#EhXxR

O sprawiedliwości w Polsce słów kilka... Akcja dzieje się w sierpniu tego roku.

Jechałem do mechanika. Nie miałem pojęcia, gdzie dokładnie zlokalizowany jest warsztat, więc zatrzymałem się na poboczu, by skontaktować się z mechanikiem i dopytać o szczegóły dojazdu. Widziałem, że jakieś 2 m za mną stoi mały, czerwony samochód. W momencie, gdy wybierałem numer usłyszałem chrzęst. Odwróciłem się i zobaczyłem ww. auto tuż za mną. Pomyślałem: "Pewnie kierowca ledwo wyhamował". Nagle do drzwi podchodzi kobieta (blondynka). Zaczęło się od: "O rety! Zderzyliśmy się! Co teraz?! Tylko niech pan nie wzywa policji! Bardzo proszę! Możemy się dogadać!". Uspokajałem kobietę, mówiąc, że skoro chce się dogadać, to nie ma potrzeby, aby wzywać policję.

Na jej samochodzie nie było śladu po otarciu. Na moim (czarny lakier) było widocznych kilka głębokich rys: dziwnie ustawiona tablica rejestracyjna w jej aucie wryła się w mój zderzak (w prawym tylnym rogu samochodu: to ważne, jak się okaże później). Spanikowana kobieta zadzwoniła do męża, by się naradzić, ten poprosił mnie do telefonu. Ustaliliśmy, że nie wzywam policji i po wycenie lakiernika otrzymam od nich pieniądze. W krótkiej rozmowie okazało się, że mężczyzna pochodzi z tej miejscowości co ja, zna moich wujków - zaufałem mu.

Odjechałem, lakiernik wycenił straty + pracę na 300 zł. Skontaktowałem się z tą kobietą i tu zaczęło się... Stwierdziła, że nie czuje się winna, że skoro na jej samochodzie nie ma uszkodzeń, to pewnie chcę ją naciągnąć na koszty, że nie widziała mnie w lusterku i to ja w nią wjechałem z impetem. Dodała, że zapłaci - ale po pieniądze mam przyjechać do szpitala - jest pielęgniarką - tam mi je da, aby mąż o tym nie wiedział, bo "jest nerwowy".

Dwa dni później zadzwonił do mnie jej mąż z wyzwiskami, że to jest moja wina i on był na komisariacie zgłosić sprawę (nie obeszło się bez wyzwisk). Przez dwa tygodnie policjant dzwonił z prywatnego numeru, by mnie postraszyć. Przestałem odbierać. Zjawił się dzielnicowy, by sfotografować zderzak. Wyjaśniłem mu sytuację. Po kilku dniach zadzwonił policjant, abym zgłosił się na komisariat, bo ta kobieta wycofała oskarżenie. Nie zgodziłem się na podpisanie dokumentów - jeszcze wierzyłem w wymiar sprawiedliwości - sprawa trafiła do sądu. Oskarżenie brzmiało: "Zjechał z drogi głównej i nie zachowując ostrożności naraził na utratę zdrowia lub życia Monikę S. (jakieś dziecko i jej koleżankę).

Nagle w sprawie znalazł się tajemniczy świadek, który widział jak wjeżdżam w samochód ww. kobiety... (jakim cudem ma uszkodzony tył samochodu?!). Prawnik doradził mi, by nie odwoływać się od wyroku, bo to tylko KW i nie wpływa to na moją karierę zawodową. Jednak jest inna szkoda - MORALNA. Policjant okazał się kuzynem blondynki - mataczył w sprawie.
Degrengolada i kolesiostwo - AMEN.
Quellynz Odpowiedz

Znajomości i pieniądze tylko życie ułatwiają.

Vstorm

Do czasu...

ApogeumParadoksu

Ale czy jest to coś złego? Założę się, że niejedna osoba również chciałaby posiadać to, co tak najbardziej u innych krytykuje. Nie zgadzam się co prawda z ową laską i przyklaskuje autorowi, jednak nie wszyscy ludzie co mają kase i znajomości, muszą być głupi lub działać na niekorzyść innych.

IWannaMore Odpowiedz

Nic, tylko współczuć. Właściwie nawet nie wiadomo, co poradzić.
Miałam kiedyś podobną sytuację, tyle że wszystko dobrze się skończyło. Chłopak okazał się godny zaufania i naprawa poszła z jego ubezpieczenia. Nie zapomnę jednak tego, co powiedział mi pracownik ubezpieczalni: "Niech się pani już nigdy w takie coś nie bawi. Nawet pani nie wie, ile mogłaby pani mieć kłopotów, gdyby chłopak się nie przyznał."

Ajaxior Odpowiedz

No niestety, jeśli zaufałeś na słowo... :/ Nie wspominasz, żebyście spisali oświadczenie sprawcy. Jak dla mnie, to wykazałeś się straszną naiwnością. Przykre, że wymiar sprawiedliwości działa w ten sposób, ale moim zdaniem fakt, że doszło do całej sytuacji jest Twoją winą - prosta rzecz: albo oświadczenie, albo policja. I nie ma debat.

mininek Odpowiedz

dlatego nigdy nie zgadzaj się na załatwienie bez policji, u mnie było tak:dzieciak na motorze jadący z kolegą postanowił nagle skręcić sobie w lewo w trakcie gdy ich wyprzedzałam, wgniótł mi całe z przodu nadkole z prawej strony, bo oni się w końcu przewrócili, zadzwoniłam na policje, 2,5 godziny trwało wszystko, ja cały samochód ludzi, bo mój nowo narodzony synek, mąż i dwóch starszych synów, policja przyjechała, chodziła, oglądała i na końcu wyrok: nie jest pani winna, tylko młodociani kierowca z pasażerem, ojciec w mieścinie ma wypożyczalnię samochodów,boss wielki, chłopaczek zaprzysięgał się, że ojciec pokryje wszystkie straty byle policji nie wzywać i co? na ich koszt wymiana boku i malowanie, chłopak tylko kilka zadrapań, drugi tak samo, nic im nie było, po czym ojciec chłopaka wystrzela do mnie z hasłem: mój syn 3 tygodnie nosił kołnierz ortopedyczny, kto pokryje koszty leczenia? pytam go a policja wyraźnie wskazała kto winny, to z pana ubezpieczenia syn powinien otrzymać odszkodowanie a nie ode mnie, no zonk, jakbym nie wezwała policji to jeszcze za wyimaginowane leczenie musiałabym zapłacić i oczywiście za naprawę tego motorka na którym chłopcy jechali, ojciec obrotny, bo policja złożyła zawiadomienie do sądu rodzinnego, że małolat zdemoralizowany i ojczulek taki obrotny, że sprawę ZAŁATWIŁ, że młody żadnych konsekwencji nie poniósł i sąd sprawę umorzył, KOLESIOSTWO?

Aliccjaa Odpowiedz

Co za sytuacja, najpierw się dziwią ze Polacy mają takie zdanie o policji, a jak takie rzeczy odwalają to brak słów po prostu. Współczuje ci autorze

Toniejesttak Odpowiedz

Nadal nie wiem co ważnego jest w odbiciu się numerów rejestracyjnych na tylnym zderzaku

aabeen Odpowiedz

Najgorzej jest gdy w sprawę zamieszany jest policjant, biegły sądowy (facet około sześćdziesięciu lat) i ślepy nie wiedzący co z tym począć sędzia. Nieprawdopodobne a jednak prawdziwe. Co zrobić gdy biegły zapytany przez "wysoki sąd" twierdzi, że nie zna policjanta i widzi go pierwszy raz w życiu gdy na poprzedniej rozprawie policjant oświadcza pod przysięgą, że z racji wykonywanego zawodu wielokrotnie współpracował z biegłym a nawet dowoził mu dokumenty do domu!? Żeby było śmieszniej opinia biegłego całkowicie wybiela policjanta. Sąd powołuje kolejnego biegłego (młody facet z innego województwa) z poza działania obecnego i okazuje się, że według nowej opinii jest współwina lub winny jest policjant! Dla sądu ma to takie znaczenie, że powołuje kolejnego biegłego wiekiem i rejonem działania zbliżonym do tego pierwszego. Oczywiście trzeci biegły popiera opinię pierwszego kłamcy. Co robi sąd? Sąd bierze pod uwagę trzy opinie i wychodzi mu 2:1 dla policjanta. Taki mały rodzynek. Biegli
określili, że w chwili zderzenia prędkość samochodu policjanta wynosiła co najmniej 65 km/h i uderzył w inny pojazd bez hamowania. Dlaczego? Bo by zaskoczony sytuacją i nie zdążył zareagować i np kierowcy na światłach mają nawet opóźnione reakcje od 3 do 5 sekund! Pocieszę cię. Przegrałem ale nadal wierzę, że kiedyś sprawiedliwość jakoś do mnie wróci :)

IWannaMore

Teraz mi się przypomniało, że kiedyś była taka afera. Przestępcy, we współpracy z policją, wyłudzali z ubezpieczalni na taką metodę ogromne odszkodowania. Było dokładnie tak, jak opisujesz. Na stłuczkę, wina tego "z tyłu", prośba o nie wzywanie policji, a w sądzie inna gadka (nagle znajdował się policjant) i odszkodowanie szło do sprawcy.

Vstorm

No i przez to chcą podnieść składni OC na nowy rok.

zurawinka Odpowiedz

Typowe. Nie warto wierzyć ludziom, trzeba zrobić zdjęcia, podpisać umowę, a nie wszystko załatwiać na gębę.

ZuziXX Odpowiedz

Zacznijmy od tego, że głupotą było nie wezwanie policji, skoro widziałeś, że auto stoi, a kiedy ty się zatrzymałeś to rusza (chyba trochę podejrzane), poza tym czy tylko moją pierwszą myślą było wyłudzenie odszkodowania, albo wystawienie kierowcy w takiej sprawie? A nawet jeśli już poszedłeś na tę ugodę to mogłeś chociaż porobić zdjęcia całej sytuacji, bo trzeba pamiętać że obcym osobom się nie ufa, bo nie wiesz co zrobią, a tak miałbyś chociaż dowody. Na drodze obowiązuje zasada ograniczonego zaufania i najwidoczniej ci którzy tego jeszcze nie robią, powinni stosować w życiu codziennym.

fafarafa123 Odpowiedz

Na miejscu zdarzenia zawsze spisuje się oświadczenie celem przedstawienia go w ubezpieczalni. Jeśli dogadacie się co do kwoty - też spisujecie oświadczenie - po uregulowaniu jej. Ale tak naprawdę, ta historia to kolejny przykład, że nie warto się podkładać i w przypadku kolizji wzywamy policję - nawet jak będą marudzić, że mamy spisać oświadczenie. Nie wiadomo ile razy "się dogadywała" babka - może tyle, że powinna już za punkty stracić prawko. Może jest wcięta albo naćpana, albo nie ma ubezpieczenia. A tak dostanie trzy stówki mandatu , 6 punktów, straci zniżki a ty masz auto naprawione jak trzeba z OC sprawcy - najlepiej jeszcze bezgotówkowo w autoryzowanym warsztacie. I wierzcie mi, że to jest najmniej zżerająca czas i nerwy droga do przywrócenia swojemu pojazdowi stanu sprzed kolizji.

Zobacz więcej komentarzy (8)
Dodaj anonimowe wyznanie