Kiedy byłam dzieckiem (około 8-10 lat) lubiłam bawić się na dworze w dokarmianie pająków. Na moim podwórku było mnóstwo zakamarków, gdzie siedziały pająki ze swoimi poziomymi pajęczynami. Żal mi ich było, bo wyglądały swoimi głodnymi oczkami ze swoich pajęczynowych jamek i wypatrywały potencjalnej ofiary, więc szybko wpadłam na pomysł, że mogę łapać dla nich muchy i podrzucać. Problem w tym, że muchy szybko im odlatywały, bo często te pajęczyny działały jak trampolina. Wymyśliłam więc, że będę odrywać im skrzydełka. Dzięki temu wykarmiłam wszystkie pająki na swoim podwórku.
Z perspektywy czasu myślę, że nie powinnam karmić ich codziennie i że to nie była do końca odpowiednia zabawa dla dziecka. Mimo to zamiłowanie do pająków mam do dzisiaj, a mój dom pełen jest kątników, których nie mam serca wyrzucać lub zabijać. Może i stałam się wrażliwa, ale na myśl o wyrywaniu skrzydełek muchom przechodzą mnie dreszcze i staram się nie wspominać o tym.
Dodaj anonimowe wyznanie
Też dokarmiałam pająki w dzieciństwie, ale teraz ginie każdy którego zobaczę w domu 😄
Krilan2 - można 👌
@Krilan2
Można. Ja mam ze swoimi umowę - jeśli trzymają się w miarę z daleka, to je zostawiam. Ale jak mi któryś za bardzo się zbliży, to kapeć idzie w ruch.
@Krilan2 to nie kwestia okrucieństwa. Mój facet ma alergie na ich jad i jest masakra jak go jakiś ugryzie. A ja ich po prostu nie lubię. Zwłaszcza kątników. Nasoszniki jeszcze zostawię, jak są daleko ode mnie (ale to chyba się nie zalicza bezpośrednio jako pająk)
To w jakim Ty syfie żyjesz ze masz pełno pająków? Ścierasz kurze i odkurzasz wogole?
Pewnie ściera kurze, ale jak widzi pajęczynę to omija.
Chyba, że to stara pajęczyna, po której widać, że jest opuszczona.
Nie trzeba mieć syfu w domu żeby zalęgły się pająki. Wiele zależy od tego w jakiej okolicy się mieszka np. na wsi jest większe prawdopodobieństwo posiadania sporej ilości pajęczych lokatorów ale nie tylko od tego co zależy.
Przecież autorka wyraźnie napisała, że działo się to na dworze.
W dzieciństwie na dworze. Teraz ma je w domu.
A znasz parówo powiedzenie: "Szczęśliwy to dom gdzie pająki są"?
U moich rodziców na wsi latem jest mnóstwo ogromnych pająków, najbardziej lubią robić pajęczyny w kątach przy oknach. Z kolei odkąd mieszkam w mieście jeszcze nie widziałam takiego pająka.
Są trochę straszne, ale pożyteczne, więc rodzice ich nie likwidują, chyba że przeszkadzają. Ale wtedy wystarczy w ciągu dnia, kiedy jeszcze nie powychodziły, pościągać pajęczyny. Pająki pójdą sobie wtedy gdzie indziej, a nie będziemy ich mieli na sumieniu
Moja siostra znosiła każdego "biednego" pająka do domu. Robiła im mieszkanka w słoikach, które stawiała w naszym pokoju, nadawała im imiona i karmiła.
Wyniosła bym ją na balkon razem z tymi słoikami😅😅😅
Chomisia Też chciałam ją wtedy wywalić razem z tą całą hodowlą, ale matka mi zabroniła, bo "to jeszcze dziecko i niech ma to swoje minizoo"
Wyniósłbym je obie z tymi słoikami :)
Te małe pająki mają oczy?
Juz sam początek o pająkach przyprawil mnie o dreszcze 😅😅 ale wyznanie dobre 😁😁😁
Żeby lubić pająki, trzeba mieć jakieś zboczenie umysłowe.
Pająki są ładnymi istotami i pożytecznymi. Staram się ich nie zabijać. Zostawiam je w spokoju albo ewentualnie łapię do ręki i wyrzucam za okno.
Ja robiłem tak specjalnie żeby oglądać, jak pająki zabijają te robaki.
Też tak robiłem, tyle że mając 20 parę lat.
Tylko te małe pająki w kątach to nie kątniki, miłośniczko pająków. Nie wyobrażam sobie by ktoś, nawet bez arachnofobii posiadał chociaż jednego kątnika w domu...
Mam wiele kątników olbrzymich w domu :)
Przychodzą wczesną jesienią i odchodzą na wiosnę. Nikt ich nie wyrzuca, nikt ich nie zabija. Najwyżej przeganiamy je z miejsca na miejsce, jak przeszkadzają komuś. Cała rodzina jest do nich przyzwyczajona, tylko wieczorem -gdy wychodzą z kryjówek - trzeba uważać, żeby na takim przypadkiem nie stanąć, ale są na tyle duże że o to w sumie ciężko :D. Czasem siedzimy i obserwujemy jak biegają po salonie, czy korytarzu; całkiem to fascynujące, nawet po latach mieszkania z nimi.
Arien, okropienstwo. Brr
Straszne. Balabym się wejść do mieszkania, w którym biega tyle tego "robactwa". Ble ble i jeszcze raz ble.
To ja miałam odwrotnie - gdy zobaczyłam żywa jeszcze muchę złapana w pajęcza sieć to ją ratowałam z opresji żeby pająk jej nie zjadł.