, przesuwanie przedmiotów na poddaszu. Byłyśmy przerażone, zwłaszcza, że taty nie było wtedy z nami. Mama zadzwoniła na policję. Przyjechali, sprawdzili poddasze, nic nie znaleźli. Później się okazało, że to kot regularnie nas odwiedzał. Ale co się najadłyśmy strachu to nasze.
2. Facet, który próbował nam zajumać drabinę, ale został skutecznie przegoniony przez sąsiada.
3. Najdziwniejsza sytuacja - byłam wtedy sama z malutkim bratem w domu. Pamietam, że sprzątałam. Spojrzałam przez okno, a tam jakiś stary dziadek wchodzi sobie do naszego ogrodu z... wędką. I łazi z nią w kółko. Ja przerażona, bo jakiś psychol, dzwonię do mamy, mama do sąsiada, żeby zajrzał do nas i zobaczył co jest grane. Sąsiad zrobił obchód, ale dziadka już nie było. Nic nie zginęło.

CyraneczkaZKoviru Odpowiedz

gdybyś się nikogo nie bała to byś drzwi pancernych, alarmu i noży pochowanych nie miała... lepiej może po prostu idź do specjalisty, dla własnego spokoju:)

wiezienaskabanu Odpowiedz

Od zawsze mieszkam w bloku, na 4 piętrze. Ale to nie przeszkodziło obcemu mężczyźnie wleźć mi do mieszkania i zamknąć za sobą drzwi. Pijaczek pomylił klatki i myślał, że jest u siebie, ale ile strachu napędził 16letniej mnie, paradującej w majtach po pustym mieszkaniu to moje;)

ThisLove

Czas dzwi zamykać

lessthan3 Odpowiedz

Co do tego ma dziadek? Coś przeoczyłam?

Nea

Przyjeżdżał pod nieobecność rodziców i sprawdzał dom, kiedy go autorka prosiła.

lessthan3

Nie wiem jak pominęłam ten kawałek :)

Dodaj anonimowe wyznanie