#WpPky
Będąc już przed drzwiami do mieszkania, oświeciło mnie, że przecież nie mogę wejść z zakupionymi krówkami do środka, więc włożyłam je do koszyczka wózka stojącego na korytarzu, a koleżankę poprosiłam, aby poczekała z nimi.
Wspominałam już, że za dzieciaka był ze mnie kłamca doskonały? Wchodząc do mieszkania zaczęłam wołać od progu: "Hej! Tu wam kładę śmietanę. Sprzedawca nie wydał mi reszty, a te krówki, co są na korytarzu, to nie moje!".
Twoi rodzice bardzo wcześnie mieli dzieci.
I krówki prosiły o śmietanę ;)
To moja siostra była jeszcze lepsza - mama wysłała ją do sklepu po warzywa na zupę, a ona wróciła z kilogramem cukierków, nie przyniosła żadnego warzywa i jeszcze oświadczyła, że w osiedlowym mama musi dopłacić, bo jej nie starczyło :D
Mój stary miał iść do sklepu kupić chleb, chleba nie kupił, ale za to kupił sobie browara.