#UMDJS

Pracuję w centrum handlowym na stoisku z zabawkami. Kojarzycie takie wysepki, prawda? Do moich obowiązków należy sprzedawanie towaru, a to że mamy też stanowiska dla dzieci, żeby mogły się pobawić towarem przed zakupem, to tylko chwyt marketingowy (gdy dziecko bawi się pół godziny jedną rzeczą i nie chce odejść, to w 90% przypadków rodzic dla świętego spokoju to kupi). Niestety, rodzice często traktują te stanowiska jak darmowy plac zabaw, a mnie jak opiekunkę, chociaż cała wyspa obwieszona jest czerwonymi napisami: zabawa tylko pod opieką rodziców; oprócz tego jest też cały dłuższy regulamin korzystania z tych stanowisk. Zazwyczaj rodzice pilnują dzieci, ale zdarzają się przypadki, po których ręce opadają i brakuje mi słów. Kilkoma takimi chciałam się z wami podzielić.

1. Matka z synem, na oko trzy-, czteroletnim. Usiadła z nim przy zabawce, spoko. Odwróciłam się tyłem, bo miałam klienta. Skończyłam, patrzę - matki nie ma. Pytam małego gdzie jest, a on, że w sklepie. Rozumiecie? Dorosła kobieta zostawiła swoje trzyletnie dziecko samo bez opieki i poszła na zakupy. Nie ma jej dziesięć minut, dwadzieścia, przy trzydziestu wezwałam już ochronę centrum i właśnie oddawałam im dziecko, kiedy mamusia łaskawie się zjawiła. Takiego opierdolu nigdy nikomu nie zrobiłam jak jej. A matka tylko głupio stoi i się szczerzy, bo ona przecież nie jest idiotką, wcale nie zostawiła swojego synka samego na środku centrum handlowego pełnego obcych ludzi. Na pytanie z kim go zostawiła w takim razie, bo ze mną na pewno nie, spaliła tylko buraka i uciekła z dzieciakiem.

2. Rozmawiałam z klientem, kiedy podeszła kobieta i zapytała gdzie jest jej dziecko. Zapytałam jakie dziecko, na co ona, że jej syn przyszedł się pobawić, a teraz go nie ma. To mówię jej, że mam klienta i nawet go nie zauważyłam, zresztą to nie jest moja praca, ona powinna przyjść z nim. Darła się na mnie kilka minut, ochroniarz musiał interweniować, bo co ja sobie wyobrażam, ona oddała?! mi przecież dziecko pod opiekę. Uspokoiła się dopiero jak klient, z którym rozmawiałam, powiedział jej, żeby się nie kompromitowała, tylko zaczęła szukać bachora, bo to, że go zgubiła, to tylko i wyłącznie jej wina.

Za każdym razem zadaję sobie jedno pytanie: a co jeśli coś by się stało? Wypadków nie brakuje, dziecko spadnie z krzesła, rozbije głowę, co wtedy? Nikomu tego nie życzę, ale różnie może być. Przeraża mnie nieodpowiedzialność niektórych rodziców i chociaż sama nie mam dziecka, nie potrafię sobie wyobrazić, że ja swoje miałabym tak samo zostawić.
Marcia Odpowiedz

Pamiętam jak kiedyś zabrałam moje dwie bratanice, dwie ich koleżanki i pięcioletnią córkę kuzynki na plac zabaw - przez co miałam pod opieką pięć dziewcząt 3-7 lat. Pomagałam młodym wchodzić na zjeżdżalnię, kiedy starsza bratanica podbiega i mówi, że jakaś pani chłopczyka zostawiła. Zerkam kontrolnie, bo może po prostu matka odprowadziła dzieciaka w wieku takim, że mógł zostać sam. Ale nie, widzę chłopca na oko 4 lata. Podchodzę, pytam, mama poszła. No dobra... Młody o dziwo nie płakał za matką, ja już z braku laku zajęłam się też i nim, no bo co miałam z dzieciakiem zrobić, nie jego wina. W końcu, kiedy planowałam już dzwonić na policję, łaskawie pojawiła się matka. Na moje pretensje stwierdziła, że jak już zajmowałam się piątką, no to szóstym też mogłam. No ja pierdziele... Może nawet i bym się jej zajęła przez chwilę dzieciakiem, nie wiem, ale mogła chociaż zapytać, poprosić, żebym na niego spojrzała, a nie wrzuca kilkulatka na plac zabaw i radź sobie sam.

nata

"Za moich czasów" normalne było, że 4-5 letnie dzieci wychodziły już same na podwórko, więc absolutnie nie widzę w tym nic złego. Trochę gorzej, że ta kobieta stwierdziła, że powinnaś się nim zająć.

Kasjer204

Za moich czasów też sama latałam gdzie popadnie.. ale czasy na prawdę się diametralnie zmieniają. Ilu sobie chodzi pedofilów to jedno. A poza tym dziecko w pół minuty może zniknąć z oczu. A co może sie z nim później stać to nikt nie ma pojęcia..

Marcia

Jasne, ja też za dzieciaka biegałam samopas jako kilkuletnie dziecko, a jako 7latka zajmowałam się 3letnim kuzynem. Biegałam samopas w latach 90 i naprawdę wszystko rozumiem, wiem jak to było. Mam jednak wrażenie, że wtedy dzieciaki były bardziej przedsiębiorcze - tak, głównie dlatego, że je puszczano luzem musiały się wszystkiego nauczyć. Jednak plac zabaw nieogrodzony, niedaleko ulica. Jasne, mógł być ogarnięty i wiedzieć jak zachowywać się w mieście, ale skąd ja to miałam wiedzieć? Wiem jaka jest moja młodsza bratanica, ona w takiej sytuacji sama nie wiedziałaby co ze sobą zrobić. A skoro matka stwierdziła, że trzeba się nim zajmować i ja miałam to zrobić, to najwidoczniej nie był zbyt ogarnięty pod tym względem. A zostawianie dzieciaka, który nie umie sobie zapewnić bezpieczeństwa w środku miasta, na nieogrodzonym placu zabaw uważam za głupotę. Wina czasów, że dzieciaki nie ogarniają, ale z drugiej strony co jest lepsze - puszczanie maluchów samopas "róbta co chceta", czy jednak kontrolowanie choć trochę przez tych 4-5 pierwszych lat życia. Nie mnie oceniać.

Ragdoll Odpowiedz

Do wielu rzeczy potrzebna jest nauka i zdawanie trudnych egzaminów, a rodzicem może zostać każdy debil.

rokiowca Odpowiedz

Bawialnie chyba dają jakas zgodę do podpisania jak się zostawia u nich dzieciaka. Więc spytaj się następnym razem czy coś u Ciebie podpisywali

Pers Odpowiedz

30min czekałaś z wezwaniem ochrony? Maks 5min bym poczekał i sru po opiekę dzwonić.

MalinoweGofry Odpowiedz

W tym przypadku gdzie pani poszła do sklepu to bym wcale nie czekała tylko od razu dzwoniła po ochronę.

dupaputina Odpowiedz

Święte matki karyny

coztegoze2 Odpowiedz

W tym pierwszym przypadku to po prostu powinno się wezwać policję za porzucenie dziecka bez zastanawiania jak rodzin nie wraca po 10-15 minutach. I niech się policji tłumaczy. Kamery w centrum handlowym pokażą, że uzgodnień nie było.

Dodaj anonimowe wyznanie