#K4n9Y

Jak sobie pomyślę o tym nauczycielu, to mnie krew zalewa.
Chodzę do technikum na informatykę, drugi rok. Jestem dobrym uczniem, nie uczę się jakoś mega dużo, ale jak trzeba to siądę i się nauczę, większość zapamiętuję z lekcji, czasami się zgłaszam i jestem aktywny. Miałem pasek (może to nie jest jakieś osiągnięcie do robienia z siebie Bóg kogo, ale watro wspomnieć).

Wiadomo, nowy rok - nowe przedmioty, a więc mam nowe zawodowe z nowym nauczycielem. Na pierwszej lekcji wydawał się spoko, z podejściem do ucznia, taką życiową osobą ale... tylko na lekcji organizacyjnej. Potem okazało się, jakim typem nauczyciela jest naprawdę, czyli "nic nie robię na lekcji, a potem robię kosmiczne sprawdziany". Na lekcjach dyktuje nam słowo w słowo to co mamy w książce i nie chodzi tu o notatki o nią oparte, tylko o PRZEPISYWANIE.

Skoro sobie ją kupiłem, to po ciul mam ją pisać od nowa? Już na pierwszym teście pytania dał z dupy. Akurat nie miałem zbytnio czasu się uczyć, (wypadły mi sprawy rodzinne), więc sądziłem, że najzwyczajniej w świecie to moja wina, bo nie siadłem do tego. Jednak szybko zdałem sobie sprawę, że byłem w błędzie. Sprawdziłem dokładnie książkę i ponad połowy informacji, które były na sprawdzianie, w niej akurat nie było. No jakimś cudem dostałem tą 4, ale tylko dlatego, że miałem szczęście i dobrze strzelałem. Kolejne sprawdziany tak samo... każdy robi z kosmosu, no z czego ja mam se wytrzepać te informacje, z dupy czy skąd? Inni nauczyciele też nie robią testów w 100% z książki, ale wytłumaczą, dopowiedzą, prześlą jakieś pliki czy stronki podadzą no i nie da im się zarzucić, że tego nie było. A on nic… doprowadza mnie do szału, jeszcze to jest taki typ co nie można mu tego powiedzieć, bo mi zaraz ciul pizdę postawi albo uwagę.

Nie irytuje mnie nic, poza tym faktem, że to są niesprawiedliwe oceny. Wiem, sprawiedliwości w szkole się nie znajdzie, ale jak mówił mi ktoś to powiedzenie, to tyczyło się to z nierównym traktowaniem jednego ucznia względem drugiego. No a tutaj sprawa wygląda inaczej. Najlepsze jest jeszcze to, że nie da nam sprawdzianów na kartce albo chociaż nie da każdemu na stanowisko (laptopa) tylko wyświetla na tym jebanym projektorze, gdzie tak szybko przewija, że nie da się dobrze zrozumieć sensu polecenia a co dopiero na nie odpowiedzieć, a gdy poprosisz, żeby chwilę zostawił, to i tak ma cię w dupie i przewinie.

Nawet czasami nie mam okazji przeczytać wszystkich odpowiedzi. Oczywiście nie wchodzi w grę skarga, bo jeszcze moja klasa będzie miała przypał i będzie miała jeszcze gorzej, bo cieszy się on „uznaniem” wobec innych nauczycieli (w tym mojego wychowawcy) jak i u dyrekcji. Mam aż ochotę temu ciulowi nasrać na łeb.

Wiem, nie ja jedyny mam taki przypadek, no ale skąd tacy nauczyciele się biorą... i taki jeszcze strajkował i chciał podwyżkę... za co, ja się pytam...
DownZpiekla Odpowiedz

Mi się wydaje, że jedyne co można zrobić w takich sytuacjach to odpowienio reagować. Dyrekcja nie reaguje? Jest jeszcze kuratorium. Wychowawca nie reaguje? Myśle, że liczne uwagi rodziców na wywiadówkach mogą choć minimalnie coś zmienić. Najgorsze jest chyba godzenie się na takie traktowanie, a później wielki problem z ocenami. Zresztą lata zajęć indywidualnych nauczyly mnie tego, że nauczyciel to też czlowiek i czasem warto na spokojnie omówić z danym nauczycielem kwestie, które się nie zgadzają w prowadzeniu zajęć. Oczywiście wiadomo, że nie zawsze to działa, ale gdy mi coś nie pasowalo, to właśnie tak robiłam i na ogół efekt był dobry. Choc zależy od nauczyciela, bo jak wiadomo są też takie osobniki, do których nic nie przemówi.

Lunathiel

O to to, trzeba reagować i to od razu, bo potem się właśnie tworzą takie chore układy gdzie każdy każdego lubi, więc nikt nie wyleci z roboty, jakkolwiek absurdalnej fuszerki by nie odwalał. Szkoła ma być dla uczniów, a nauczyciel który dostaje wypłatę za nie powinien jej dostawać.

Lunathiel

"...wypłatę za NIC nie powinien jej dostawać" - widzę że błąd zrobiłam, zjadłam "nic". To naprawiam xD

Mpetrojka Odpowiedz

Też miałam taką nauczycielkę, uczyła biologii. Dziwna kobieta, uważała się za pro ekologiczną i chwaliła się tym że robi listy zakupów na starych paragonach aby oszczędzić papier i ratować planetę jednocześnie dyktując notatki które były kopią podręcznika. Po moim pytaniu jak przepisywanie podręcznika ma oszczędzać papier dostawałam klasyczną odpowiedź w stylu "nie pyskuj gówniaro" oraz odpytkę z materiału rozszerzonego (byłam na podstawie). Na sprawdzianach były pytania w stylu: wymień nazwy wszystkich żołądków krowy i ich funkcje, kiedy na lekcji ani w żadnym podręczniku nie było o tym wzmianki. Kiedy ludzie się buntowali mówiła że to jest podstawowa wiedza i wszyscy wiedzą takie rzeczy a jak my nie wiemy to najwyraźniej jesteśmy tępi i powinniśmy iść do zawodówki a nie do liceum. Chora kobieta, nie wiem dlaczego ktokolwiek pozwolił jej uczyć w szkole. Oczywiście brała udział w strajku, powołując się na to ile ma pracy przy przygotowywaniu się do lekcji, dobre sobie :)

ZimnaFrytka

Miałam kiedyś podobną szajbuskę, tylko tyle że na rozszerzeniu, z 35 osób zostało w klasie 15.

KwasnyGrejpfrut

Mam taką od biologii, na lekcjach lecimy z materiałem bardzo szybko. Dotąd przerobiliśmy 3/5 podręcznika.

Niby na lekcjach jest tłumaczone, ale to, co pojawia się na sprawdzianach, to jakiś żart.
Nie dość, że już mam rozszerzoną biologię, to ona rozszerza nam ją podwójnie.

Novara Odpowiedz

System edukacji w naszym kraju niestety premiuje takie zachowania. Jak nauczyciel co się stara nie ma z tego tytułu nic, poza dodatkową pracą, a taki nauczyciel się nie namęczy, dostanie tyle samo, a wasza nauka nic go nie obchodzi.

Animowy Odpowiedz

Ja mam nauczyciela od so(systemów operacyjnych), który uruchamia prezentacje i każe przepisywać. On w tym czasie siedzi na tinderze. Ponad 100 stron a4 wyszło w ciągu 1 roku.

Inetta

Kurcze, lepszym rozwiązaniem byłoby robienie zdjęć i wysyłanie do innych ;P

Hatemonday Odpowiedz

Cóóóż, w równoległej klasie w liceum była u nas taka straszna polonistka (z którą niestety wypadła mi matura ustna, ledwo 30% wyciągnęłam, podczas gdy z pisemnej wyskrobałam 72% xD). Kobieta z lekcji na lekcję zadawała furę pracy domowej, nad którą trzeba było siedzieć dobre 1,5 h, a pytania na lekturówkach były kosmiczne (jedno legendarne: jaki rozmiar rękawiczek nosiła Łęcka?) i często oparte o interpretację utworu, który dopiero klasa miała omawiać. No i oczywiście odpowiedzi musiały być słowo w słowo takie, jakie ona sobie zażyczyła. Żadnych wyjątków.
Zgadnijcie, kto był najgłośniejszy w czasie strajku i kto był przewodniczącym komitetu strajkowego? Brawo, owa polonistka ;)

Pararararaaaaa Odpowiedz

Jestem w drugiej informatycznej i w sumie połowa nauczycieli od zawodowych jest podobna. U jednego dopiero na koniec semestru dowiedziałam się, jakie mam w ogóle oceny ze sprawdzianów, gdy już nie ma praktycznie możliwości poprawy. Ten sam nauczyciel dopisuje niczym niepoparte oceny, byle wyrobić normę ocen/ilość godzin

Qzin

W innym komentarzu wytłumaczyłem już dlaczego szkolnictwo zawodowe ssie w tym kraju.

Sztefa Odpowiedz

Normalnie jak na studiach...

CzyToNaPewnoJa Odpowiedz

Jestem na drugim roku technikum i miałem dokładnie takiego samego nauczyciela zawodowych, ale ciągle zgłaszaliśmy to co robi wychowawczyni i dyrektorce, aż w końcu z nim pogadały i teraz nas nienawidzi ale uczy sprawiedliwie

PaniZdzisia Odpowiedz

Nic nie robi na lekcji, za to sprawdziany są bardzo trudne? No cóż, to pewnie przygotowuje Was do studiowania, na uczelniach to norma :D

nowysystemppoz Odpowiedz

Po latach będziesz żałował, że nic z tym nie robiłeś. To jest człowiek taki jak każdy inny, nie jakiś pół-bóg-nauczyciel, dawaj skargi na niego. Poproś kolegów i jedziecie z nim.

Zobacz więcej komentarzy (7)
Dodaj anonimowe wyznanie