#URoks
Rodzina z obu stron nie mogła doczekać się naszego dziecka, wiedzieli, jak długo się o nie staraliśmy. A że nasz syn miał być najmłodszy i chyba ostatni z licznej gromady dzieciaków, dostaliśmy masę ubranek i zabawek. Godzinami przeglądaliśmy je i zachwycaliśmy się tym, jak nasz syn będzie maleńki.
Opiekę ciążową załatwiliśmy oczywiście prywatną, na ekologiczne witaminy dla mnie wydawaliśmy więcej kasy, niż wypadało. Wszystko dla dziecka.
Piszę o tym, żeby uświadomić wam, jak bardzo cieszyliśmy się z tej ciąży. Wszyscy mówili mi, że będę idealną matką. A później okazało się, że muszę mieć cesarkę.
Wyjęli ze mnie małego, pokazali mi go, a ja nie poczułam niczego. Pamiętam, że był maleńki i ciepły, wyjątkowo ładny jak na noworodka, ale o wiele wyraźniej pamiętam to, jak mnie zszywali, jak grzebali mi we wnętrznościach.
Kiedy odwieźli mnie na salę i minął mi pierwszy szok, nic się nie zmieniło. Mały był wyjątkowo grzeczny, ale ja nie potrafiłam go wziąć na ręce. Głaskałam maleńką główkę, próbowałam przystawiać go do piersi i czułam tylko pustkę. W nocy nie spałam ze strachu, że nie usłyszę jego płaczu, więc praktycznie słaniałam się ze zmęczenia. W pierwszej dobie na noc oddałam go na noworodki, ale później jakaś położna wypomniała mi, że co że mnie za matka, skoro nie chcę zajmować się własnym dzieckiem. Więc przez kolejny tydzień pobytu spałam tylko wtedy, kiedy syna zabierali na badania.
Nie potrafiłam zmienić mu pieluchy, bałam się zakładać te śliczne ubranka, które z taką radością kupowałam w ciąży. Chyba każda położna z oddziału próbowała przystawić małego do mojej piersi, ale on tylko płakał i w końcu zasypiał z wyczerpania. Bałam się, że umrze z głodu, ale w szpitalu potępiali karmienie butelką.
Chciałam zasnąć i się nie obudzić. Albo cofnąć czas i nigdy nie zajść w ciążę. Bałam się powiedzieć o tym mężowi, który syna pokochał od razu i bezgranicznie. Rodzina przyjeżdżała w odwiedziny praktycznie codziennie, a ja nas granicy płaczu grałam dobrą mamusię. Każde pozytywne uczucie do syna od razu zabijały wyrzuty sumienia, że sobie nie radzę, że nawet nie potrafię nakarmić własnego dziecka.
Żeby jakoś to zakończyć napiszę, że nawet miłość do dziecka rodzi się powoli. Teraz syn ma prawie cztery miesiące, kocham go nad życie. Karmię piersią, noszę, tulę, świata poza nim nie widzę. Tylko wciąż z tyłu głowy mam strach, czy te pierwsze tygodnie nie wyrządziły mu jakiejś krzywdy. Czy nie zepsułam mu psychiki już na samym początku życia.
Wyrzuty sumienia będę mieć już chyba do końca życia.
Ta położna powinna dostać w czerep
Niestety u nas w kraju opieka psychologiczna dla kobiet po porodzie/poronieniu praktycznie nie istnieje.
Lepiej po pensji ale to tylko mała sugestia
Krzywdę wyrządził Tobie personel szpitala
Właśnie nie wyobrażam sobie, jak można chociażby kobiecie po cesarce wciskać na noc dziecko. Niby jak miałaby opiekować się noworodkiem kobieta z cewnikiem, kroplówką i ledwo wstając? Ja rzygałam przy każdym ruchu.
@PrzezSamoH
Miałam cc teraz w marcu, kiedy zniesione zostały porodu rodzinne i odwiedziny w związku z pandemią. Pod opieką położnej dzieci były niecałe 12h po porodzie- tzn. były przy nas, ale w związku z utrzymującym się znieczuleniem podawano nam je tylko do karmienia. Jak tylko stanęłyśmy na nogi i wzięłyśmy prysznic zostałyśmy przeniesione do prywatnych sal- każda osobno ze swoim dzieckiem. Położne wzywane były tylko na alarm. Ja na szczęście błyskawicznie doszłam do siebie, ale byłam przerażona, gdyż to moje pierwsze dziecko i podobnie jak autorka bałam się zasnąć z obawy, że coś mu się stanie, a ja się nie obudzę bądź nie zareaguję dość szybko przez świeżą ranę. Tak czy siak każda z nas po cc była sama z dzieckiem na sali, a odwiedziny, jak wspomniałam- zabronione.
Frozen - to nigdy się z tym nie spotkałam :) Może to też kwestia miasta (lub pandemii?), bo każda kobieta w mojej rodzinie i koleżanki miały podobnie niezależnie od szpitala - najpierw sala pooperacyjna, pionizacja po kilkunastu godzinach od zabiegu. Wtedy dzieci były pod opieką położonych, ale przynoszone non stop do matek. Przeniesienie do zwykłej sali następnego dnia bliżej południa w zależności, o której ktoś miał cesarkę - do tego czasu cały czas kroplówka i cewnik, ograniczenie chodzenia, położna ciągle do nas wpadała sprawdzić, jak się czujemy.
Dla mnie oddać dziecko kobiecie po 12 h to takie trochę szaleństwo, bo samopoczucie jest różne. Można nagle zemdleć, dziewczyna jest sama w sali i co dalej? Mnie nawet nie wolno było wykąpać się bez pielęgniarki (pod opieką męża) ze względu na te wymioty i zawroty głowy (chyba przez podwójne znieczulenie). Też początkowo bałam się spać przy młodym, pierwsze dziecko, po problemach z oddychaniem. Na szczęście czasy lepsze, bo mąż mógł być u nas w ciągu dnia :)
A szpital w pandemii też przeżyłam, bo miesiąc siedzieliśmy z zapalaniem płuc, ale w sumie było dość normalnie poza brakiem odwiedzin i bez możliwości zmiany opiekuna dziecka :)
Koleżanka miała przodujące łożysko, generalnie krwotok na maxa. 3 dni po porodzie nie miała siły wstać a i tak jej przywozili dziecko i zostawiali, ledwo to dziecko była w stanie trzymać.
Miałaś klasyczna depresje poporodową. Hormony, zmęczenie, stres, nowa sytuacja.
I beznadziejne położne.
@asienaebaam czasami matki tak mają że dziecko wydaje im się po porodzie obce, mało kto o tym mówi, bo przyjęło się że zaraz po porodzie gdy weźmiesz dzieciątko na ręce to odrazu je będziesz kochać najbardziej na świecie itp. Oczywistym jest ze pewnie u wielu matek tak jest :) co nie oznacza że u każdej.
Uspokój się kochana :) jesteś cudowną mamą i nie wyrządziłaś małemu żadnej krzywdy. To był baby blues, świetnie, że to już za Tobą, ciesz się każdym dniem, dzieci szybko rosną
To Twoje pierwsze dziecko, więc nie dziwię sie, że nowa sytuacja Cię przerosła. Pierwsze chwile są trudne szczególnie przy pierwszym dziecku, ja też nie wiedziałam jak przystawić dziecko miałam wklęsłe brodawki, nie spałam tak jak Ty bo bałam sie , że coś się stanie. I właśnie to jest dowód na to, ze od początku bardzo go kochałaś, Twoja troska, brak snu , strach, że jest głodny. A co do personelu szpitala to szkoda słów, czyli dziecko miało być głodne bo potępiali karmienie butelką. No fajnie, a jak jakaś matka od początku chciała karmić butelka to też jej na to nie pozwalali. Prywatna klinika , a opieka karygodna.
Czytam takie wyznania i szlag mnie trafia. Ty nie zrobiłaś nic złego!Twojemu dziecku nic nie jest! To personel zawalił po całości. Kochasz swoje dziecko i dbasz o nie. Tylko to się liczy
To jest najgorsza część braku edukacji w tym zakresie. Moja mama, ciotka i siostra mówiły mi, że pokochały dziecko dopiero po kilku tygodniach. Że na początku zajmowały się nimi z przyzwoitości, a pokochały je jak wytworzyły z nimi więź. Mówiły też, że dziecko uczy się jeść, a matka uczy się karmić. Także początki zawsze są trudne. I powinno się to mówić każdej ciężarnej kobiecie, żeby nie musiały przeżywać tych wyrzutów sumienia co Ty.
Obiecuję Ci, że nie wyrządziłaś mu żadnej krzywdy brakiem miłości na początku i nie jesteś gorsza od reszty kobiet <3
Irytujesz mnie. Masz zadatki na nadopiekuńczą i trochę postępującą nielogicznie matkę. Nie mogłaś spać, a co niby twoje czuwanie i doprowadzanie się do wycieńczenia miało zmienić? Kontrintuicyjne działanie. Teraz mówisz o "oczku w głowie" czy noszeniu dziecka cały czas przy sobie - weź zluzuj. Przypomnij sobie, że wychowujesz po prostu nowe życie żeby było jak najszybciej zdolne do przeżycia i poradzenia sobie w każdej sytuacji BEZ ciebie. Ze efektem wychowania ma być to, że jesteś dziecku niepotrzebna, ale cię lubi. Nie zagłaszcz.
Chyba cię matka nie kochała.
Ktoś cię skrzywdził.
Bo ja wiem, czy zagłaskuję. Syn sypia sam w swoim łóżeczku, we własnym pokoju. Zasypia również sam, bez płaczu, co jest zasługą szpitalnych położnych. Zabierały małego na naświetlania i przynosiły mi go dopiero wtedy, kiedy nie miał już siły płakać. W szpitalu nauczył się, że płacz nie ma sensu, bo i tak nikt mu nie pomoże. Ale czy to znaczy, że czuł się choć odrobinę mniej nieszczęśliwy?
Dlatego noszę i tulę. Mam nadzieję, że mały w końcu zrozumie, że nie jest sam i może wołać o pomoc. I jest już lepiej, bo ostatnio zaczął płakać, gdy budzi się nad ranem, prędzej tylko leżał przestraszony, z zaszklonymi oczami.
A jeśli skutkiem ubocznym ma być wyższe poczucie własnej wartości i wiara w to, że rodzice w razie kłopotów zawsze pomogą, to niech jest zagłaskany, co mi tam. Do matury raczej go na rękach nosić nie będę.
oooo boze nie
widzialam wczoraj film o stylach przywiazania, poogladaj sobie, tam babeczka jasno mowi, ze takie wyplakiwanie dziecka i ignorowanie odbija sie potem na calym zyciu
z uwagi na mityczne blokowanie linkow, ktorego nikt tu w sumie nie potwierdzil, odsylam do filmiku Trauma wczesnodziecięca i lękowe style więzi - dr Elżbieta Zdankiewicz-Ścigała na yt
Dobrze bazienko, że zwracasz uwagę na takie rzeczy, jak ignorowanie płaczu dziecka. Praktyka PRL-owska. Efekty możemy podziwiać na własne oczy.
Serio, prywatna opieka szpitalna a taki chamski personel?
Prywatna opieka ciążowa, możliwe, że cesarke i opieke poporodową miała w szpitalu miejskim, stąd takie warunki.
No ale ta położna, która miała się nią opiekować i dostała za to dodatkową kasę zachowała się co najmniej nie w porządku...
Ta położna była prawdopodobnie zwykłą położną na NFZ
To naturalna reakcja organizmu po porodzie, więź z dzieckiem czasem tworzy się dopiero po kilku tygodniach. Jedną z teorii próbujących wyjaśnić ten mechanizm jest ochrona psychiki matki przed ewentualną śmiercią dziecka. Przed wynalezieniem nowoczesnej medycyny śmiertelność noworodków była bardzo duża dlatego więź budowała się dopiero po jakimś czasie kiedy szanse na przetwanie były większe. W wielu kulturach imiona dzieciom nadawało się dopiero po kilku miesiącach a nawet latach bo ludzie wiedzieli że dziecko może nie przeżyć. Oczywiście teraz śmiertelność noworodków jest niewielka ale pewne mechanizmy w naszej psychice pozostały z tych bardziej brutalnych czasów.