#Ql5tA

Parę lat temu w moim bloku zamieszkało niezbyt rozgarnięte małżeństwo w okolicach 50 lat. Wprowadzili się naprzeciwko mnie, bo odchowali już dzieci, więc przeprowadzili się z domu na obrzeżach miasta do mieszkania w centrum.
I tak pewnego styczniowego dnia wychodzę z domu kupić wodę mineralną, aż patrzę, że u sąsiadów się dymi. Drzwi zamknięte, to szybko dzwonię po straż pożarną. Strażacy przyjechali szybko, wyważyli drzwi, patrzą, a z łazienki dym jak cholera... Jak się okazało, pan sąsiad wypił sobie pod nieobecność żony, a miał wyrzucić choinkę. Geniuszowi nie chciało się ruszyć z domu, więc przeniósł choinkę do łazienki, gdzie ją podpalił. Ja nie wiem co on miał w głowie... 
Na szczęście kilka tygodni później sąsiedzi się wyprowadzili, ale do samej wyprowadzki jak mijałem go na klatce schodowej, to przyśpieszał obrażony za wezwanie straży i nie odpowiadał na moje „dzień dobry”.
Dodaj anonimowe wyznanie