#HiD7P
Mieliśmy takiego księdza "donata", który często wymieniał gosposie na plebani i ludzie uwielbiali spekulować na ten temat. Ogólnie ksiądz pomimo małej parafii był bardzo odizolowany. Obracał się w gronie tylko dwóch rodzin, z nikim nie pogadał, nikim się nie interesował. Jeśli już zaszczycił jakąś babulinkę chwilą rozmowy, to ta miesiąc tym się chwaliła ze wzruszeniem.
Najlepszą zabawą i rozrywką z tamtych czasów było podsłuchiwanie sąsiadów. Pewnej letniej nocy wymyśliłyśmy z koleżanką, że bawimy się w detektywów - będziemy chodziły pod domami i zbierały informacje o każdej rodzinie. Wieś była biedna, z blokami PGR i masą bliźniaków, rzadko kto był ogrodzony, a wszyscy wtedy przesiadywali przed domami, grillując i pijąc piwo. Czasami udawało nam się podejść pod sam nos biesiadującej rodziny. Było ciemno i nikt się nie spodziewał, że tuż obok jakieś smarkule siedzą w krzakach i podsłuchują. Krzaki to nic! Często leżałyśmy na ziemi pod płotem lub stałyśmy przytulone do ściany budynku. Jakich my się rzeczy dowiedziałyśmy. to można książkę napisać... Zdrady, pomówienia, bójki, tajemnice i sekrety. Ta adrenalina, czy ktoś nas zauważy, szybkie bicie serca, gdy jednej nocy dowiedziałam się, że chłopak, który mi się podobał, opowiadał bratu, że chce ze mną chodzić.
Stało to się naszą najlepszą rozrywką i opanowałyśmy sztukę skradania się do perfekcji. Pod plebanię też chodziłyśmy, ale nic ciekawego tam się nie działo. Jednej nocy widziałyśmy tylko, jak ksiądz donat przyjechał super furą i podchmielony, a nad ranem ktoś przyjechał i ten samochód zabrał.
Zabawa skończyła się z końcem wakacji i nigdy do niej już nie wróciłyśmy. Myślę, że przez strach i wstyd, gdyby ktoś nas przyłapał. W końcu 10 lat to już poważny wiek. :)
I dziesięciolatki rozumialy co te wszystkie słowa znaczą? I nikogo nie interesowało dlaczego późną nocą nie są w domu ( to były wakacje a było już ciemno ). Dziwny pomysł na opowiadanie. A tak poza tym - skradanie na wsi prędzej czy później skończy się w krowim placku.
Oczywiście, że nie wiedziałyśmy. Dla nas istotne były informacje o kimś znajomym czy nas samych. Dopiero po latach tamte wydarzenia nabrały sensu.
A chodzenie po nocy 15 lat temu na wsi to była normalka. :)
Często graliśmy do rana w podchody czy zamiast spać w namiocie to włóczyliśmy się po wsi całą zgrają dzieciaków. Nikt się wtedy nie bał.
Maryniia, brzmi jak dziecięce lato marzeń. Dobrze, że nikomu nic się nie stało.
O czym właściwie jest to wyznanie? O cioci? O księdzu? Czy o podsłuchiwaniu?
Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.
Śpiulkolot. To rozwiązanie Twoich problemów.