#ZID1I
Mam dużą familię. Od kilku pokoleń wstecz i w przód oraz w bok minimum to troje dzieci. Ale to nie dzieci, a ich wychowanie jest problemem. W moim przepełnionym, acz wielkim rodzinnym domu, oraz każdym pokrewnym (dziadki, ciotki, wujki), obowiązywał kompletny brak prywatności. Zamknięcie drzwi było tolerowane tylko w toalecie. Nie wolno było siedzieć w pokoju w pojedynkę/ nie rozmawiając z kimś przez telefon. Musiałeś/aś rozmawiać o wszystkim ze wszystkimi, nie było żadnego tabu. Jeśli źle się z tym czułeś, miałeś przesrane. Życzliwy, słodki, pełen "miłości" mobbing trwał tak długo, aż się nie poddałeś. Pojęcie pytań, których nie wypada zadać, nie istniało. Kuzynki zostały wyprane z prywatności tak, że cała rodzina wiedziała kiedy, gdzie i u kogo czeka je pierwsza wizyta u ginekologa. Co więcej, musiały zdać z tego szczegółową relację. Po raz pierwszy zdarzyło mi się mieć nocny wytrysk? Spoko, matka dzwoni do każdego domu w środku nocy omówić ten problem i daje mnie do telefonu...
Uciekłem od tego. Mimo to rodzina zwalała mi się na łeb i przetrząsała każdy kąt, każdy schowek w moim pokoju, wciągała moich współlokatorów w najbardziej intymne rozmowy... i nie docierało do nich, że to nie jest normalne. Jedna dziewczyna z sąsiedniego pokoju wyniosła się po tym, jak wparowali do jej pokoju, przegrzebali wszystko i wszystko też zaczęli komentować... wezwała policję. Była masa przykrości, ale do nich nic nie dotarło.
W końcu spakowałem się i po prostu zniknąłem. Cyrki, jakie urządzali by mnie znaleźć to osobna epopeja. Odciąć pępowinę zdecydowałem się tylko dlatego, że spotkałem kobietę, która pokazała mi, że takie zachowania są nienormalne. Najpierw wiele, wiele, ale to wiele ze mną przeszła. Nie raz i nie dwa nasz związek wsiał na włosku przez mój brak zrozumienia dla prywatności, kultury itd.
Przy pierwszym rodzinnym spotkaniu, gdy tylko zaczęli zaglądać jej w majtki, ostro się postawiła. Tak ostro, że nawet moje najbardziej betonogłowe krewne zdołała obrazić. Skończyły się naloty, szpiegowanie. Nastało wydziedziczenie, ekskomunika itp., itd. "Podczepiły" się do nas kolejne kuzynki i kuzyni. Lata walki zaowocowały tym, że wszyscy jesteśmy za sprawą mojej żony wyklęci do pięciu pokoleń w przód. I wiecie co? Nie rozumiem, jak mogłem się przez tyle lat na to wszystko godzić... ale teraz jestem szczęśliwy.
Brawa dla dziewczyny
Dla autora i tych, co zdołali się z tego wyrwać - również brawa - i to większe.
Godziłeś się na to tak długo, bo zwyczajnie nie zdawałeś sobie sprawy, że można inaczej. Z drugiej strony aż mnie ciary przechodzą, jak sobie wyobrażam życie w takiej rzeczywistości, taki "Big Brother" wersja rodzinna bez możliwości odejścia z gry.
Idealnie zobrazowane porównanie, tak mocne że dopiero po przeczytaniu tego komentarza zdałam sobie sprawę jaki to hardcore był.
Nawet chyba w "big brother" tak nie bylo. Jak koles mial wytrysk to nie dzwonil do rodzicow i nie chwalil sie ze go mial. Takze to byl level ekspert ekspertów.
No to jest tak, że nie wiesz czemu się na to godziłeś. Po prostu taki stan rzeczy panował w tej twojej rodzinnej patologii. Codzienność. Co nie zmienia faktu, że ja bym w takich warunkach zwariowała, ale jestem bardziej jak twoja żona. Jak ktoś zaczyna za bardzo wchodzić z butami w moje zycie, nieważne kto to - stawiam się i nie raz i nie dwa odpyskuje. Po prostu mówię im co myślę. Nie dałabym sobie tak wejść na głowę. I gratuluję twojej żonie, że wyciągnęła Cię z takiego gówna. Powodzenia Wam !
fajnom nazwe mash (nick)
Godził się temu, że nawet nie wiedział, że da się inaczej, bo tak był nauczony.
@dwadziesciasiedem Dokładnie.
Rany boskie, koszmar. Dobrze, że znalazł się ktoś, kto to przerwał.
Któraś z kobiet z Twojej rodziny powinna sobie wziąć za męża mojego byłego, no idealnie by sobie sprawdzali wszystko nawzajem 😂
Aż się we mnie gotowało jak czytałam. Jak doszłam do momentu grzebania twojej współlokatorce w pokoju to normalnie miałam ochotę uderzyć w coś z całej siły
Najważniejsze że jesteś szczęśliwa/szczęśliwy😊
Ej też lubię masło
Smak dzieciństwa: masło kakaowe :D
Boże, pomyśleć, że prywatność to dla mnie jedna z ważniejszych rzeczy... przez to wyznanie aż się trzęsę. Nie potrafię sobie wyobrazić nawet przeszukiwania pokoju, a co dopiero wypytywania kogoś o wizytę u ginekologa, czy zaglądania w majtki O.O To chore, chore i jeszcze raz chore! Co za toksyczni ludzie! Całe szczęście, że zdołałeś się od nich odciąć. A opisanej reakcji Twojej żony wcale się nie dziwię.
Zaglądanie w majtki to metafora.
Hm, no tak się właśnie zastanawiałam, czy to przenośnia, czy nie, ostatecznie uznałam, że po tak nienormalnej rodzince można się spodziewać wszystkiego :P Ale skoro metafora, to dobrze, mogę odetchnąć z ulgą.
Brak tabu w jakiejkolwiek społeczności (np. rodzinie) jest bardzo złym i niepożądanym zjawiskiem. Żaden człowiek nie może prawidłowo funkcjonować, gdy naruszana jest jego strefa prywatna. Cieszę się, że znalazłeś osobę, która otworzyła Ci oczy i pozostaje tylko życzyć powodzenia 😊
Godziłeś, bo myślałeś, że to normalne. Jeśli wychowujemy się w danym wzorcu zachowań to nie uznamy go za złego dopóki ktoś nas nie uświadomi o tym jaki jest na prawdę. Brawa dla dziewczyny za otworzenie Ci oczu i dla Ciebie za odwagę i odcięcie się od toksycznej rodzinki, nie każdy by tak potrafił. Powodzonka!