#RE0rP
Jakiś czas temu jechałam autobusem, miałam na sobie krótka sukienkę. Siedziałam z przodu, zaraz za kierowcą, więc nikt nie mógł zobaczyć co się stało. W połowie trasy dosiadł się do mnie mniej więcej 50-letni mężczyzna. Usiadł niebezpiecznie blisko, jednak tłumaczyłam to sobie jego tuszą. Po chwili zaczął dotykać mojego kolana. I w tym momencie, kiedy powinnam krzyczeć, zatrzymać autobus, dzwonić na policję, tak jak zawsze to planowałam - zwyczajnie nie mogłam. Nie potrafiłam. Strach sparaliżował mnie do tego stopnia, że nie byłam w stanie się ruszyć. Miałam jedynie odruch wymiotny, zaczęłam się modlić, kiedy on trzymał rękę coraz wyżej mojego uda. Dopiero po zbyt długiej chwili byłam w stanie wydusić ciche "przepraszam" i wysiąść na kompletnie nieznanym mi przystanku.
Mimo upływu kilku tygodni nadal o tym myślę. Co jak kiedyś będę w gorszej sytuacji i też nie będę w stanie zareagować? Mam 16 lat, a jakiś stary oblech molestował mnie w miejscu publicznym. Boję się, jednocześnie czując zażenowanie moją postawą.
Rozmawiałam o tym ostatnio z koleżanką, która miała identyczną sytuację jak ta w wyznaniu. Bardzo nieśmiała dziewczyna, ale zebrała się w sobie i głośno, żeby cały (nocny) autobus słyszał, powiedziała coś w stylu: "Przepraszam, czy mógłby Pan mnie nie dotykać?". Facet się speszył i sam wysiadł. Nie policja, ale i nie milczenie, więc może następnym razem trzeba zrobić mały kroczek i zareagować właśnie tak?
A co ma jedno do drugiego? Zazwyczaj rady się daje łatwiej niż wprowadza je w życie, a strach (i inne emocje) jest normalną reakcją. Co nie zmienia faktu że takie rzeczy powinno się nagłaśniać
Mialam bardzo podobna sytuacje. Drzemie sobie w autobusie gdy poczulam jakies lapsko na kolanie, bylam zaspana, przekrecilam sie i juz nic nie czulam, pomyslalam ze moglo mi sie wydawać. Znow zamknelam oczy ale pilnowalam się zeby nie zasnac. Tym razem reke polozyl na udzie, wykrzyczalam mu w twarz ze jezeli chce miec wszystkie zeby to mnie więcej nie dotknie. Drobna kobietka do mezczyzny 3 razy większego, ale zadzialalo. Ale wiecie co bylo najgorsze? Te spojrzenia ludzi i komentarze jakbym to ja zrobila cos zlego :/
Etanolansodu "wykrzyczałam mu w twarz, że jeżeli chce mieć wszystkie zęby, to mnie więcej nie dotknie"
Po prostu "zeby" to zęby, a nie żeby
@Docha Oczywiście, sama się zmagam z takim paraliżem. Dlatego właśnie bardzo mi się spodobała reakcja koleżanki - na pewno łatwiej mi będzie powiedzieć "Przepraszam, co Pan robi?" niż wzywać policję albo dać facetowi w mordę. Dla mnie to najlepsza rada jaką dostałam odnośnie takich sytuacji, może komuś tu też się przyda - chociaż mam nadzieje, że nie :)
Współczuję Ci.
Niby zawsze wiedziałaś, jakbyś chciała zareagować w takiej sytuacji, ale jak przyszło co do czego - sparaliżował Cię strach. Smutne to, że musiałaś się dowiedzieć, dlaczego niektóre młode dziewczyny / kobiety nie reagują w takiej sytuacji.
Zrobiłaś coś, co było najlepsze w tej sytuacji - uciekłaś, ponieważ nic innego nie byłaś w stanie zrobić. Przerwałaś to w pewnym momencie. Nie pozwoliłaś na więcej na swój sposób. To też jest swego rodzaju odwaga.
Trzymam kciuki, aby NIGDY więcej Ci się taka sytuacja nie przytrafiła, a jeśli nawet - żebyś umiała zareagować.
:-)
Ostatnio jechałam autobusem do innego miasta, półtorej godziny drogi. Usiadłam z przodu (mam chorobę lokomocyjną i lepiej się czuję patrząc przez przednią szybę). Dosiadł się do mnie facet ok 40 letni, w obrzydliwie krótkich spodenkach - ale ok, noszenie szortów przez mężczyzn nie jest jeszcze przestępstwem. Całą drogę zachowywał się dość dziwnie. Wzdychał, wiercił się - był dość wysoki i szeroki, przez co nasze ciała ciągle się dotykały, nie dało się tego uniknąć chociaż przesuwałam się jak najbliżej "ściany" autobusu. Rozpychał się na tym siedzeniu, położył nawet rękę na moim fotelu - powiedziałam mu wtedy, żeby ją zabrał. Ale poza tym, to nie miałam pojęcia, jak i CZY zareagować. Z jednej strony wyglądał na jakiegoś napaleńca, który chce chociaż dotknąć kobiety, a z drugiej strony - w autobusie było BARDZO gorąco, facet mógł po prostu źle się czuć lub tak jak ja, mieć chorobę lokomocyjną.
Rozumiem Cię, miałam identyczne podejście do czasu...
Tydzień temu w czasie lekcji karate, mieliśmy samoobronę. Ja 17 lat, koleś około 30. I w pewnym momencie zamiast objąć mnie w pasie, obejmuje mnie w piersiach i ściska. Odepchnęłam go, ale byłam tak zszokowana, że nic nie powiedziałam.
Przekonałaś się, że jednak to nie jest współwina... Szkoda, że Cie to spotkało, coraz więcej takich oblechów
No dokladnie. Jak mozna w ogole zakladac, ze ofiara jest wspolwinna?
Zawsze jesteśmy mądrzy, nastawiamy się tak i tak, jesteśmy siebie pewni, a jak dojdzie do jakiejś sytuacji, którą w głowie sobie opracowaliśmy - nagle jest inaczej, nie po tej naszej myśli. Mam nadzieję, że "następny raz" cię nie spotka, ale jeśli tak, krzyknij jakoś, zacznij wrzeszczeć, to odstrasza delikwenta.
To chore, że nic nie zrobiłaś. Jesteś współwinna swoim zachowaniem nic nie robiąc.
A tak serio to szkoda ze dopiero jak sama doświadczyłaś takiej sytuacji zrozumiałaś, że łatwo się mówi „powinnaś coś zrobić, krzyczeć, kopnąć obcasem i podbić oko torebką”.
Ale lepiej późno niż wcale.
Chyba minusy poszły, bo ludzie nie doczytali Twojego komentarza do końca
Pozostaje tylko liczyć na to, że nie znajdziesz się w gorszej sytuacji.
Ja na wszelakie dziwne zaczepki reaguję spojrzeniem jak na debila i pytaniem: "Głupi czy pijany?"
zaopatrz sie w gaz w zelu albo alarm osobisyt- wciskasz guziczek i zaczyna wyc
pocwicz moze te stuacje z kolezanka, z bratem, kims bliskim? jak pare razy sobie "poradzisz" na sucho to w chwili zagrozenia zniknie trem