Zamówiłem w drukarni 10 tysięcy książeczek dla mojej firmy. Na każdej zarobię po 10 zł, więc ogólnie i w dużym przybliżeniu taka operacja daje mi blisko 100 tysięcy zysku. Super. Szkoda tylko, kurna, że wysłałem nie ten plik i wydruki poszły z cholerną ilością błędów i to z błędami na okładce włącznie. Tym sposobem mam na stanie kilka palet książek, za które zapłaciłem 120 tysięcy - wszystko do wyrzucenia. WSZYSTKO!
Żadnemu pracownikowi się nie przyznałem, jakim jestem kretynem. W domu też nikt nie wie.
Dodaj anonimowe wyznanie
Transakcja na 120k i nawet nie sprawdziłeś pliku który wysyłasz? Albo to nie twoje pieniądze albo dostałeś je od smoka.
Dlatego ja zanim coś wysyłam sprawdzam pierdyliard razy, żeby nie wysłać czasem złego pliku, czy nie zrobić literówki w mailu.
Ty to jesteś gość.
A najlepiej jeszcze zaraz po wysłaniu meila sprawdzić załącznik, bo zawsze szybko można wysłać mail z poprawioną wersją lub po prostu zadzwonić :/
Ja tak samo, ale i tak jeszcze kilka razy sprawdzę takiego meila po wysłaniu, bo cholernie się martwię, że jednak coś przeoczyłam. Chyba jestem nienormalna. 😄
Przetrwają tylko paranoicy.
No ale dostałeś nauczkę i zrodziła Ci się nowa zasada, której będziesz przestrzegał: Zawsze sprawdzaj po parę razy zanim wyślesz. Co wysyłasz, jak to wygląda, czy nie ma błędów, czy odbiorca jest dobrze itp. Ostrożniej i wolniej, skoro chodzi o taką kasę.
Polecam na przyszłość naukę.
Ja dużo razy sprawdzam załączniki, ale tylko w jakiś ważnych sprawach, jak mail do wykładowcy, księgowej, czy pracodawcy, a nie jak chodzi o jakieś marne 120 tys.
Nie chce mi się w to wierzyć, kiedy drukowałem zwykłe ulotki dla biura rachunkowego w którym pracowałem, a nakład nie był duży bo jakieś 500 szt. To dwa razy wysłali mi wizualizację projektu przed wydrukiem, raz z ułożeniem tekstu czy zgadza się z moim plikiem u drugi z kolorystyką.
Specjalnie założyłem konto żeby dodać ten komentarz :p
No jasne, który szef się przyzna... przecież jesteście nieomylni we wszystkim co robicie. Mój kiedyś zniszczył kilkaset koszulek, myśląc, że jak nastawi suszenie na większą temperaturę to wydajność i szybkość się zwiększy. Efekt-wysublimowany barwnik. Gdyby nie specjalista, który to wybadał.. udałoby mu się zrzucić winę i koszty na pracownikow, bo kretyn się nie chciał przyznać.
U mnie w firmie kiedyś zamówiono ileś tam tysięcy ulotek. Gdy doszły okazało się że zawierają błędy, bo ktoś nie sprawdził. Co nakazało szefostwo - bardzo profesjonalne poprawki - na każdej ulotce trzeba było przykleić naklejki poprawiające błędy.
Zaplaciłeś 120 tysięcy żeby sprzedać za 100 tysięcy czy mam jakieś zaćmienie umysłu i źle coś zrozumiałam?
Napisał że będzie miał 100 tysięcy zysku. Więc wychodziło by, że zarobiłby na nich 220 tysiecy.
No tak, ale napisał też, że zapłacił 120 tys., a książki chciał sprzedać 10 zł za sztukę (10x10 000= 100 tys.) I sama już nie wiem jak to rozumieć :P
Na każdym ZAROBI 10 zł, nie SPRZEDA po 10. Co tu do rozumienia przecież to nie fizyka kwantowa.
TardisMoimDomem koszt jednej książeczki to x+10 zł, gdzie x jest ceną wydruku.
Dzięki, rzeczywiście nie zwróciłam uwagi, że autor użył słowa "zarobię".
@luzaq oczywiście, że to nie fizyka kwantowa, ale nie musisz od razu tak się do mnie zwracać, po prostu pytam, bo coś przegapiłam, to chyba nie problem, prawda? :)
Pozdrawiam
@Docha, Krystyna Pawłowicz jest wykształconą kobietą, doktorem habilitowanym UW, tytuł zwyczajowy pani profesor, czy to oznacza, że jej opinie i głos są wartościowe?
Wykształcenie nie ma nic wspólnego z logiką czy czytaniem ze zrozumieniem.
Podałam jedynie przykład. Uważam, że nic nie daje Ci prawa do wartościowania cudzych opinii na podstawie czytania ze zrozumieniem, inteligencji czy wspomnianego przeze mnie wykształcenia. Możemy mówić o profesorze, który pieprzy jak potłuczony i trzeźwo stąpającym po ziemi pracusiu, a może być odwrotnie. Kwestionowanie czyjegos prawa do posiadania głosu na podstawie tego, że czegoś nie ogarnął z tekstu, jest bardzo słabe, i strasznie nie lubię takiego gadania.
Sprzedając je do skupu makulatury trochę pieniędzy odzyskasz.