#DQVLq
Przepracować 8 godzin to dla mnie katorga, z nerwów aż mnie brzuch boli. Zaraz pojawiają się myśli, czy dam radę to zrobić, pewnie się nie uda, o matko, jeszcze 6 godzin, a ten pracownik to mnie chyba nie lubi, o nie, wszyscy widzieli, jak mi to upadło itd. Już wiele razy było tak, że szedłem do nowej pracy, pracowałem przez 4 godziny i pod jakimś dokładnie zmyślonym i dopracowanym w każdym szczególe pretekstem uciekałem do domu, by potem rozwiązywać umowę z pracodawcą. Zdaję sobie sprawę, że to zwykłe oszukiwanie pracodawcy, ale za każdym razem, gdy uda mi się opuścić zakład, czuję taką ulgę, jakbym uratował się z tonącego statku.
Czasami udaje mi się dłużej wytrzymać, tak trzy miesiące maksymalnie. Wolę nie myśleć, jak się z PIT-em rozliczę. Boję się też tego, że się okaże, iż po prostu jestem jakiś chory. Znając moją rodzinę, nawet gdyby postawiono mi jakąś diagnozę, uznaliby mnie za zwykłą pipę. "Nie wydziwiaj i do roboty! Nikt cię utrzymywał nie będzie!" Ano właśnie. Trzeba z czegoś żyć. A ja się boję zapracować na chleb.
Załóż firmę małych remontów
Moze lepiej niech w totka wygra.
Pewnie jakaś odmiana fobii społecznej. Warto by to skonsultować z psychoterapeutą.
Najpierw musiałby sobie zarobić na wizytę...
na nfz jesli ma ubezpieczenie
Zwierzolub mój kolega ostatnio był na nfz, mówił że to dosłownie 10-15 minut i kolejny pacjent, więc nie sądzę żeby to było rozwiązanie :/
Moim zdaniem boisz się odpowiedzialności i tego, że zawiedziesz i ktoś Cię skrytykuje. Spróbuj zacząć od pracy, która niesie ze sobą minimalną odpowiedzialność a kontakt ma się z minimalną liczbą osób.
Grabaz albo nocny stroz czegos, czego nikt nie chce ukrasc.
Grabarz*
Idź do takiej pracy gdzie nie masz kontaktu z ludźmi, na sprzątaniu np nie musisz z nikim gadać, a często jest tak że sprzątasz miejsce gdy ludzi nie ma.
Kiedyś też taka byłam, sama bałam się iść nawet do sklepu. To straszne, że nawet tak proste czynności mogą być dla człowieka problemem. Z pracą było tak samo, no ale niestety, kiedyś trzeba było zacząć. Na początku było dziwnie, tak niekomfortowo, potem już się przyzwyczaiłam i jest dobrze. Z Tobą będzie tak samo. I przestań się zadręczać jakimiś głupimi myślami, sam siebie niszczysz. Pomyśl sobie, że to wszystko jest normalne, jesteś tylko człowiekiem. Nie robi błędów ten, kto nie robi nic! :)
Też tak miałam. Nie rzucaj się odrazu na głęboką wodę. Zacznij od umowy zlecenie na dłuższy czas i pół (max) etatu. Z czasem zwiększaj czas kiedy jesteś dostępna i zamiar 12h w tygodniu, rób 20, potem zobowiaz się na dzień 8h.
Kontakt z psychologiem też mógłby pomoc w zrozumieniu czym się martwisz.
To nie łatwe, ale daj sobie czas
Dokładnie czuję to samo co ty. Aktualnie idę na trzeci rok studiów, wakacje trwają, większość moich znajomych ze studiów pracuje lub ogarnia praktyki zawodowe, a ja... Po prostu boję się ludzi. Boję się nowego. Czasami trudno mi nawet wytrzymać 8h bez przerwy na uczelni. To nie jest tak, że nic nie robię w domu, bo ta jak Ty, nie boję się prac porządkowych wokół domu itp. codziennie oglądam oferty pracy i ogarnia mnie strach i pewność, że wymagania pracodawców mnie przerosną. Od początku dobrze się uczyłam w szkole, do końca liceum czerwony pasek, a teraz... Przez mój problem czuję stracony zapał, brak ambicji. Szczególnie frustruje mnie, gdy dowiem się, że mój kolega z dawnej klasy, który zawsze zdawał na styk, teraz podróżuje po świecie i żyje na highlife. Przez fobię społeczną marnujemy sobie życie. Smutna prawda. Oczywiście życzę Ci powodzenia w dążeniu do zmian.
Też tak mam ehh. Tylko ja nie uciekam i nie rozwiązuję umowy. Ja się męczę do końca. Stres po prostu niesamowity. Bóle brzucha, trzęsące się ręce. Zawsze.
Ja tak miałam przez dłuuuuuugi czas. Najpierw to było związane z fobią społeczną. Później lęk wywoływał lek, który musiałam brać na inną przypadłość. Sugeruję przejść się do lekarza.
Może zaczynaj od prostych prac, krótszych niż 8 godzin np sprzątanie, ulotki.