#RzNiJ
Praca w obsłudze ma to do siebie, że ludzie zazwyczaj traktują ciebie jak ''czarnucha''. Jak w każdym miejscu pracy obowiązują pewne wytyczne, zasady i kryteria, które pomagają nam organizować pracę. Szkoda, że niektórzy ludzie o tym zapominają.
Kolejny dzień w pracy. Gdzieś około południa wpada ''klient''. Nie pamiętam co chciał kupić, ale nie gra to roli w tym opowiadaniu. Klient żąda informacji o kilku produktach. Staram się doradzić, pomóc w wyborze. Rozumiem, że można nie orientować się we wszystkim, ale chyba można dojść do wniosku, że większość sprzętu nie różni się niczym od siebie, a dodawanie jakiś angielskich napisów do rzekomych innowacyjnych funkcji to robienie klienta w konia.
Zleciało troszkę czasu, udało mi się ukierunkować interesanta na produkt. Czas finalizować transakcję. W tym miejscu wkraczają już wcześniej wspomniane przeze mnie zasady itp.. Sprawdzam czy towar jest na magazynie - klient zirytowany, że nie mam w głowie stanu magazynowego tysięcy produktów. Towar na zamówienie. Odbiór jutro.
- Jak to? On nie będzie po sklepach latać codziennie!
Wykrzyczał się, ochłoną, może być. Wystawiamy dokument sprzedaży. Zapraszam Pana do kasy.
- Do kasy? On nie może dla mnie zapłacić tylko ma stać w kolejce? Phiii…
Kolejne minuty upływają, a tłumaczenie nie przynosi skutku. Jaśnie Pan nie ma czasu więc, zrobi mi łaskę i pójdzie do kasy. Mija 5 minutek, a przybiega, aż siny.
- W kasie nie wystawiają faktur, tylko sprzedawca musi! To są jakieś kpiny, dlaczego mi Pan wcześniej nie powiedział, tylko muszę się wykłócać w kasie!
Wystawianie faktury: Imię i nazwisko?
- Doktor habilitowany Jan Kowalski.
Wpisuję Jan Kowalski. Kolejny wybuch.
- Pan jest głuchy czy głupi? Mówiłem doktor habilitowany, więc tak proszę wpisać!
Wciskam więc gdzieś z przodu dr. hab. Kilka kolejnych linijek i faktura gotowa. Oznajmiam, że muszę udać się do kierownika po pieczątkę.
- To nie masz jej przy sobie? Co to za sklep! Jakieś żarty... itd.
Trzydzieści sekund później wracam z pieczątką na fakturze. Gość wyrywa fakturę i obraca się na pięcie. Przypominam mu o podpisie na fakturze. Doktorek w szale:
- Baranie! Ja nie muszę się podpisywać. Moja księgowa, żona, czy nawet pies się mogą podpisać pod tym, to już moja sprawa. - Przy czym dodaje jeszcze kilka obraźliwych epitetów.
Oznajmiam, że ja nie postawię tam podpisu, dopóki jego tam nie zawita.
Gostek stawia trzy razy X i dalej mnie obraża.
Podpisałem się i oznajmiłem, że mamy wielu klientów, którzy nie skończyli szkół, ale podpisać się umieją, wstyd doktorze.
Cóż, buraków nie brak, ale mam wrażenie, że podkoloryzowałeś tę historię;)
Może i trafił się jakiś burak, ale z tym dr hab. nie uwierzę. No i nie jesteś od oceniania czyjejś parafy. A z drugiej strony... Moja mama prowadzi działalnosć zawodową pod firmą "XXX dr Grażynka Nowak", więc dokładnie tak musi mieć wpisane to na fakturze.
Ja wierzę w przykozaczenie w I pracy jeśli studiował i miał hajs od rodziców.
Jeśli nie potrzebował tej pracy a kedyne chciał ją mieć dla poczucia własnej wartości (żeby nie było, że do końca studiów nigdzie nie pracował) to aż dziwne jak by dawał aż tak sobą pomiatać.
A jak kierownik dostanie skargę której 90% będzie o zasadach sklepu "kazał mi iść do kasy!" to raczej uzna "był niemyły" za kolejny wymysł.
Po "dr" nie stawiamy kropki :)
Dokładnie, osobiście nawet nie zwróciłem na to uwagi, ale ogólnie dzięki temu komentarzowi przypomniało mi się, że po skrótach nie stawiamy kropek jeżeli składają się z pierwszej i ostatniej litery słowa, czyli np. dr z doktora czy nr z numeru.
Faktury nie trzeba podpisywać. Takie są przepisy.
Dokładnie, szkoda, że Cię minusują
Nigdy w życiu nie podpisałam faktury a brałam dziesiątki/setki (ma instytucję, ZHR).
Dopiero przy opisywaniu jej podpisywałam się pod opisem "do czego mi to było potrzebne".
Ja się raz z tym spotkałam ;) bodajże było to media markt w Warszawie. Właśnie najpierw sprawdzają czy sprzęt jest w magazynie, później idziemy do komputera, faktura, musiałam się właśnie podpisać, dostałam podpis i pieczątkę Pani, która mnie obslugiwala, a na koniec szłam do kasy z fakturą, gdzie zostawiłam oryginał, a zabierałam kopie :D a wszystko o zwykłe słuchawki xd
kopciuszek656 Nie mogłaś zostawić oryginału i zabrać kopi. oryginał jest dla nabywcy, kopia dla wystawcy.
Z tymi fakturami to zależy od sklepu. U mnie w pracy każdy dokument bez wyjątku MUSI być podpisany przeze mnie i klienta jeśli to dla niego jest wystawiony. Inaczej dokument jest nieważny. Tak szef kazał, to musze pilnować żeby te podpisy się jednak znalazły gdzie trzeba;)
Oczywiście, że nie ma obowiązku podpisywania faktur. Zarówno sprzedawca, jak i kupujący nie muszą podpisywać się na fakturze.
Pewnie wewnętrzne procedury nakazują tak jak autor opisuje.
Ja to chyba też bym się wkurzyła na miejscu tego klienta...
Podsumowując wszystkie argumenty które podałeś: 1. faktur też z reguły nie podpisuję (tu widać że to Ty jesteś gościem od stwarzania problemów) 2. Dane do faktury trzeba wpisać dokładnie takie jakie są zatwierdzone przez skarbówkę. 3. Gościu pewnie Ci mówił że chce fakturę ale Ty pomimo tego SPECJALNIE pokierowałeś go do kasy gdzie ich nie wystawiają. (ja znam Was, sklepowe śmieszki) 4. Jak idę do stacjonarnego sklepu to wymagam żeby pokazywano mi towar który jest dostępny. Jak ktoś chce czekać to może sobie taniej przez internet zakupić.
Ale się wyżaliłeś to może Ci ulżyło, PMS ciężka sprawa..
ochłoną?
Też są u was takie sytuacje przy bramkach? Ktoś wychodzi, piszczą bramki. Podchodzę z uśmiechem. Witam się i proszę o przejście ponownie. A babka do mnie "co za *** procedury. Jakim prawem *** bedziesz mnie przeszukiwac" i więceh wyzwisk :(
Ochłoną?
Czym?
"On nie może dla mnie zapłacić tylko ma stać w kolejce?" niech zgadne autorze... Jesteś z Podlasia?
Chyba DOKTORZE HABILITOWANY, ty nieuku! Szacunku do ludzi nie masz!!!☺