#ILkTa
Jestem sobie ja - student trzeciego roku na jednej z topowych polskich polibud. Na studiach idzie mi bardzo dobrze, ale w tym semestrze jeden z przedmiotów totalnie mi nie leżał. Typowy "zapychacz", który ma niewiele wspólnego z kierunkiem studiów. Materiał bardzo trudny i jak na złość prowadzony przez starego profesora, który uważa, że jego przedmiot jest najważniejszy i każdy "ynżynier" musi być w tym zakresie specem. Przedmiot zaliczany kolosem wykładowym (materiału drugi raz tyle, co z pozostałych przedmiotów razem wziętych). Ważne w tym wyznaniu jest to, że profesor jest bardzo cięty na każdego, kto ściąga, a w wypadku przyłapania takiego gagatka na gorącym uczynku bardziej niż pewne jest skierowanie sprawy do dziekana i Bóg wie gdzie jeszcze, w każdym razie - przypał fest.
Pech chciał, że zaliczenie wypadło w dniu, gdy miałem jeszcze kilka innych prac pisemnych i to do nich uczyłem się mocniej ze względu na większe prawdopodobieństwo ich zaliczenia. Na ten "trudny przedmiot" przygotowałem sobie drobną ściągę, ale nawet nie zamierzałem jej użyć, ot takie wyjście awaryjne. Na kolosie wyjątkowo siadły mi pytania, więc z zapałem zapełniałem kartkę. Na tyle się na tym skupiłem, że totalnie nie zauważyłem, że profesur do mnie podszedł. Coś mu się nie spodobało i poprosił, bym okazał mu moją legitymację, by mógł upewnić się, czy jestem tym, za kogo się podaję. Wyciągnąłem portfel i w tym momencie zobaczyłem moją ściągę lądującą na ziemi przed moją ławką. Zamarłem, oblał mnie zimny pot, w głowie już wizja całego zamieszania z dziekanem i przynajmniej rocznej obsuwy w bronieniu inżyniera. Zobaczyłem jednak kątem oka, jak w kierunku mojej ściągi rzucił się młody doktor, który pomagał w pilnowaniu sali. Naprawdę, praktycznie pobiegł tam, gdzie wylądowała. Przydusił ją butem i staną jak wryty. Profesor spojrzał na niego dziwnie, ale nic nie powiedział. Ściągi jakimś cudem pan profesur nie zauważył, a ja zaliczyłem na 5, jednak jestem pewny, że gdyby nie heroiczny wyczyn doktora, byłbym totalnie w dupie.
Dziękuję.
Doktorowi jesteś winien dobrą flachę. Mam nadzieję, że wiesz o tym?
Czyżbyś przypadkiem to Ty był owym doktorem?
Czyżbyś przypadkiem to Ty był owym doktorem?
Nie, ja się nie nadaję by uczyć innych:)
XX2411: Co racja to racja!
@HydroPompa, a to znamy się, że potwierdzasz?
HydroPompa: słucham?
Doktoranci ogólnie są fajni :D Może dlatego, że jeszcze niedawno byli na naszym miejscu.
W zeszłym semestrze mieliśmy chemię z doktorantem.
Facet widział, że grupie to ewidentnie nie idzie, a że chemię mieliśmy tylko w I semestrze (też taki zapychacz) to na "ostatecznym" kolokwium rozdał kartki po czym powiedział:
-To ja idę do mojego pokoju, bo zapomniałem kluczy. Będę za jakieś pół godziny.
Na uczelni mamy anonimowy system oceniania wykładowców. Nie muszę chyba mówić, że facet dostał ponad 30 ocen wzorowych :)
PWr? :V
Śmierdzi mi tu Poznaniem 😂 bo miałam to samo na PP
Jak na złość, ja mam teraz młodego cepa, który za cel postawił sobie pokazać jaki to on nie jest zajebisty...
próbując uwalić jak największą ilość studentów.
Na szczęście gościu jest tak głupi, że nie potrafi opracować swoich zadań ( sam ma spore problemy z ich rozwiązywaniem) tylko posiłkuje się gotowymi, rozwiązanymi zadaniami z innych uczelni :).
Na ćwiczeniach żywcem przepisuje te zadania z kartki, a żeby było śmieszniej to popełnia przy tym błędy...
A żeby przypadkiem ktoś się go nie pytał skąd się coś bierze, to do przodu gada, że: "mam nadzieję, że wiecie skąd to się bierze, bo to jest tak proste że nie będę tego tłumaczyć"
Gdy jednak zdarzy się, że ktoś się o coś zapyta, to zaczyna się śmiać i gadać, że nie będzie tłumaczył jak w przedszkolu i zamiast odpowiedzieć na pytanie to rżnie głupa i zaczyna "dyktować" rzeczy napisane na tablicy w stylu:
"Tu mamy dx po dt, a między nimi ma być kreska ułamkowa, mam nadzieję, że wiecie co o jest kreska ułamkowa..." Itd.
@Irbis
I z takich debili wyrastają potem najgorsi wykładowcy. Masakra
@Irbis
U nas był taki, młody magister, to poszli w końcu do dziekana ze skargą i postawiono go do pionu. Gorzej jak jest jakiś starszy doktor/profesor - takiemu nic nie zrobisz, bo oni wszyscy z dziekanem wódkę piją :D
Właśnie zauważyłem, im niższy stopień naukowy i mniejszy staż w pracy, tym mniej problemowy i milczy wykładowca... chociaż mój ojciec jest profesorem i też jest spoko dla studentów, więc nie zawsze ta reguła obowiązuje.
*milszy
Może też już miał dość takich spraw lecących ciągle "do góry"
O pomocy od doktoranta :)
przypał fest, kolega ze Śląska, co? :D
Raczej podkarpacie....
Jestem z malopolski i tutaj "fest" rowniez sie uzywa.
W Wlkp też się tak mówi..
Dolny Śląsk też się zgłasza.
Mazowieckie też :v
Lubelskie też tak mówi