#Wevbz

Było to w liceum. Już nie pamiętam w której klasie.
Razem z moją koleżanką z ławki i jej sąsiadką robiliśmy projekt w domu mojej koleżanki. W domu był też jej starszy brat. Siedziałyśmy zamknięte w pokoju. W pewnym momencie wchodzi jej mama, która właśnie wróciła skądś z jej tatą, i pyta czy jest jej brat. Ona odpowiada, że przecież jest. Mama wychodzi. Potem słychać syrenę. Ja się śmieję, że to po nią jadą.

Potem koleżankę wola jej mama. I słychać krzyk. Okropny krzyk. Wpada z powrotem do pokoju i krzyczy, że jej brat właśnie się powiesił na klamce od drzwi i nie żyje... Nie wiedziałam co powiedzieć. Potem poszłyśmy do domów. Jak wróciłam do domu to oczywiście obiad na stole i dopiero wtedy zaczęłam płakać. Powiedziałam co się stało, a moi rodzice nic. Zero reakcji.

Koleżanka przez kilka dni nie chodziła do szkoły. Ja nic nie mówiłam nikomu bo po co? Tylko wychowawczyni i dwóm najbliższym kolegom. Na szczęście był normalny pogrzeb. A potem koleżanki się dowiedziały i z pretensjami, że nikt im nie powiedział. Jak dla mnie im mniej osób wiedziało tym lepiej było mojej koleżance, lżej wrócić do normalnego życia.
Taka smutna historia.
CichoxCiemna Odpowiedz

Tak mnie trochę zastanawia czy nie było nic słychać ( Nie czepiam się jak coś).

GoMiNam

Jak na klamce od drzwi, to raczej nie, bo zwyczajnie coraz bardziej zaciskasz pętle (czy to sznur, czy pasek od spodni). Nie korzystasz ze stołka, jak w przypadku przewieszenia liny pod sufitem.

muminek01

nie słychać.. Nic kompletnie nie słychać, czy to na rurze, czy na klamce cisza jak makiem zasial.

Nastolatki raczej nie są ciche A do tego układ mieszkania wyciszał odgłosy.

Dajka11 Odpowiedz

Może jestem głupi i nie umiem sobie tego w żaden sposób wyobrazić, ale naprawdę nie mam pojęcia jak miałoby działać powieszenie się na klamce od drzwi.

ruuudziix

Smierć poprzez uduszenie.

Dajka11

Jak się umiera to sobie wyobrażę, jak chcesz się powiesić na klamce - tego już nie.

makowapanienka

@Dajka nie na tej części klamki którą chwytasz tylko na tej stabilnej części.

Olusza

Ale jak się powiesić na czymś, co jest tak blisko ziemi?

Dajka11

Aaaaha! Że też o tym nie pomyślałem. To było takie proste....

Dzięki @makowapanienka ;)

roobaczeeek Odpowiedz

Kiedy masz depereche, wchodzisz na anonimowe a tu pierwsze co czytasz o człowieku który się powiesił jak i wcześniej o dziewczynie która chce popełnić samobójstwo. Kurde to smutne ☹️

nata Odpowiedz

Jej mama najpierw zadzwoniła po karetkę, a dopiero potem wydarła się z przerażenia? Coś mi tu nie gra.

Xdffffffff

Siostra wydarla sie z przerazenia:)

nata Odpowiedz

Nie chcę nic mówić, ale mam nadzieję, że stwierdzenie "powiesił się i nie żyje" nie było równoznaczne z niepodjęciem próby reanimacji?

SugarOfficial Odpowiedz

Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć na czy polega sposób powieszenia się na klemce? Nigdy o takim nie słyszałam a wolę nie widzieć co mi wujek Google ma do powiedzenia i pokazania ;P

xkimagx

To po prostu uduszenie raczej

Wychodzezamaz

Po prostu ktoś zakłada pętlę na szyję i siada i tak się da udusić

SugarOfficial

Dzięki! W końcu zrozumiałam ;D

Pusia Odpowiedz

Dzisiaj się prawie powiesiłam na klamce i prawie skończyłam swój marny żywot. Powód, dlaczego do tego nie doszło to fakt, że nie wiem, jak zrobić to skutecznie. A tu wyznanie o samobójstwie na klamce. To nie przypadek...

Annabel

Mam nadzieję, że ten komentarz nie został napisany szczerze i nic takiego nie miało miejsca...

Pusia

Owszem, miało. Nie robię sobie żartów tego typu.

Akwarelowemorele

W internecie nic nie jest prawdziwe dopóki ktoś tego nie udowodni.

jonoforeza

No nie! A jesteś moim ulubionym anonimowym ekspertem od poprawnej polszczyzny.

Mam nadzieję, że akurat w tej kwestii nie będziesz chciała się doszkalać.

Pusia

Ok, nie jest może to udowodnione (bo jak udowodnić?), ale jestem pewna tego, co zrobiłam. Nie rozumiem tego minusowania - toż to też jest wyznanie, lecz w komentarzu. Tematyka powszechna, ludzie codziennie się zabijają z powodu przerastającej ich choroby, która zaczyna władać umysłem. Dlaczego napisałam to - nie wiem. Anonimowo podchcodzę na luzie (jakkolwiek to brzmi) do kwestii własnej choroby i moich nieudolnych prób zdjęcia się z tego świata. To nie jest tak, że w życiu realnym o tym trąbię - w zasadzie nie chcę tam tego roztrząsać. Co do szczegółów - sama się zdjęłam z klamki, nikt nie interweniował, nie poddusiłam się nawet. Poszłam spać. Jakby nic takiego nie miało miejsca, tylko jakbym wróciła z pracy i była zmęczona. Frustracja narasta, czasami mam bekę z tego. Tak, chodzę do psychologa i psychiatry.

Pusia

Co? XD
Serio uważasz, że jak się kogoś ma (lub nie), to jest już wszystko załatwione, można się rozejść, bo choroba nie dotknie takiego człowieka? Przecież obecność innych ludzi to nie jest talizman chroniący przed depresją. To może dotknąć każdego. Możesz mieć tak bardzo wszystko, że nawet w pakiecie będziesz mieć depresję.
I raczej ci się osoby pomyliły, jestem singlem, mam garstkę znajomych i w zasadzie tyle.

Odelo

Etanolansodu, ty pieprzysz takie głupoty, że aż mnie głowa od nich boli...

Pusia

Posiadanie kogokolwiek nie chroni przed samobójstwem. To tak nie działa. W środku jest od groma różnych uczuć, które ciężko uzewnętrznić: rośnie frustracja, stres, zmęczenie obecnym stanem, nie widzi się poprawy, ani sensu egzystencji. Tego nie da się wyrazić. Ja nie żyję dla kogoś, tylko dla siebie. To po pierwsze. Znajomi raz są, innym razem nie ma. Ludzie codziennie odchodzą i pojawiają się nowi. Nie wątpię w to, że odejście bliskiej osoby jest bolesne i pewnie byłoby szokiem, gdyby mi się to udało, ale nie jestem małpką w cyrku i nie będę robiła przede wszystkim sobie krzywdy tylko po to, żeby innym nie było smutno. Mam na myśli, że krzywdę sprawia mi bezsensowna egzystencja, codzienne zmuszanie się do egzystowania. Może też warto zwrócić uwagę na to, że nawet nie każdy bierze na poważnie czyjeś nastroje. Widujesz się z kimś, rozmawiasz, okazujesz swoim zachowaniem, że coś się nie dzieje, a inni to bagatelizują, nie chcą wyciągnąć ręki. To dość ważne. Nie mówię za wszystkich, ale ja mam tak, że nie umiem poprosić o pomoc w tej kwestii. Upokarzające by było to dla mnie, gdybym poprosiła o wsparcie i dopiero wtedy je otrzymała. Chciałabym, żeby ktoś pomógł mi dlatego, bo widzi i się martwi, a nie dlatego, bo został wskazany i teraz ma poczucie obowiązku. Element wsparcia jest ważny przy leczeniu depresji, ale nie wyklucza on z góry możliwości zabicia się. To pokręcone, ja nawet nie wiem, jak mam to wytłumaczyć. Czuję, że piszę bez ładu i składu, bo naprawdę trudno jest opisać to, co hula w mojej głowie.

GoMiNam

@Etanolansodu, jak bardzo jesteś w błędzie.
Nawet posiadanie wszystkiego: chłopaka / dziewczyny, pieniędzy, dobrej pracy (czy dobrych wyników), bycie najlepszym we wszystkim, posiadanie pasji - nie uratuje człowieka.

Dokładnie miesiąc temu było głośno o 27-letnim chłopaku, który popełnił samobójstwo. Był popularny, miał pieniądze, koledzy z zespołu byli dla niego jak bracia (podczas ceremonii byli wpisani w rubryce rodzina, a nie przyjaciele, nieśli trumnę, byli mistrzami ceremonii), był sławny. Przygotowywał nową płytę.
Miał depresję, czekał na moment, kiedy koledzy z zespołu będą wystarczająco daleko. Mimo próśb o pomoc, zbagatelizowano problem - fani mówili: nie żartuj sobie. Zignorowano jego wołanie - jak się czuł - tego nie wie nikt.
Mało to popularnych osób popełnia samobójstwo? Przykład Jonghyuna z SHINee to niewielki ułamek tego co się może dziać w głowach celebrytów wszelkiej maści.

Robin Williams - większość kojarzy go z komediowych ról. Co się w środku niego działo - wie tylko on sam, skoro zdecydował się także na ten krok.

Można mieć wszystko, czego przeciętny człowiek by chciał od życia, ale jak widać nawet i to nie uchroni od depresji.

Tayla

Etanolan ale jak na ironie czesto ci ktorzy maja najwiecej przyjaciol czuja sie najbardziej samotni...

Zobacz więcej odpowiedzi (6)
JuzNieAnonimowy Odpowiedz

Brat był obecny ciałem, ale nie duchem.

Dodaj anonimowe wyznanie