#QOpaB
W końcu rozstali się, chociaż ojciec nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Mieszkanie było matki, kupiła je jeszcze przed ślubem, wykładała kasę na samochód ojca, bo on wiecznie nie miał. Było mu wygodnie, nie chciał z tego rezygnować. Nie chciał się wyprowadzić, wszczynał kłótnie przy mnie i próbował mnie w nie wciągać, stosować szantaż emocjonalny. W końcu zaszantażował i mamę - wyprowadził się pod warunkiem, że dała mu 40 tysięcy.
Rzadko się z nim widywałam, miałam 10-11 lat i nasze spotkanie ograniczały się do niczego... Pytania co w szkole, wypytywanie, czy mi bez niego dobrze, siedzenie w dusznym mieszkaniu i ewentualnie spacer na pobliska ławkę, jak mocno namawiałam. Nie to, że nie mógł przez biodro - nie chciało się mu, wolał oglądać tv.
Kiedy miałam 12 lat, tata zmarł. Wysiadło mu serce i odszedł we śnie. Nie chciałam być na pogrzebie, chociaż mocno mną wstrząsnęła ta sytuacja, ale wiedziałam, że nie dam rady tam być.
Dopiero tydzień temu, po ponad 6 latach, mama wyznała mi prawdę. Ojciec strzelił sobie w głowę. Bała się powiedzieć mi o tym, chciała mnie chronić. Od tygodnia nie mogę zebrać myśli.
Być może byłaś wpadką a mama chciała ci stworzyć klasyczny model rodziny, dlatego się pobrali, odpowiadając na domysły z początku czemu się pobrali.
U mnie było podobnie, matka wykształcona, a ojciec no po prostu kretyn. Ale problem leżał w tym, że ona miała niskie poczucie wartości (wyniesione z domu), on ponoć potrafił być wtedy uroczy i wydawało jej się, że tylko taki ktoś ją zechce.
Właśnie tak było z moimi rodzicami - wpadli, pobrali się "z przyzwoitości". No i tata skończył podobnie.
Może tak, a może byli rzeczywiście zakochani, ale jak "motyle w brzuchu" sie skończyły, okazało się że nie mają wiele wspólnego.
Nie lubię oceniać, ale przy tym wyznaniu bardzo mocno poczułem, ze mama zrobiła dobrze.
12 a 18 lat to ogromna różnica w rozwoju emocjonalnym. Myślę że to miałoby na Ciebie za duży i nie dobry wpływ przez te lata.
Też tak uważam choć sam chciałbym wiedzieć takie coś na bieżąco. Wole ułożyć sobie po takiej śmierci w głowie raz, a nie dwa. Nie chciałbym przerabiać tego jeszcze raz po latach w jeszcze gorszym znaczeniu. Sposób śmierci zmienia pogląd.
Sposób śmierci zmienia pogląd bardzo, zgadzam się.
I właśnie dlatego chciałabym to wiedzieć od samego początku. I własnemu dziecku też bym powiedziała, o ile uznałabym, że jest gotowe emocjonalnie.
Nie na każde dziecko ta informacja musiałaby wpłynąć aż tak negatywnie, dużo zależy od dziecka, rodzica, relacji, sposobu przekazania tej informacji. Nie wiem czy jej mama zrobiła lepiej, bo to dużo zależy od tego jaka wtedy była sama Autorka. Ale napewno zrobiła dobrze, ponieważ gdyby źle oceniła emocjonalność córki i nie umiałaby zapewnić jej należytego wsparcia przy trawieniu tej informacji prawdopodobnie mogłoby to skutkować jakimś pogorszeniem jakości życia autorki. Nawet jeśli nie musiało.
Nie uważam, żeby którakolwiek z tych opcji była zła. Zależnie od przypadku zły może się okazać wybór jednej z nich. W przypadku pomyłki w ocenie rozwoju dziecka wybrana tutaj opcja jest najbezpieczniejsza. Nie nam to oceniać. Tego się i tak ocenić nie da jednoznacznie nawet będąc Autorką czy jej matką, nawet z perspektywy czasu, bo na ułożenie sobie w głowie takiej informacji wpływa wiele czynników zarówno osobistych, jak całkowicie zewnętrznych i od nas niezależnych.
Może tak siedział w domu przez depresje?
@Hvafaen Też tak pomyślałem.
Mogło tak być, a mógł też się nabawić depresji właśnie przez to, że się zasiedział (no i potem to już było błędne koło). Ale co by to nie było, mama autorki podjęła dobrą decyzję ratując siebie i córkę.
Może to i lepiej, że mama ci to powiedziała, jak już byłaś starsza, bo jednak 12-latce mówić, że jej ojciec popełnił samobójstwo nie jest tak łatwo i mogłaby ci rozorać psychikę.
Nie twierdzę, że teraz będzie łatwo przejść nad tym do porządku dziennego, ewidentnie potrzeba czasu, ale uważam, że twoja mama postąpiła rozsądnie.
Strasznie smutno zrobiło mi się po przeczytaniu tego wyznania. Niezależnie od powodów, smutna historia z perspektywy KAŻDEJ występującej w niej postaci.
Depresja ojca nie musiała wynikać z rozstania, mogła pojawić się zarówno później, jak i w trakcie związku. A nawet i przed*
Skoro siedział na rencie miał dużo czasu na rozmyślanie, a widząc zaradność swojej żony w kontraście z jego możliwościami (które zapewne bez kontuzji byłyby dużo szersze) cały czas skoncentrowany był na pogłębianiu własnego niskiego poczucia wartości. Z jej powodu (nie żony tylko depresji😉) zacząć się mogło to poczucie beznadziejności, apatia, jakieś lęki, zawyżone wątpliwości, dziwne domysły, wyczuwanie wszelkich ataków tam gdzie ich nie ma. Jeśli czasem wyglądał na uważającego się za Jaśnie Pana też nie musiał w głębi uważać się za pępek świata, a był to na swój sposób gniewny rodzaj rozpaczy. Płacz mógł właśnie zastępować złością. Stąd też wszelka irytacja. Silny brak chęci do życia może w konsekwencji prowadzić do zaniechania działania w kierunku jego jakiegokolwiek nawet utrzymania, fizyczne zmęczenie też jest jednym z objawów depresji. Są przypadki, że ludzie nie wstają z łóżka i robią pod siebie. Na koniec samobójstwo jeśli potrafią.
Czuje coś podobnego, co osoby z lękiem wysokości czułyby przy wspinaczce po Wieży Eiffla. Z takim silnym lękiem człowiek nawet nie wyjdzie na taras latarni morskiej. Trzeba zrozumieć, że to jest podobne, niemożność wyjścia na taras jak i wstanie z łóżka.
*Zastanawiacie się nad motywami tego związku, powodem też mogła być chęć pomocy osobie która już jej objawy miała, a niektórzy mają skłonność do matkowania i z początku ten związek mógł jej pasować. Zresztą depresja ma to do siebie, że nie musi dawać przez cały czas tych samych objawów i się pogłębia. Na początku mogło być sto razy inaczej, ale przez duży kontrast w umiejętnościach w "życie" ten związek mógł go jeszcze bardziej dołować niżeli odwrotnie.
Umiejętności w „życie” - bardzo mi się podoba to określenie, trochę rozwesela nawet.
Tak, nie dał rady sam żyć. Dlatego tak usilnie nie chciał opuszczać domu. „Wiedział” ze temu nie podoła.
Miłość słaba, co pokazuje szantaż, ale jakaś byc mogła. Mysle, ze sam szantaż był wołaniem o pomoc. Nie potrafił udźwignąć tego kamienia jakim było samodzielne życie. Za te 40k utrzymał się dwa lata, a ze poddal sie już dużo wcześniej, nie dał rady np poszukać jakiejs pracy czy jakkolwiek wziąć sie za siebie. Był aż tak głęboko, ze jedyne rozwiązanie jakie widział by już nie cierpieć (tonięcie jest bardzo nieprzyjemne i bolesne), to była śmierć. Nie dał rady rozplatać sznura którym uwiązał sie do kamienia gdy byl na płyciźnie i to bylo wtedy dla niego łatwiejsze, niż wzięcie oddechu.
Tylko do @tonttu
Jeśli dobrze podejrzewam Cię o „wodne” zapędy, to zauważ, ze nadal staram sie pisać po Twojemu. Choć pisanie metaforami idzie mi gorzej, czasem bywasz jak jedna wielka metafora, na taki powinnas była zmienić nick - Metaforataka czy coś podobnego. I patrz jak szybko Cię przejrzałem ;P
Chyba ze to nie ty, to nawet nie komentuj bo wychodzę w takiej sytuacji na głupka troszkę 😝
Ona 😉
@ad13 jeśli tak jest to też musisz przyznać, ze to było dziecinnie proste. Wystarczyło patrzeć gdzie dużo, z enterami i jakąś taką przewrotnością konstrukcji zdania 😜
tak samo jak wychwycenie podobieństwa @S i @K. Tez tak mi się wydaje jak inne jego komentarze zobaczyłem. Nie chce go/ich tu zwoływać dlatego tylko tak z litery ;)
@rechot, tylko @rechot
dla innych: nie ma co czytać, nie na temat - do pominięcia😉
Przyznaje się, jednak no, Rechot, nie uwierzę bo już o tym wspomniałam i mogłeś to widzieć, a teraz zgrywać takiego domyślnego.😝
Nie chcę się też zdradzać czy robić głupiej pseudo sensacji, więc tu Ci napiszę a nie tam do czego się to odnosi, skoro już tu sobie tak gawędzimy. To do czego pijesz również, przyznaje. No tu to zgadłeś, świat jest mały, jednak mnie takie zbiegi okoliczności nie szokują bo często mi się to przytrafia. A zorientowałam się dużo wcześniej, żeby nie było, ale się nie wychylałam, bo i po co😜 Tam Ci tylko napiszę co mi nie pasuje, a tu Ci powiem, że będzie to wyperswadowanie zmiany w cytacie, bo to niby specjalnie dużo nie zmienia, sens zachowałeś.
Miło mi, że spodobało Ci się moje gadanie, mimo że jestem oceniana przez nie często jako dziwna. Takie 'normalne' wypowiedzi przychodzą mi z dużą trudnością, bo jeśli już myślę słowami, to takimi i taki typowy język rozmowy brzmi dla mnie obco. Teraz niby jestem tutaj, ale nie utrzymuje kontaktu z żadnym polskim znajomym, a z rodziną gadam tak jak myśle. Rozmowy normalnym językiem mam okazje zasmakować tylko w sklepie, albo jak mnie ktoś zaczepi bo coś. I jakoś kiepsko mi to idzie, często nie wiem jak sformułować zdanie, łapię zawiechę i wychodzę na totalnego debila :/
@ad13 i @rechot
Jeśli dobrze rozumiem kim jest S i kim jest K, to powiem wam, że też zauważyłam to podobieństwo :)
leście się go przyczepili, no głupek albo go zgrywa. A przez to że tak wyszczególnia zdania aby się do nich odnieść postanowiłam uznać, że albo sam nie rozumie całości, albo ma swoich rozmówców za debili i już się w podobne dyskusje jak ta nasza telenowela angażować chyba nie będę. Jego komentarze wyglądają charakterystycznie nawet tylko optycznie, bez czytania.
Ha! Zgadłem! :D
No i sie domyślałem ze sie domyślasz.
Tamto tez zgadłem zanim zobaczyłem! Naprawdę! ;P
I od teraz będę chyba pisać po swojemu. Bo jak wale takie epopeje to się czuje jak baba.
I jak coś tam dziwnego napisze to się nie przejmuj, Ty Ad tez wybacz wszelkie przyszłe kretynizmy.
Nie bierzcie głupot pod uwagę. Ale przy innym wyznaniu się na tyle poirytowałem ze chyba nieco oblizuje swoje restrykcje na tej stronie, ze tak powiem. Lubię Was, jedna woda pod ciśnieniem, a druga też taka cicha woda. Obie pływacie. Pierwsza wpław sie nie może zdecydować gdzie płynć, wiec pływa po całym akwenie z kąta w kąt, a druga synchronicznie wykonując swój przemyślany, konkretny układ ;)
A jeszcze, Woda powiem ci. To chyba nie te metafory sa najtrudniejsze, tylko szukanie alternatyw i aż taki odjazd w gdybaniu. A co do dziwności to nie wiem, na codzień może i faktycznie, ale przy jednorazowej pogawędce o wszystkim i niczym jest genialna. Fajnie czasem pogadać inaczej :P
A inicjały dobrze zrozumiane :)
Ciekawe podsumowanie, nie powiem 😉
To nie wyglada na objektywny opis stanu faktycznego (sytuacji)...
…ale sprawia jego wrażenie, troszkę nieudolnie ;)
@TrzyPingwiny
bardzo trafne spostrzeżenie :)
Jednak mówiąc o sobie samym również można starać sie robic to obiektywnie, bądź nie. To moim zdaniem wyglada na próbę obiektywnego opisu mimo wyższych miejsc na podium ;)
A znajdźcie kogoś, kto potrafi w pełni zachować obiektywizm.
Nawet obserwując świat z pozycji drona, a nie użytkownika, to jednak Ty decydujesz na co patrzeć i sama decyzja o tym na co skierujesz kamerę burzy ten pełny obiektywizm. Nie ma tu wielkiej nadinterpretacji więc uważam, że w tym przypadku nawet nie ma powodu by ten temat poruszać i pod tym kątem oceniać :)