#WpPky

Pewnego niedzielnego popołudnia, (mając jakieś 6-7 lat) rodzice wysłali mnie do osiedlowego sklepu po śmietanę. Po drodze spotkałam koleżankę, więc udałyśmy się tam razem. W sklepie prosząc o rzeczoną śmietanę, mój wzrok przykuły jakże smakowicie wyglądające krówki, więc poprosiłam sprzedawcę, aby zamiast wydawać mi resztę, sprzedał mi za nią cukierki.

Będąc już przed drzwiami do mieszkania, oświeciło mnie, że przecież nie mogę wejść z zakupionymi krówkami do środka, więc włożyłam je do koszyczka wózka stojącego na korytarzu, a koleżankę poprosiłam, aby poczekała z nimi.

Wspominałam już, że za dzieciaka był ze mnie kłamca doskonały? Wchodząc do mieszkania zaczęłam wołać od progu: "Hej! Tu wam kładę śmietanę. Sprzedawca nie wydał mi reszty, a te krówki, co są na korytarzu, to nie moje!".
diq1 Odpowiedz

Twoi rodzice bardzo wcześnie mieli dzieci.

heterochromia

I krówki prosiły o śmietanę ;)

karlitoska Odpowiedz

To moja siostra była jeszcze lepsza - mama wysłała ją do sklepu po warzywa na zupę, a ona wróciła z kilogramem cukierków, nie przyniosła żadnego warzywa i jeszcze oświadczyła, że w osiedlowym mama musi dopłacić, bo jej nie starczyło :D

arizona41 Odpowiedz

Mój stary miał iść do sklepu kupić chleb, chleba nie kupił, ale za to kupił sobie browara.

Dodaj anonimowe wyznanie