#HY3pm
Prawda jest jednak taka, że po prostu ich nie chcemy. Dobijamy 40. i nigdy żadne z nas nie chciało mieć dziecka, pod tym względem się dobrze dobraliśmy. Nasi bliscy jednak tego nigdy nie rozumieli - w końcu jednak, znudzeni i wkurzeni odpieraniem zarzutów typu "odmieni wam się, kiedyś będziecie tego żałować" itp. oznajmiliśmy smutnym tonem wszystkim wszem i wobec, że jestem bezpłodna, a dzieci adoptowanych nie bylibyśmy w stanie pokochać (to drugie, o ironio, większość ludzi jest w stanie bardzo szybko zaakceptować!).
Trochę boli mnie, że musimy się posiłkować tym kłamstwem, szczególnie względem naszych rodziców, ale ciągle awantury o brak wnuków i zarzuty, że jesteśmy bez serca i umrzemy samotni, naprawdę dały nam w kość.
Przynajmniej macie spokój...
Spoko. Mnie pytali kiedy drugie... Chociaż nie ukrywaliśmy, że nasz pierwszy syn jest dość młodą wpadką (mieliśmy 19/20 lat). "Przecież dziecko musi mieć rodzeństwo, bo jak nie, to wyrośnie na rozpieszczonego i nieużytecznego społecznie jedynaka." Ściemnilam coś "w tajemnicy" największej plotkarze w rodzinie, takim moher commando, że mam jakieś blizny na macicy, PCOS, i nawet naprotechnologia nie pomogła, a precież nie będę stosować in vitro... Od tego czasu mam święty spokój i żadnego słowa nie żałuję :)
Kiedy się oświadczysz, kiedy ślub, kiedy dziecko, kiedy drugie, a jak masz dwie dziewczyny to szkoda że nie parka albo kiedy syn. Zawsze jest coś żeby się wtrącić.
tramwajowe, to tak zwana świąteczna litania - pytania, bez których nie ma rodzinnych świąt :P
Do kompletu świątecznego bingo brakuje tylko tekstów w stylu: a jak w szkole/pracy? Komu dolać barszczu? Kiedy jakaś narzeczona przyprowadzisz? No...i tak to jest :-P
@Eleczka Chwała Panu, że mnie od rodzinnych świąt ocalił :-))
@tramwajowe Albo mam normalną rodzinę, albo ja jestem jakaś dziwna, ale takie pytania nigdy nie były dla mnie wtrącaniem się. Pojawiają się, jak najbardziej, ale zawsze są oznaką takiego szczerego zainteresowania i chyba nie rozumiem, co jest z nimi nie tak :D
@Ankaaa, widzisz, u mnie też nigdy nie było kłopotu z takimi pytaniami, zawsze było normalnie. Ale jednak słyszy się od różnych ludzi, jak to ich rodzina potrafi maltretować przy każdej okazji. Bo ileż można pytać o to samo? I przypuszczam, że w wielu przypadkach pytający nie tyle wykazują zainteresowanie i troskę, ile chcą mieć kolejny temat do rodzinnych plotek. Bo jakiejś starej ciotce się nudzi i musi być na bieżąco która siostrzenica planuje dziecko, a którą trzeba do tego "popędzić", bo już czas. Niestety.
Dlatego właśnie napisałam, że to może być kwestia mojej rodziny ;) Ale często spotykam się z komentarzami, które sugerują, że takie pytania są nie na miejscu zawsze. I kompletnie tego nie rozumiem. To oczywiste, że zachowanie takich ciotek nie jest okej, ale takie pytania są dla mnie zupełnie neutralne. Tak jak na przykład "gdzie idziesz na studia?". To może być równie dobrze zwyczajne pytanie, a może być też wstępem do trucia dupy, dlaczego na te, a nie na tamte, po tych nie ma przyszłości, a najlepiej na medycynę, tak, jak rodzice. Nie samo pytanie jest złe, tylko niektórzy ludzie są nienormalni :D
Jedną z rzeczy, która wkurza mnie w ludziach, to właśnie to wpieprzanie się w czyjeś życie i narzucanie takimi tekstami "jedynego, prawilnego sposobu życia". Nie wiem, może jestem dziwna, ale mam wielkie poczucie prywatności i uważam, że pytania tego typu są nie na miejscu. I nie tylko o dzieci, ale o wszystko, co dotyczy życia małżeńskiego.
Dziwi mnie, że tacy ludzie nie mają wstydu, by prawie że zarządzać macicą innej kobiety i nakładać taką presję na małżonków, wtrącać się w ich życie i przypominać co "powinni" według narzuconej społecznie kolei rzeczy.
Zwłaszcza, że niektórzy potrafią jeszcze mówić to z pretensją " No jak to, jeszcze dzieci nie macie? Wy?! Z takim domem, z taką dobrą pracą?! To kto jak nie wy?"
A takim głupim gadaniem mogą naprawdę robić komuś krzywdę, bo wiele par nie ma długo dzieci nawet nie dlatego, że nie chce, tylko po prostu nie wychodzi, nie mogą. I żyją pod taką presją.
Oj tak. Pytania o dzieci również uważam za nie na miejscu. Kiedy słyszę pytania o dzieci, to czasem mam ochotę spytać, czy mam dokładnie opisać przebieg naszego seksu? Jak wsadził, gdzie wsadził, w jakiej pozycji to robiliśmy, gdzie i jak długo? W końcu robienie dzieci wiąże się bezpośrednio z seksem, więc może mam zdać z tego seksu pełną relację? No i co to w ogóle ludzi obchodzi? Ktoś chce dziecko, ok, niech chce, niech robi, niech ma. Niech sobie zrobi nawet dziesięcioro, nie moja sprawa. Ja nikomu nie mówię, że może już za dużo tych dzieci, co? Może jednak za wcześnie, nie pospieszyliście się? A to planowane, czy wpadka? Nie zadaję ludziom takich głupich pytań i oczekuję tego samego.
Mnie najbardziej denerwuje to, że te pytania są zwykle skierowane do mnie, a nie do mojego partnera. Kiedy on mówi, że nie chce mieć dzieci, bo się nie nadaje na ojca, to wszyscy przyjmują to do wiadomości. Kiedy ja mówię, że nie będę dobrą matką, to słyszę, że na pewno mi się odmieni, jeszcze zmienię zdanie, albo "urodzisz to zobaczysz", albo moje ulubione "jak nie będziecie mieć dzieci, to co ty będziesz robiła w domu"?
Ja mam prawie 24 lat i nigdy z nikim nie byłam, nie szukam faceta i nie chce mieć dzieci, rodzina bierze mnie za wariatkę, a ja wolę żyć po swojemu - sama.
Było tu kilka wyznań nt decyzji o braku potomstwa i czytając twoje w sumie cieszę się, że oboje z mężem w tym wyborze trwacie... a nie że któremuś się nagle odmieniło.
U mnie w rodzinie siostra też znosi takie teksty, niestety. Jest ponad rok po ślubie, są w trakcie remontu własnego mieszkania. A tu na każdym kroku, czy to mama, babcia, ciocia "A kiedy dziecko? Musicie mieć dziecko". Boję się, że jeszcze kilka lat i mnie też to spotka. Dlatego na każdym kroku staram się uświadamiać rodzinę, że nienawidzę dzieci, oby się udało. ;-;
Zycie to tak naprawdę ciagłe udawanie.. rodzina, praca dom. Gra pozorów dla doroslych.
A kto gra najlepiej jest uwazany za najszcześliwszego.
Oczywiście gra sie żeby innym oko zbielało.
Większość ludzi nawet nie jest świadoma niczego. Nie wiedzą nawet, że być może mają to dziecko z własnego egoizmu a nie altruizmu, że bezmyślnie kupili telewizor w proporcji bo mimochodem zauważyli taki u sąsiadów, albo zdradzają i dają dupy, bo nie potrafią się zastanowić chwilę skąd w ogóle taka ochota i czy może da się inaczej.
Żyją kierowani swoim wyobrażeniem o sobie. W przekonaniu, że cały świat kręci się wokół nich.
Dziwny mamy świat.
Rozumiem cię w 100%. Od teściowej przy każdym spotkaniu słyszę, że czeka na wnuka i nie mamy wyjścia, bo ona chce (mąż jest jedynakiem). U mnie w pracy to samo. Co jakiś czas wraca temat dzieci i ciągle czemu jeszcze ich nie mam, najwyższy czas (mam 24 lata). W końcu powiedziałam, że nie mogę mieć dzieci. Nasłuchałam się, że wmawiam sobie, że ich nie chce. Dopiero jak zrobiłam awanturę to się uspokoiło. Powiedziałam, że informację o bezpłodności to najlepsze co mnie spotkało, a mąż podziela to zdanie. Ludzie się wpieprzają do wszystkiego.
Oj znam to, tylko że u mnie tacy ludzie zmuszają innych, żeby się modlili, bo im więcej się modli tym większa jest nadzieja.
To żaden grzech.