#WowKT
Chyba w pierwszej klasie podstawówki zaczęliśmy omawiać „Plastusiowy pamiętnik”. Bardzo spodobał mi się tytułowy bohater i postanowiłam stworzyć sobie takiego małego, piórnikowego przyjaciela. Dbałam o niego, bawiliśmy się razem i nawet był pierwszym powiernikiem moich sekretów.
Pewnego dnia mój ojciec zachowywał się wyjątkowo nerwowo i aby odreagować złość (bo tylko tak mogę to wytłumaczyć), wyrzucił mojego przyjaciela przez okno wprost na ruchliwą ulicę.
Nie pamiętam, bym kiedykolwiek płakała tak jak wtedy. Straciłam coś najbliższego mojemu małemu serduszku. Próbowałam odnaleźć wyrzuconego przyjaciela, a później stworzyć nowego Plastusia, ale bez powodzenia. Ojciec natomiast widząc moje łzy, mówił: „Po cholerę ryczysz, przecież to tylko durny kawałek plasteliny”.
Dzisiaj mam 19 lat i nadal mi smutno, gdy wspomnę o moim Plastusiu.
"Jedynie dzieci wiedzą czego szukają - odparł Mały Książę - Poświęcają czas lalce z gałganków, która nabiera dla nich wielkiego znaczenia i płaczą gdy się im ją odbierze." Tak mi się jakoś skojarzyło :)
Jedno z trafniejszych skojarzeń i cytatów, nie przepadam za tą książką, ale faktycznie tutaj pasuje.
O rany, aż mi się smutno zrobiło :(... Biedny Plastuś, biedna Ty...
Ale spróbuj spojrzeć na to z innej strony. Nie napisałaś, że go znalazłaś, więc może wpadł do czyjegoś samochodu. Być może rozweseliło to kierowcę i dało mu nowego przyjaciela :D.
Nie rozumiem na chusteczkę tacy ludzie robią sobie dzieci.
Też bym płakał na twoim miejscu, współczuję.
Przedszkole, przedszkolem, ale problem to Ty w domu też miałaś.
Tacy ludzie nie powinni mieć dzieci.
A niektórzy po jednej sytuacji nie powinni oceniać ogółu
Nie wiesz jak było, możliwe, że ojciec autorki jest troskliwym i kochającym ojcem, a to była jednorazowa sytuacja. Poza tym uważałeś/uważałaś ten czyn za tak haniebny, by od razu stwierdzić, że ten facet jest złym ojcem?
Tak, bo jeżeli ktoś do tego stopnia traci nad sobą kontrolę przy dziecku, to jest beznadziejny.
Każdy ma chyba chwile słabości, nikt nie jest idealnym rodzicem, stając się nim nie możemy zagwarantować sobie, że zawsze będziemy spokojni i mili wobec naszych dzieci
Ale masz standardy... Skoro to jest taka STRASZLIWIE STRASZNA sytuacja to ciekaw jestem jak byś opisał/a poważniejsze występki.
I kurde, szkoda mi nawet autorki z wyznania, bo na pewno nie było to dla niej miłe, ale kurcze, wszyscy którzy tutaj rzucają kamieniami powinni walnąć się w łeb, bo to na pewno nie jest występek takiego kalibru.
Zło to zło. Nie ma wymiaru jakie zło jest wieksze. Jeśli człowiek nie jest agresywny to nie miałby takich akcjii. Miałem już tyle nerwowych sytuacjii s dziećmi ale tylko lekko podniosłem głos. Przedtem zacisnąłem pieść chwile pomyslalem i wtedy odezwalem.
"Nie ma wymiaru jakie zło jest wieksze." Bzdura.
Nie pochwalam zachowania ojca autorki, ale nie uważam też, że zrobił coś niewybaczalnie złego. Nawet nie wiemy dlaczego tak postąpił, może była to właśnie chwila słabości, a takie zdarzają sie nawet spokojnym ludziom. Nie każdy ma nerwy ze stali, ale to nie znaczy, nie powinien być rodzicem.
Mój ojciec nie jest troskliwy, ani kochający.. Ale to już inne historie
Zgadzam się, że tacy ludzie nie powinni mieć dzieci. Przecież taka jedna "głupia" sytuacja pokazuje bardzo wiele o tym człowieku - nie potrafi kontrolować swoich emocji, wyżywa się na dziecku, które przez niego odczuwa strach, rozpacz, ból, żal, tęsknotę, stratę. Ma pretensje do dziecka (!), że nie kontroluje emocji i płacze, gdy straciła coś dla siebie bardzo ważnego, a sam swoje emocje musi wyładowywać na kawałku plasteliny. Zero dojrzałości, empatii, współczucia, troski. Brak podstawowych cech dobrego rodzica. I ci, którzy twierdzą, że każdemu może się zdarzyć (?), powinni zrozumieć, że dla osoby nadającej się na rodzica po fakcie naturalnym byłoby przytulenie swojego dziecka, przeproszenie go, zrozumienie swojej winy. Bardzo współczuje autorce. Chciałabym zobaczyć, jak ludzie którzy umniejszają stratę i powagę tej sytuacji zareagowaliby, gdyby ktoś, tylko dlatego że jest na coś wkurzony, wyrzuciłby im smartfona na ruchliwą ulicę, a po fakcie powiedział "Po cholerę ryczysz/przejmujesz się, przecież to tylko durny kawałek plastiku i elektroniki". Jakbyście nie skreślili takiego człowieka z listy znajomych, to podziwiam/ współczuje.
Strasznie smutne.
Też ulepiłam swojego Plastusia. Zniszczyły mi go inne dzieci, ot tak, dla zabawy...
Szczerze? Rozumiem Cię, moja reakcja byłaby identyczna
Aż mnie coś w sercu zakuło :(