#Uvgtf
Problem tkwi w tym, że oboje jesteśmy "po przejściach". Zdradzani, zostawiani, wyszydzani przez najbliższych.
Ufamy na świecie chyba tylko sobie nawzajem... A i to nie do końca.
Bo często rozmawiamy o swoich odczuciach, obawach (cóż, myślę, że tak właśnie powinno się postępować w związku) i... Cały czas boimy się oboje, że znów to się powtórzy. Że to drugie odejdzie, zdradzi, że...Wbije nóż w plecy. Zawsze pozostaje taka podskórna obawa.
Co ciekawe, nie ma w nas zazdrości, chorobliwej ani żadnej, paniki albo szału. Tylko spokój, ciągłe pogodzenie się z tym, świadomość, że lada moment ukochana osoba może odwalić jakiś numer i zniknąć nam z życia.
Tak, próbowaliśmy terapii. Nie, nie pomogło nam.
I... Najpiękniejsze, ale też najstraszliwsze są dla mnie momenty takie, jak dziś przed świtem, kiedy przez sen poczułam, że mój mężczyzna przytula się do mnie jak do gigantycznego pluszowego misia i płacze, mocząc mi cały rękaw. "Nie wierzę, że wciąż tu jesteś".
A ja myślę często tak samo... Przecież już dawno powinien odejść, to byłoby normalne.
Zastanawiam się, czy tak można żyć na dłuższą metę - w strachu, że wszystko może się skończyć. Może tymi obawami zniszczymy sami siebie.
Ale z drugiej strony, to niesamowite uczucie, mieć te same lęki i obawy, co ukochany człowiek i być całkowicie w nich zrozumianym. I może chciałabym, żeby tak już pozostało.
Strasznie to egzaltowane, a mam wrażenie, że w życiu każdy z biegiem lat dochodzi do takiego wniosku: prawie wszystko w moim życiu było tymczasowe.
Już przez ponad rok piszę historię, w której relacja między bohaterami jest bardzo podobna do Waszej, pełna zaufania i głębokiego uczucia. I pomimo, że to, co tworzę, to tylko opowieść, nieraz już przy tym zdarzyło mi się płakać z emocji, podczas gdy "w prawdziwym życiu" nie pamiętam, by cokolwiek było w stanie wywołać u mnie łzy... Wobec tego nie wiem, czy mam prawo powiedzieć, że rozumiem, przez co przechodzicie, ale naprawdę wyobrażam sobie jakie to może być czasem wykańczające i ciężkie...
No cóż, w każdym razie życzę powodzenia, szczęścia i aby Wasz związek kwitł, rozwijał się jak najdłużej. Bo naprawdę szkoda byłoby stracić tak wyjątkową relację. A jeśli coś naprawdę, widocznie zacznie się psuć, możecie wypróbować terapię dla par.
@SorryEverAfter czy gdzieś można to przeczytać?
Z ogromną chęcią bym to przeczytała!=)
Próbowali.
/\ <--- namiocik i będę tu koczować, może SorryEverAfter tu jeszcze zajrzy ^•^
Powinniście to zmienić bo inaczej będą was dręczyły myśli w obawie o stratę ukochanej osoby...Pójdźcie drugi raz na terapię proszę wasz związek jest cudowny lecz za trzeba wymazać z pamięci to co było kiedyś i żyć teraźniejszością 💓💓
Tak to je jak sie grzeszy w dlugim zwiazku i wstrzymuje se slub
Myślę że czas będzie rozbudza w was coraz większe zaufanie. Poza tym myślę że ślub może też wam trochę pomóc bo to już większe zobowiązanie niż samo bycie że sobą
Bardzo delikatne i wyjątkowe "D
Musicie oboje zdrowo ze sobą porozmawiać. Wzajemnie opowiedzieć sobie co czujecie, czego oczekujecie i jakie są wasze plany. Może czas na kolejny krok? Zaręczyny? Małżeństwo? Tylko oboje musicie czuć, wiedzieć czego chcecie i szczerze to drugiej osobie wyznać.
Tak na logikę, zdrowy rozsądek i suchą bez emocjonalną kalkulację. Małżeństwo nie jest na zawsze, ma być "tylko" do końca życia. Jeśli macie po 25 lat to musicie zadać sobie takie proste pytanie: Czy ja z nią/nim wytrzymam jeszcze 60-70 lat i czy tego chcę? A następnie odpowiedź na to pytanie przekazać drugiej osobie. Jeśli oboje naprawdę tego chcecie to nie ma się czego bać. Możecie wreszcie przestać się bać! Tylko oboje musicie być w takim momencie cholernie szczerzy, przed drugą osobą i przed samym sobą.
Ja też miałem takie obawy, bo przecież wszystkie moje poprzednie związki się skończyły. Dopiero taka szczerość i jasne postawienie sprawy spowodowało, że przestałem się bać.
Idźcie na wspólną terapię. Jeśli naprawdę chcecie ze sobą być na długo to wasza relacja nie może was wyniszczac. Oczywiście nie znikną wasze problemy za pierwszym razem Ale będzie pomału coraz lepiej. Naprawdę warto. Trzymam za was kciuki! :)
Przecież już próbowali terapii
Istnieje wielu terapeutów i metod terapii.
Życie w ciągłym strachu jest masakrycznie wyczerpujące. Co gorsza w moim mniemaniu takie ciągłe martwienie się jakby naprawdę ściągało te problemy na głowę..