#KYcMh

Jestem nauczycielką. Lubię swoją pracę i swoich uczniów - nawet tych najtrudniejszych. W pracę wkładam dużo serca. W ubiegłym roku dostała mi się bardzo ciężka klasa - dzieci z trudnościami edukacyjnymi, społecznymi i emocjonalnymi stanowiło prawie połowę klasy. Bałam się jak nie wiem podjąć tego zadania, ale pomimo ogromnego nakładu pracy udało mi się wyprowadzać te dzieciaki na prostą. Godziny rozmów wychowawczych, rozwiązywanie kilkunastu konfliktów tygodniowo. Kilkanaście spotkań z rodzicami, setki minut wygadanych przez telefon z informacjami o sposobach pracy z uczniami. Ogólnie rzecz biorąc mnóstwo pracy wychowawczej, żeby dzieci nauczyły się ze sobą rozmawiać i wypracowywać kompromisy. Żeby szanowały jeden drugiego, nie wyśmiewały się wzajemnie i nie mściły za urojone krzywdy.

Co w tym anonimowego?

Najbardziej miałam dość nie tych dzieci, ale ich matek. Dziewczyny wykształcone, zadbane, pozornie matki roku - a w rzeczywistości złośliwe hetery. Każda uwaga o niewłaściwym zachowaniu dziecka kwitowana była w domu "pierdołami mi głowę zawraca", "jak se nie radzi, to do biedronki na kasę, a nie dzieci uczyć"... a dziecko słucha i przetwarza. I cała moja praca z uczniem w p*zdu.

Ja wiem, że matka zawsze będzie bronić dziecka, ale czasami miałam ochotę nagrywać swoje lekcje i przerwy, żeby im później pokazać, jak to ich aniołki się zachowują w szkole. Potrafiły mi nawet zarzucić kłamstwo i przeinaczanie faktów, ponieważ wyjaśniłam, że przebieg opisanego przez ich dziecko wydarzenia jest inny, niż ono przedstawiło w domu. Konfrontacja oczywiście nie wchodziła w grę, bo dziecko "nie pamięta, bo to już dawno było" albo mówi coś innego niż podczas rozmowy zaraz po zaistniałym fakcie.
Albo wieczne pretensje. Najlepsze były matki, które pisały do mnie wieczorem, że w szkole ich dziecko zostało szturchnięte/popchnięte/niedopuszczone do zabawy przez kolegów i że powinnam tę sprawę załatwić. A gdy pytam, czy dziecko zwróciło koledze uwagę, że jego zachowanie sprawia mu przykrość - słyszę: "Nie, bo on nie umie takich spraw załatwiać" (w domyśle - pani mi załatwi...). Gdy tłumaczę, że w szkole tego się uczymy i powinna go do tego zachęcać, to obraza, że mi się nie chce pracować. Co nie jest prawdą, bo po każdym zgłoszeniu szczególnie zwracam uwagę na takie sytuacje, żeby wychwycić je i popracować z dzieckiem na bieżąco, a nie po fakcie.
A szacunek do innych? Od jednej matki usłyszałam wprost - że chyba jestem jakaś nienormalna, że każę dzieciom rozmawiać ze sobą, kiedy się pobiją. Ona uczy, że jak ktoś go bije, to ma oddać, a nie pitu pitu o emocjach rozmawiać.

I dziwić się, że rosną młodzi, które nie potrafią mieć swojego zdania, a zamiast rozmowy stosują przemoc słowną lub fizyczną.
Chyba jednak skorzystam z rady i przebranżowię się na ekspedientkę w Biedrze...
dnoiwodorosty Odpowiedz

Z tym przebranżowieniem to niegłupi pomysł. Masz szansę na wyższe zarobki.

Hvafaen

Gdyby miała własny salon, dobrą ekipe i talent to też miałaby dobre zarobki. Ja płacę 500zł raz na dwa miesiące, a klientek jest dużo. No, ale skoro tego nie lubi powinna coś zmienić.

TymRazemNieZapomne

@Hva
Nie pracujesz i żyjesz przypadkiem gdzieś w Norwegii jak pisałaś kiedyś?

Tabaluga1992

Taa. I w jakiej pracy będzie miała płacone za 2 miesiące wolnego.

dnoiwodorosty

@Nnoitra dobrze piszesz - lekcyjnych. Dodaj do tego przygotowanie zajęć, testów, sprawdzenie ich, sprawdzenie prac domowych, wywiadówki, szkolenia, rady pedagogiczne i co tam sobie kto wymysli - i wychodzi co najmniej drugie tyle godzin.
Praca nauczycieli nie kończy się razem z zajęciami uczniów, jeszcze trzeba przejść przez papierologię, a start jest w połowie sierpnia, a nie 1/09. Plus dosyć wkurzające jest, że nie możesz sobie wziąć urlopu w dowolnym czasie, tylko w ferie i wakacje. Żegnajcie wczasy w cenach posezonowych, witajcie wyjazdy w szczycie sezonu :/ To naprawdę jest trudna praca. I bywa mocno niewdzięczna. Nie bez powodu się mówi: "obyś cudze dzieci uczył".

dnoiwodorosty

@Hva salon z pazurami i rzęskami to są bardzo dobre zarobki. W markecie jest szansa zarobić 500-1000 więcej niż w szkole, a kosmetyczka to wielokrotności tej kwoty.

Co jest z jednej strony skandalem - bo za nieistotną z punktu widzenia gatunku usługe kosmetyczną (a z punktu widzenia ekologii zbędną jeśli nie szkodliwą) pieniadze są większe niż za kluczową rolę kształcenia młodych pokoleń.

Hvafaen

Tymrazem, jak fryzjer to tylko w Polsce!

Hvafaen

I proszę używajcie wyobraźni czy ja naprawdę muszę się tłumaczyć, bo chodzę do fryzjera w Polsce? W Norwegii zapłaciłabym 2000kr i jeszcze nie byłoby to dobrze zrobione.

Tabaluga1992

Niech strajkują i wypowiadają się nauczyciele którzy rzeczywiście uczą i się angażują jak autorka.
Pełno w tym zawodzie osób z zaburzeniami psychicznymi, gburów i leni śmierdzących. Gdyby zaczęli strajkować Ci z prawdziwego zdarzenia, to byłoby ich kilkudziesięciu. Nikt ich z pracy nie rozlicza, a to największa zmora edukacji.

matriarchat

Mama mojego faceta jest nauczycielką (z wieloletnim stażem, za rok idzie na emeryturę). Opowiadała mi jak spotkała kiedyś w sklepie swojego byłego ucznia, który krótko mówiąc orłem nigdy nie był. Pochwalił jej się ile zarabia (w tym sklepie właśnie). Moja "teściowa" wróciła do domu i popłakała się. Popłakała się, bo po 30 latach pracy jako wykształcona osoba zarabiała praktycznie tyle samo ile ten chłopak w sklepie.

Whiteknight

Rady pedagogiczne powinny być wliczone, ale to, w jaki sposób pracownik organizuje sobie czas wolny, to już jego sprawa. A jeżeli sprawdzanie prac domowych zajmuje drugie tyle co lekcje albo i więcej (18 godzin lekcyjnych to 13,5 godziny zegarowej. Nawet z radą raz w tygodniu czy przerwami z pilnowaniem łącznie po 1,5 h macie 25 h na sprawdzanie kartkówek. To dwa razy więcej niż czas, który spędzacie w klasie), współczuję uczniom.

Myślałem, że może poloniści znajdują się w gorszej sytuacji ze względu na wypracowania, ale w sumie więcej godzin tygodniowo z klasą to mniej klas. Czyli taki polonista ma trzy klasy, podczas gdy nauczyciel historii dziewięć. Dopiero w liceum faktycznie to się wyrównuje przez rozszerzenia, a i nauka wymaga dużo więcej przygotowań.

Przez pewien czas byłem nauczycielem i organizacja sprawdzania prac domowych nie sprawiła mi problemu. W większości przypadków wystarczyło zostać trochę dłużej po lekcjach czy skorzystać z przerwy. Jako nauczyciel najbardziej ubolewałem nad podstawą programową, swoim głosem i niewystarczającą ilością umiejętności społecznych z mojej strony.

Tak jak mówię, pracodawca nie odpowiada za to, co robicie w wolnym czasie. W podobnej sytuacji znajdują się pracownicy gastronomii i sklepów (uparci klienci przed zamknięciem), pracownicy biurowi (pamiętam, że mimo nadgodzin i zapewne z powodu wysokiego stanowiska mój ojciec sporo pracował z domu), wykładowcy akademiccy (to bardzo niedofinansowana branża), architekci, lekarze. Długo by wymieniać, ale o pozostałych zawodach trochę brakuje mi danych. Lekarz sam decyduje o przyjęciu dodatkowych pacjentów z własnej woli, a Wy decydujecie, że praca domowa ma mieć przynajmniej sto słów czy sprawdzian składać się z zadań otwartych.

Zobacz więcej odpowiedzi (3)
JoseLuisDiez Odpowiedz

Mnie bardzo dziwi co powoduje, że młodzi ludzie mogąc inaczej pokierować swoim życiem i karierą zawodową, wybierają zawód nauczyciela (raczej nie zarobki). Tym bardziej, że teraz dzięki min. ww. wyznaniom, (plus własne doświadczenia z czasów szkolnych) każdy zainteresowany wie jakim wyzwaniem jest ten zawód, jaki jest niewdzięczny i wręcz wykańczający psychicznie. Wyidealizowany romantyczny obraz nauczyciela ma obecnie niewiele wspólnego z rzeczywistością.

dnoiwodorosty

Zawód jest fajny, ale ludzie... ludzie bardzo różni. Uczniowie, rodzice, inni nauczyciele, kuratorium ;)

JeslemKrolem

Mi się wydaje, że młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy jak wygląda rzeczywistość plus moze ich wabic ze nauczyciel ferie, wakacje ma wolne

tewu

Bo w wyznaniach ludzie piszą raczej o przypadkach negatywnych, nie o pozytywnych... Są ludzie którzy uwielbiają przekazywać innym wiedzę i często to jest powód dla którego znoszą niedogodności. Zresztą - Ktoś musi być nauczycielem.

Ookami

A dlaczego ludzie biorą narkotyki albo palą, skoro wiadomo jakie to niezdrowe?

Bo chodzi o odczucia jakie to powoduje. Tylko ten kto wie jakim świetnym uczuciem jest wytłumaczenie komuś czegoś, obserwowanie jego postępów, zobaczenie, że pomogło mu się zrozumieć, może szczerze chcieć zostać nauczycielem, i to pomimo konsekwencji takich jak niska płaca.

chouette

Hmmm, bo niektórzy ludzie to idealiści z powołaniem?

Cykada1231 Odpowiedz

Ja pracuję w przedszkolu. Mam w grupie dziecko, które jest strasznie agresywne, bije inne dzieci, nie potrafi usiedzieć na zajęciach, na wszystko reaguje niepohamowaną agresją. Jeśli zwraca się uwagę jego matce, to zarzuca nam, że nie potrafimy sobie poradzić z jej dzieckiem i że ona takich problemów nie ma...
No i właśnie takie maski są najgorsze.

Kijofon

Najlepsze są teksty: "No, nareszcie wrzesień! Dobrze że znów pracujecie, bo już nie mogłam z x w domu wytrzymać!".

PaniZdzisia Odpowiedz

Hej, świetnie, że się starasz, ale pamiętaj, że nie zmienisz rodziców. Też bardzo mi zależy na uczniach, ale powoli uczę się oddzielać pracę od życia prywatnego, dom to czas dla mnie i męża, wieczorem odpowiadam tylko na.pilne wiadomości. Na szczęście, "moi" rodzice nie przekraczają pewnych granic i wiedzą, że owszem, mogą do mnie pisać o każdej porze dnia i nocy, ale przez Librusa, a ja odpowiem im mniej-więcej w swoich godzinach pracy.
Praca nauczyciela to emocjonalny rollercoaster, ale to nie jedyny tego typu zawód. Musisz dbać o siebie, swój rozwój, a wtedy będziesz miała więcej do zaoferowania w pracy. Nie oczekuj, że rodzice docenią to co robisz, bo to może nigdy nie nastąpić.
Ja akurat kocham uczyć, ale nie znoszę być wychowawcą, to jest bardzo obciążające emocjonalnie, o ile ktoś jest na to podatny. Niestety, nikt nie chce brać wychowawstwa ;).

Kurina3

Co się dzieje, kiedy żaden z nauczycieli nie chce zostać wychowawcą nowej klasy? Ciągnięcie losy z kapelusza czy najkrótszą zapałkę, bo na kogoś paść musi?

Vito857 Odpowiedz

Ja tam nie wiem, jak broiłem w szkolę to zgarniałem porządny opierdol od ojca. Jak mnie ktoś nie dopuszczał do zabawy i się skarżyłem to rodzice mówili "a ty języka w gębie zapomniałeś, żeby się odezwać do nich?".
Faktem jest, że chyba za bardzo się przejmujesz. Są teraz wakacje - odsapnij, wypocznij, odetchnij od dzieci.

Kijofon

Ja też jak coś zbroiłam, to czasem było strach do domu wrócić, bo ochrzan był murowany. Minęło x lat, a jak się zgłasza złe zachowanie rodzicom, to zdarza się usłyszeć: "widocznie nie ma pani przygotowania, by uczyć. Mój Brajanek jest aniołkiem!" albo "na pewno się pani nadaje do tego zawodu? Od razu widać, że pani sobie z dziećmi nie radzi". Kiedyś taki komentarz ze strony rodzica był niespotykany. :/

PiratTomi

Bo nasze pokolenie (lata 80-90) jest bardzo bezczelne. Nie widzi winy w sobie, tylko w osobach trzecich. Dzieci też są, jakie są, bo rodzicami są ludzie z tego bezczelnego pokolenia.

Niektórzy uważają, że dzieci urodzone w latach 80-90 miały lepsze dzieciństwo, przez to teraz są lepszymi ludźmi. Problem w tym, że to w naszym pokoleniu jest ogromna ilość ludzi do odstrzału, bo zachowują się jak roszczeniowa patologia.

kijwdupie

@PiratTomi kurde no coś w tym jest....

Wolfdzban Odpowiedz

Bardziej aktualnie na psychologa pasujesz niż na nauczyciela, za bardzo ci zależy

Alpejski

Psychologa szkolnego, bo taki zwyczajny gdyby się przejmował, to by sam oszalał...

Lunathiel

Czy ja wiem? Właśnie od takich rzeczy jest wychowawca klasy. A że większość nie wykonuje swojego zawodu tak dobrze bo im nie zależy, to już inna sprawa (może zależałoby bardziej gdyby mieli z tego normalne pieniądze :')).

Tabaluga1992 Odpowiedz

Nie zgodzę się z tym, że rosną tacy ludzie teraz. Nie jest wprawdzie zbyt kolorowo, ale już wychodzimy powoli z przekonania, że wszystko trzeba rozwiązać siłą..to poprzednie pokolenie nie miało totalnie pojęcia o komunikacji. A z tym biciem, mimo że pracuję z dziećmi i im zwracam dużą uwagę na prawidłową komunikację, to swoje będę uczyła, że jak ktoś Cię bije a normalna rozmowa nie pomaga, to masz oddać/odpyskować. Mnie nikt tego nie nauczył i całe dzieciństwo wycierano mną podłogę. Jak dorosłego napadną na ulicy to rozmowa to będzie za mało.

bazienka Odpowiedz

najgorsze jest to, ze taka matka szkole traktuje jako panaceum na problemy, nie pracuje z dzieckiem w domu, unika zdobycia dla dziecka orzeczenia, w ktorym bylyby konkretne zalecenia do pracy z dzieckie- a tak nauczyciel musi pracowac po omacku...
albo te oczekujace, ze nauczyciel magicznie sprawi, by agresywne, zlosliwe dziecko bylo w klasie lubiane...

Nawka

To prawda, dużo rodziców ceduje odpowiedzialność na nauczycieli. Ale jest też 2 strona medalu. Nie zawsze tak łatwo z tym orzeczeniem... Ja borykałam się z mutyzmem wybiorczym u dziecka. Co prawda nie w szkole, ale w przedszkolu. Nie powiedziało ani słowa przez 6 miesięcy, do nikogo. Przedszkole samo prosiło mnie o zdobycie orzeczenia, by móc córce dać dodatkowe godziny pracy pozalekcyjnej. I co? Gófno. W PPP w moim obrębie nie mieli takiej przypadłości, a Pani psycholog stwierdziła, że skoro dziecko odpowiedziało na dwa pytania nie ma mutyzmu. Kij, że potem schowało się pod biurko i do końca sesji tkwiło pod moimi kolanami.
Tylko dzięki zaangażowaniu nauczycieli w przedszkolu udało się córkę "wyprowadzić". Autorko, nie rezygnuj, trafisz na dziecko, któremu będziesz mogła pomóc, a wtedy o całej rozpieszczonej reszcie zapomnisz :)

Czaroit Odpowiedz

Wiele lat obracałam się w środowisku nauczycieli. Jakie ja kwiatki od nich słyszałam... Matki, które stoją całą lekcję pod oknami klas 1-3, podskakując i machając do swojego Wojtusia, żeby zwrócił na nie uwagę, to coraz częściej norma. Te kobiety są upośledzone umysłowo. Całkowicie zależne emocjonalnie od swoich dzieci, nie umieją sobie poradzić z tym, że dzieci dorastają i zaczynają się od nich oddalać.
W dodatku rodzic nie są już rodzicem. Autorytetem, opoką, sędzią. Nieee, teraz rodzice za wszelką cenę chcą być najlepszymi kumplami swoich pociech. Skutek? Coraz młodsze dzieci uczą się swoimi rodzicami gardzić.
A efekty widać pięknie w czasie koronopsychozy. Mamusie i tatusiowie zostali ze swoimi pociechami w domach i po tygodniu zaczęli dostawać pierdolca. Bo ich rozwydrzone bachory roznosiły chałupy na strzępy.
Czy jednak komuś zaświtała w pustej główce myśl, że może to z jego metodami wychowawczymi jest coś nie tak? Skądże znowu! To wina nauczycieli, którzy nie wychowali ich dzieci. Poczytajcie sobie różne fora dla mamuś, włosy wam staną dęba nawet na dupie.
Co to za popieprzony świat, w którym rodzic nie może znieść obecności własnego dziecka w domu? I marzy, by gówniarz poszedł wreszcie do szkoły czy przedszkola? Gdy jeden bachor terroryzuje całą rodzinę a rodzic boi się wymierzyć mu karę, bo przestanie być najlepszym kumplem/kumpelą synalka? Na kogo wyrośnie to pokolenie? Poprzednie jest roszczeniowe i butne. A to jakie będzie? Prymitywne i agresywne?
Ludzkość cofa się w rozwoju.

maIasarenka Odpowiedz

Szkoda ich dzieci.

Zobacz więcej komentarzy (4)
Dodaj anonimowe wyznanie