#LgqyO
Od tego czasu zaczął odwiedzać nas regularnie. Przynajmniej raz w miesiącu przyjeżdżał na weekend lub choćby na 3 h. Z czasem pokochaliśmy go, a on czuł się u nas dobrze. To nie było tak, że przyjechał i czuł się jak panisko. Zawsze pomagał. Rąbał drewno, robił przetwory, sprzątał itp. Mieszkaliśmy na wsi przy lesie, więc wujek wprowadził zwyczaj spacerów po obiedzie. Tak było każdej wiosny, każdego lata i każdej jesieni. Droga, chociaż ta sama trasa, nigdy nie była nudna. Zawsze była przygodą. Uwielbiałam te nasze przechadzki, te rozmowy, żarciki, opowieści o jego młodości, o problemach jego parafian, które przeżywał. To była najlepsza część dnia. Lubiłam też jak uczył mnie rysować, bo od zawsze lubiłam to robić, a on dawał mi wskazówki. Sam malował obrazy. Mam jego rysunki i kilka obrazów do dziś. Mam też wpis w pamiętniku i nawet list napisany specjalnie do mnie.
Był wspaniałym człowiekiem. Niesamowicie skromnym i takim dobrym, ciepłym. Wnosił do naszego domu coś, czego określić nie umiem. Na pewno było to coś pozytywnego. Zawsze gdy przyjeżdżał, stawaliśmy się lepszymi ludźmi. I nie było to nic sztucznego, wymuszonego. Chciałam, żeby tak było zawsze.
Gdy miałam 11 lat, okazało się, że zachorował na raka. Przeszedł kilka operacji. Dzwonił do nas codziennie i nie tylko od czasu choroby - po prostu zawsze od 5 lat. Pewnego dnia zadzwonił i zaprosił nas do siebie, do domu zakonnego. To nie było jakoś specjalnie daleko, 70 km. Ale 15 lat temu nie byliśmy jakoś specjalnie mobilni. Nie pojechaliśmy.
W zamian za to pojechaliśmy do ciotki 200 km (jeździliśmy do niej raz w roku) i to była moja decyzja, i mojej siostry, bo mama dała nam wybór - albo wujek, albo ciotka hen, hen daleko. Wybrałyśmy ciotkę, bo wiedziałyśmy, że sypnie kasą...
Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nie wybaczę sobie, że poleciałam na kasę!!! Bo on już nigdy więcej nie zadzwonił. Zmarł, a ja nie zdążyłam się z nim pożegnać.
Nie wiem czy to moje dziecięce wyobrażenie o nim, że był naszym Aniołem Stróżem... Czy po prostu nim był.
Nadal jest :-) i nad Wami czuwa
Nie obwiniaj się,nie wiedziałaś że się już nigdy nie spotkacie.Wierzę,że nad wami czuwa
Jakos nie moge oprzec sie wrazeniu, ze nieco winy ponosza tu rodzice, ze w tej sytuacji nie pokazali Wam, co jest sluszne i co powinno w tym konkretnym przypadku byc priorytetem. No i to tez smutne, ze do cioci jezdzilyscie tylko po kase, a nie po to, zeby troche z nia pobyc jak z czlowiekiem zwlaszcza, ze widzialyscie ja tylko raz w roku. Ale wazne, ze teraz doroslas i zrozumialas, co jest wazne w zyciu.
Straszne, że on do Was jeździł zawsze, a gdy umierał, Wy jeden jedyny raz nie pojechaliście do niego :(
Będąc dzieckiem inaczej patrzy się an świat i pewnych rzeczy się nie rozumie. Dlatego jeśli ktokolwiek zawinił to rodzice, bo to oni mieli pełen obraz sytuacji i to oni wiedzieli w jakim stanie jest wujek. Mama nie powinna pozostawiać Wam wyboru, wybór powinien być jej.
zachowaj w pamieci te piekne wspomnienia, to skarb :)
niewiele ludzi ma zaszczyt spotykac takich dobrych ludzi na swojej drodze, zawsze o nim pamietaj i bierz z niego przyklad :)
Byłaś wtedy dzieckiem, teraz postąpiłabyś zupełnie inaczej. Nie należy rozpamiętywać błędów, bo przeszłości nie zmienisz a tylko niepotrzebnie się obwiniasz. Wujek na pewno nie ma do ciebie żalu. A ja Ci zazdroszczę, że miałaś kogoś tak wspaniałego w rodzinie z którym masz tyle wspomnień. Głowa do góry! :)
Spokojnie. Przecież nie wiedziałaś, że to będzie wasze ostatnie spotkanie. Teraz na pewno czuwa nad tobą :')
Glowa do góry. On nie chcialby zebys sie teraz martwiła :)
Strasznie smutne :c
Byłyście z siostrą tylko dziećmi,dzieci nie zdają sobie sprawy z tego czym jest śmiertelna choroba :) nie obwiniaj się bo Twój wujek na pewno tego nie chce :)