#DNN6m

Żałuję. Żałuję wszystkiego, co do tej pory zrobiłem. Chciałbym cofnąć czas, ale nie mogę. Patrzę na siebie i widzę, jak żałosny jestem.

Mam 21 lat, nie mam znajomych, z którymi mógłbym wyjść na miasto. Do niedawna myślałem, że mam przyjaciela, ale i on zaczął mnie olewać. Pisał do mnie tylko gdy czegoś potrzebował, a w większości sytuacji było tak, że ja musiałem zaczynać konwersacje. Był moją jedyną bliską osobą. Miałem też przyjaciółkę, która w zeszłym roku wyprowadziła się do innego miasta, a nasze spotkania i rozmowy ograniczyły się do totalnego minimum. Nie mam się do kogo odezwać. W tygodniu wracam z pracy i zamykam się w swoim pokoju, w weekendy praktycznie z niego nie wychodzę. Spoglądam co chwilę na telefon z nadzieją, że może się ktoś odezwie, zapyta co tam słychać, zaprosi na wspólne wyjście. Patrzę na Facebooka, widzę jak ludzie świetnie się bawią, chodzą na imprezy, a ja nie mogę, bo nie mam z kim.

Duża wina leży po mojej stronie, byłem beznadziejnym znajomym. Problemy pojawiły się już w technikum, wracając ze szkoły zamykałem się w pokoju i odcinałem od świata. Często odmawiałem wyjścia, szukałem wymówek. Problemy rodzinne były na porządku dziennym. Czy ktoś wyciągnął do mnie rękę? Pomógł mi w tym ciężkim dla mnie okresie? Nie. I nie winię ich, nikomu się nie zwierzałem, nie mieli prawa wiedzieć, przez co przechodzę. Nikt nigdy nie przykuwał większej uwagi. Nawet rodzina. Potrafiłem wagarować przez cały tydzień. Nie myć się przez trzy tygodnie. Nie chciało mi się podnosić z łóżka. W 4 technikum na II semestr wziąłem się w garść. Powiedziałem do siebie ''chłopie, do czego ty się doprowadzasz?". Miałem w klasie trzy osoby, z którymi się trzymałem, w tym przyjaciółkę, o której wspomniałem wcześniej. Zacząłem z nimi wychodzić, nie były to częste spotkania, ale zawsze coś. Wychodziłem powoli na prostą. Zapominałem o problemach w domu, częstych awanturach i zerowym wsparciu w rodzinie. Ale bum, szkoła się skończyła, matury napisane, każdy rozbiegł się w swoje strony. I znowu zostałem sam jak palec. Nie poszedłem na studia, chociaż miałem taką możliwość. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, nadal nie wiem. Jaki jest sens mojego istnienia, skoro nie mogę określić się kim jestem? Teraz siedzę i piszę wyznanie do obcych mi ludzi, bo nawet nie mam się komu wygadać. Jestem zerem, zawsze byłem i zawsze będę. Chciałbym tak wiele zmienić, ale nie wiem jak. Nie mam nikogo, kto by mnie pokierował. Nie mam też chęci. Do niczego.

Chciałbym też, żeby to wyznanie było pewnym przykładem dla osób, które znajdują się w takiej sytuacji jak ja. Może to głupie, że akurat ja, totalny przegryw, chcę dawać wam rady, ale... weźcie się w garść, póki możecie. Nie odtrącajcie znajomych, nie zamykajcie się w sobie. Zacząć wszystko od nowa jest ciężko, a możecie nie mieć czasu.
Xanx Odpowiedz

Życie ma dokładnie taki sens jaki mu nadasz, samo w sobie nie ma żadnego. Naucz się spędzać czas ze sobą, rozwijaj się bo znajomi i imprezy to nie wyznacznik szczęścia

Gdy spotykasz się ze znajomymi nie czujesz tej nutki adrenaliny? Tej radości, że w końcu się z nimi widzisz i możesz fajnie spędzić czas? Chciałbym tego jeszcze kiedyś doznać, ale ciężko mi znaleźć kogoś nowego. Takiej właśnie osoby, która cię wesprze, gdy jest ciężko.

Xanx

W moim wieku to została mi jedna przyjaciółka i kilku znajomych z gier online. Każdy poszedł w swoją stronę, kazdy ma rodzinę i swoje życie.

ohlala

A to akurat kwestia indywidualna. To, że Ty nie masz za bardzo znajomych i ich nie potrzebujesz do szczęścia nie oznacza, że wszyscy tak mają. Patrząc na to, że ludzie to jednak zwierzęta społeczne, raczej skłaniałabym się ku temu, że stanowisz wyjątek. Wmawianie innym, że nie potrzebują znajomych, jest bezsensowne. Ja na przykład nie jestem może osobą szczególnie towarzyską, ale i tak bardzo cenię kilka bliskich osób, które mam i ważniejsze są dla mnie przyjaźnie od relacji romantycznych.

Xanx

Nie miałem na celu negowania posiadania znajomych. Zwracam uwagę na to by nauczyć się cieszyć życiem samemu.

Obierkizksiezyca Odpowiedz

Poszłam na terapię (państwowo tzw Klinika nerwic w wwie, odział całodobowy)
w wieku 21 lat zaczęłam ćwiczyć karate (nadal to robię, mam już czarny pas)
zaczęłam i rzuciłam ze 2 kierunki studiów, skończyłam trzecie, niedawno zaczęłam czwarte.
Poznałam męża, urodziłam dzieci.
W wieku 21 lat miałam totalną depresję, ostrą fazę autoagresji.

Jeżeli nie wyjdziesz z domu, nie spotkasz ludzi.
Jeżeli nie spróbujesz czegoś zrobić, nie znajdziesz swojej pasji.

Cofnij się do dzieciństwa - co lubiłeś wtedy robić? Znajdź takie punkty "wow" w swoim życiu, kiedy czułeś przyśpieszone bicie serca, kiedy coś wydawało Ci się super.
Może cieszyło Cię łowienie ryb? Moze darłeś się w wannie, udając że jesteś muzykiem?
Nie musisz być kimś wielkim, możesz być sobą, ale sobą szczęśliwym.
Cel zaczyna się osiągać od pierwszego kroku - to nie musi być nic dużego.

Np. teraz czasem o tym myślę na treningach - moja mama zawsze mówiła, że mam "słomiany zapał". To mi tyle lat towarzyszyło. W pierwszym roku karate bałam się, że zrezygnuję. A teraz mój czarny pas się przeciera, a ja dalej tam jestem tysięczny raz ucząc się podstawowych uderzeń (w karate pewne techniki powtarza się cały czas). I nie jestem jakimś super karateką. Ale jestem wystarczająca dla siebie :)

Tego Ci życzę abyś poszukał i znalazł.

(ks. Szustak miał jakieś rekolekcje o szukaniu celu to się chyba nazywało "wielka ryba" i jak zasadniczo go nie lubię, to ta metoda mi się podobała - za darmo na yt.
Polecam jeszcze kanał Selfmastery na YT i stronę selfmastery.pl - babka zajmuje się zmianą i robi to za darmo. Fajne materiały, które pomogą Ci znaleźć Twoje cele.

Powodzenia!

pieczonagicz Odpowiedz

kolejny nieudacznik z podanym na "dzień dobry" wiekiem i radą dla wszystkich na koniec bełkotu.

Tu naprawdę nikt nowy i prawdziwy. nie pisze.

anonimowa6776 Odpowiedz

A to ciężko samemu zadzwonić, zaproponować? Z tego co piszesz to proponowali i odmawiałeś, wiecznie pytać nie będą. Weź się w garść, znajdź jakieś hobby i wyjdź do ludzi, nikt ci tylko podcierac nie będzie!

garda Odpowiedz

Po pierwsze nie wierz Facebook'owi. Nikt ci tego wcześniej nie powiedział? Po drugie: każdy moment w życiu jest dobry na zmianę, a tym bardziej gdy się ma 21 lat. Dobrze się rozglądaj wokół siebie, bo ludzi którzy tak jak ty są samotni i potrzebują towarzystwa jest więcej niż przypuszczasz. Może to właśnie ty uratujesz komuś życie, a i sobie przy okazji.

Drollo4 Odpowiedz

weź się w garść, zacznij rozwijac swoje pasje a z czasem poznasz ludzi interesujących się podobnymi rzeczami, choćby przez internet, nie musisz się przedstawiać i pisać o sobie, można na przykład grać w jakieś gry online i gadać z ludźmi, poznałem tak kilka osób i utrzymuje z nimi kontakt ;)

Umbriel Odpowiedz

Młody. Zapierdalaj do psychologa. To depresję. W dość poważnej formie. Leki pomogą Ci stanąć na nogi i ruszyć dupę. Świat znów będzie miał sens, a poczucie obojętności minie. Powodzenia.

TakaOna100 Odpowiedz

A może to ty wyślesz wiadomość, do osób od których oczekujesz ze napiszą

taftowy

to wzruszające, gdy ludzie bez problemu samotności myślą, że wystarczy pierwszemu wyciągnąć rękę, by samotność się skończyła

Dragomir Odpowiedz

Ale wiesz że życie nie kończy się na maturze, a o znajomości można zawsze zabiegać i dbać o nie?

Umbriel

Chłopak ma poważną formę depresji. W tym stanie nie jest w stanie o nic "zabiegać". Często nawet o własne życie. Dlatego potrzebuje pomocy. I leków. Rady w stylu "weź się w garść" tylko pogarszają stan osoby z depresją. Równie dobrze mógłbyś powiedzieć komuś po amputacji obu nóg: "Rozchodzisz to!".

Lunathiel Odpowiedz

Jest tu parę fragmentów, które brzmią, jakby wyznanie napisał ktoś z depresją. Nie chcę, żebyś odebrał to jako "diagnozowanie przez internet" czy wmawianie ci choroby, więc przede wszystkim sam o tym pomyśl, poczytaj na ten temat. Ale dla mnie, tak z zewnątrz, to możliwe, że coś jest u ciebie nie tak. Może stąd ciągły brak motywacji, niska samoocena, poczucie że "żałujesz wszystkiego" i tak dalej? Wydaje mi się to prawdopodobne. Do tego pisałeś o problemach rodzinnych, a wiadomo, że większe prawdopodobieństwo zachorowania mają osoby, które w domu rodzinnym nie dostawały wystarczająco dużo wsparcia, bliskości, empatii itp.

Dodaj anonimowe wyznanie