#IJBEu

Kiedy przypomnę sobie teraz, jak bardzo kłóciłam się z moim obecnie mężem na początku związku, to mam ciarki z przerażenia.

Zawsze byłam raczej cicha i układająca się. Nie cierpię się kłócić i dążę do porozumienia za wszelką cenę.
Mój mąż z kolei, jak wtedy zauważyłam, dążył czasem do kłótni, obrażał się nie wiadomo o co, urządzał ciche dni i wracał do czegoś, co powiedziałam kilka dni temu. Zawsze próbowałam go zrozumieć, w końcu wyciągnęłam z niego, że jego była zawsze zwalała winę na niego i miał ją przepraszać nawet kiedy go zdradziła i postanowił sobie, że nigdy już nikt nie będzie zwalać na niego winy. Takie miał wzorce, jego rodzice się tak kłócą, tak kłócił się z byłą. Na początku też na niego krzyczałam, trzaskałam drzwiami. Przeraża mnie to teraz.
W końcu zaczęło do niego docierać, że nie trzeba w ten sposób postępować, że umiem przeprosić, kiedy sama popełnię błąd, że nie musi ze mną walczyć, że może po prostu powiedzieć, że coś mu nie pasuje, a ja nie zrobię awantury. Powiedział mi wprost, że on nie wiedział, że tak można. Był w szoku i było to po nim widać.

Kłótnie nie skończyły się z dnia na dzień, ale było tego coraz mniej, reagował na wszystko coraz spokojniej. Uczyliśmy się, jak przekazywać sobie to, co nam się nie podoba – on tego, czego nie toleruję ja (obrażania się i krzyku), a ja tego, czego nie cierpi on (punkty, w które kiedyś mocno dostał psychicznie).
Teraz, po 5 latach, nie ma tego już wcale. Czasem tylko zamiast od razu powiedzieć mi o co chodzi siedzi naburmuszony, ale ja to widzę, przypominam mu o tym, że tego nie lubię i wyduszam, o co chodzi.
Jeśli już się kłócimy, to sprowadzamy wszystko do części pierwszych, o co w ogóle poszło, w czym jest problem  – i to działa.
Trafiłam na naprawdę rozumnego faceta, który dał sobie przetłumaczyć, który rozumie i do którego dotarło. Ale przeraża mnie to, że wtedy były momenty, kiedy zastanawiałam się, czy odejść. Przeniosłam się wtedy na studia zaoczne, żeby pracować, mimo że mówił, że spokojnie utrzyma mnie do ich końca. Nie ufałam mu właśnie dlatego. Bałam się uzależnić ekonomicznie, ale jednocześnie walczyłam o niego. Miałam koszmarnie niskie poczucie własnej wartości, które pomógł mi podnieść, mimo że to chyba przez nie wytrzymałam z nim ten gorszy czas. Bo on też o mnie walczył, to on wytłumaczył mi, że nawet jeśli się z nim nie zgodzę, to on i tak mnie kocha (na te słowa ja byłam w szoku, cóż, deficyty z domu).

Przeraża mnie to, jak niewiele dzieliło mnie od kobiet, które lądują z przemocowcami, których chcą zmienić...
ravageuse Odpowiedz

Podziwiam. U mnie zajelo to 15 a nie 5 lat.

bazienka Odpowiedz

podziwiam, ja bym uciekala, bo jego zachowanie jest toksyczne
ciche dni i wyciaganie brudow to manipulacja i upokarzanie

Vito857 Odpowiedz

Wbrew pozorom to nie takie rzadkie. Znam wiele osób, które tak miały w domu i nie znają innych zachowań. Dobrze, że udało ci się mu pomóc przezwyciężyć to.

Schwarzmaler Odpowiedz

Co?! Przecież to ty byłaś w tym związku przemocowa i próbowałaś go usilnie zmieniać! Na jego miejscu nie chciałbym być z kimś, kto mnie nie akceptuje. Albo szanujesz mnie takim, jakim jestem, albo nara.

Hvafaen

Związki ciebie nie dotyczą i nigdy nie dotyczyły, więc po co o tym piszesz?

Schwarzmaler

Bo widocznie coś na ten temat wiem (w porównaniu do ciebie i twojego patologicznego związkotworu, w którym jesteś utrzymanicą jakiegoś niezbyt rozgarniętego typa, któremu urodziłaś piątkę dzieci, by móc go ogołocić i dodatkowo pobierać zasiłki od państwa).

Hvafaen

Hahahahha dokładnie tak.

Cystof

Ty to akurat wielokroć udowodniłeś że na związkach to się znasz jak świnia na klawesynie...

Dragomir

Ona ma jednego bombelka. Jej mąż to przymulony, poprzykurczany, przygarbiony nerd komputerowy, który jednak potrafi jej dać plaskacza w twarz, ale jej się to podoba, więc jednak dobrali się jak w korcu.

Dodaj anonimowe wyznanie