#ZQRt3

Dzisiaj o adopcji kota ze schroniska słów kilka.

Sytuacja miała miejsce jakieś 3 lata temu. Rodzice zdecydowali się na przygarnięcie zwierzęcia - kota. Przejrzeliśmy stronę lokalnego schroniska, zobaczyliśmy tam znajdę, którą moglibyśmy się zaopiekować. Pojechaliśmy do schroniska i tu zdarzyło się coś, co spowodowało, że zupełnie przestały mnie dziwić "przepełnione biednymi zwierzętami, których nikt nie chce" schroniska.

Pani, z którą rozmawialiśmy ewidentnie była studentką. Zaraz po przekroczeniu progu pomieszczenia zaczęła nas moralizować. Okazuje się, że kota nie dostaniemy. A dlaczego?


1. Mieszkamy na pierwszym piętrze w bloku - gdyby był to parter, wówczas może byśmy kota dostali, ale na pierwszym piętrze to nie, bo na pewno wypadnie przez okno, które otwiera się u nas tylko uchylnie.
2. Nie mamy i nie chcemy mieć siatki, którą mielibyśmy otoczyć cały balkon - nasz balkon jest bardzo duży, a otoczenie go siatką jest po prostu niemożliwe, ze względu na to jak jest zaprojektowany.
3. Nie mamy odpowiedniego doświadczenia - u nas w domu były tylko trzy koty, ale mniej więcej 10 lat wcześniej, więc brak nam obycia w stosunku do tych zwierząt.
4. Karma. Moi rodzice nigdy nie byli zwolennikami gotowych puszek, kupowali mięso, gotowali je z i podawali zwierzętom z różnymi dodatkami. Pani uważała, że jeśli deklarujemy się, że nie będziemy kupować karm znanych marek, to na pewno będziemy karmić zwierzęta najtańszą karmą, bo kto to widział żeby specjalnie dla zwierząt kupować mięso.

Ręce nam opadły, ze schroniska wyszliśmy bez kota, kilka tygodni później wzięliśmy psa z certyfikowanej hodowli. Mimo szczerej chęci, nie mogliśmy adoptować zwierzęcia.
Kanapkaznutella Odpowiedz

Nie dziwi mnie to. Chciałam wraz z moim facetem adoptować sunię ze schroniska, żeby chociaż jednemu psu zmienić życie, ale Pani pracująca w schronisku chyba nie chciała. Zaczęła nas umoralniać, że taki piesek może zacząć ze strachu robić pod siebie (mimo że w ankiecie, którą wypełnialiśmy, napisaliśmy, że zdajemy sobie z tego sprawę). No i generalnie zaczęła wymyślać tysiąc problemów, których nie było. Mówiła również, że nie da nam psa, bo mamy za mały metraż (mimo że napisaliśmy wyraźnie, że za 2 tygodnie przeprowadzamy się na większe mieszkanie). Nawet to, że partner powiedział, że mógłby zostać w domu ok.3 msc, żeby sunia nie była sama, bo nas po prostu na to stać - nie przemawiało za tym, żeby dać nam psa. Mój facet dzwonił, prosił chociaż o wizytę przedadopcyjną. Niestety w odpowiedzi usłyszał, że Pani musi porozmawiać z inną Panią itd. Po dwóch dniach dzwonienia do schroniska i dowiadywania się co z adopcją suni, a w odpowiedzi otrzymywane zbywanie nas doprowadziło do tego, że poddaliśmy się i kupiliśmy owczarka niemieckiego z hodowli. Oczywiście pare dni po tym otrzymaliśmy telefon, że wizyta adopcyjna jednak może zostać przeprowadzona...

MissStonem

Dawno temu moi rodzice chcieli wziąć ze schroniska szczeniaka, który miał ewidentnie wyrosnąć na wielkiego psa. Sytuacja wyglądała podobnie jak u was. Jakby pracownicy byli głusi. Do nikogo nie trafiało to, że rodzice kończyli budowę domu, byli cały czas na miejscu i zwierzak miałby od początku do dyspozycji całe podwórko a także ogromną, ocieplaną budę, którą mój tata sam zrobił. Ostatecznie po długim czasie tej bezsensownej przepychanki rodzice darmo wzięli szczeniaka od znajomego sąsiada, pies w typie Owczarka niemieckiego, tylko czarny. Przeżył z nami szczęśliwe 12lat...

Kanapkaznutella

Niestety... Pracownikom chyba się wydaje, że pies powinien mieć cały ogromny dom dla siebie... Nie liczy się to, że chcesz dobrze, że chcesz podarować miłośc, a na pewno nawet w mniejszym domu czy nawet w mieszkaniu byłoby lepiej niż w klatce. A dom z podwórkiem to raj. My usłyszeliśmy, że sunia wymaga długich spacerów. Na nic nasze tłumaczenia, że w domu to praktycznie nie przebywamy. Nie rozumiem takich ludzi. Utrudniają tylko znalezienie naprawdę dobrego oraz kochającego domu.

FlowMeUp

@Kanapkaznutella mówisz w komentarzu na dole, że „chcesz podarować miłość”, a „w domu to praktycznie nie przebywamy”. Pies potrzebuje jednak atencji, towarzystwa, nawet jakby miał hektar do biegania.

Fragles

@FlowMeUp Wydaje mi się, że nie o brak zainteresowania zwierzęcie chodziło Kanapceznutellą, a o to, że wychodzą cały czas na spacery itd. także w przypadku tej suczki to byłby idealny dom :D

Kanapkaznutella

@FlowMeUp, chodziło mi dokładnie o to, co napisał @Fragles ;)

Gugugai Odpowiedz

Niestety i ja mam niemiłe doświadczenie z adopcją.
Odmówiono nam kota bo:
1. Jest grudzień(było to koło 10go grudnia). Rozumiem że niektórzy robią nieodpowiedzialne prezenty w postaci zwierząt, które często po świętach są zwracane. Ale zapewnialiśmy że kot nie ma być prezentem. Kot mial być naszym domownikiem. Mówiliśmy że możemy się zjawić po świętach jeśli to rozwiąże problem. Niestety nie udało się.
2. Wynajmujemy mieszkanie. Mieszkanie jest znajomych, którzy wyrazili zgodę na zwierzęta (sami też posiadają i wiedzą z czym to się wiaze)
3. Nie mamy zabezpieczonych okien. Tłumaczenie że okna nie są zabezpieczone bo nie mamy zwierząt i że zabezpieczymy je jeśli będziemy pewni że kot z nami zamieszka nie odniosło skutku. Mamy zabezpieczyć a potem MOŻE będzie możliwość adopcji.
4. Nie mamy kota. Tak, możemy adoptować kota dopiero wtedy jeśli już jakiegoś będziemy mieć w domu (WTF??)
Zarówno ja jak i partner wychowywaliśmy się z psami i kotami w domu. Oboje kochamy zwierzęta, oboje wiemy z czym się to wiąże i mówiliśmy o tym starając się o adopcję. Niestety absurdy z jakimi się spotkaliśmy spowodowały że się poddaliśmy. Udało się dopiero przez ogłoszenie osoby prywatnej na olx. Teraz mamy 2 koty, jeden z ogłoszenia a drugi to znajdą - kochane wariaty już 2lata są z nami :-)

SmutnyZenskiKot

Branie kotów z olxa to mroczny temat. Wspieranie bezmyślnego rozmnażania. :(
Co do okien - wiele osób mówi, że osiatkuje, jak będzie mieć kota i nie robią tego, więc tutaj się nie dziwie.

Gugugai

SmutnyZenskiKot, ja rozumiem że same zapewnienia to nic ale po to są kontrole adopcyjne żeby to zweryfikować. Równie dobrze mogłam skłamać mówiąc że okna mam zabezpieczone.
Nie popieram bezmyślnego rozmnażania zwierząt, na Olx często są takie z pseudo hodowli ale nie pozostawiono nam wyboru. Wcześniej dzwoniliśmy o kilka kotów. Niestety się na koniec okazywało że wszystkie są w domach tymczasowych zrzeszonych w jednej fundacji w której decyduje Pani, z którą się nie da rozmawiać z powodu absurdów jakie wymyśla. Każda moja propozycja dogadania się była zbywana (bo grudzień). Co śmieszne - dzwoniłam także do Pani po świętach - wymyśliła że absolutnie nie da kota jeśli mieszkanie nie jest nasze. No sorry...
Takim zachowaniem jak w jej przypadku sprawia się, że ludzie wolą Olx niż adopcję.

honestly

Zasada jest taka, że albo bierzesz ze schroniska/fundacji, albo z olx za darmo (ale za darmo, a nie kot za darmo, smycz 300 zł), albo z hodowli. Jak płacisz za kota wątpliwego pochodzenia to tylko wspierasz patologię.

50874217

Nie każde zwierzę z Olx to pseudohodowla. Na wsiach zwierzęta nie są sterylizowane, ale mimo tego czasami przynajmniej znajdzie się ktoś, kto wystawi koty czy psy. Ale przed wzięciem kota radzę zbadać go na felv i fiv. To konieczność jeśli w domu już jest inny kot.

asienaebaam Odpowiedz

Ja raz zawiozłam psa do "palucha". Na wstępie zostałam zjechana dlaczego do nich a nie gdzie indziej, następnie przepychałyśmy się, bo ona chciała, żebym zabrała tego psa i oddała do innego schroniska, jak zażądałam na piśmie, że odmawia, to łaskawie przyjęła i stwierdziła, że mnie zapamięta, a właściwie to mnie pamięta, że brałam od nich psa i co się z nim stało (??!). Nigdy więcej...

anoniem Odpowiedz

Kurczę, a ja jestem w wielkim szoku... Parę miesięcy temu adoptowałam kocura, ze schroniska oczywiście (moja pierwsza adopcja). To był impuls. Warunek był jeden - muszę mieć transporter. Nie miałam pojęcia o kotach, do tej pory miałam tylko psy. Nikt mnie nie zapytał jakie mam warunki, czy umiem się nim zająć, czy posiadam inne zwierzęta (mam jeszcze pieska), jakiej karmy będę używać... No NIC! Tylko podpisałam umowę, zabrałam kota, po drodze dopiero kupowałam mu miski i karmę... Nie miałam żadnej kontroli, żadnego telefonu...

Sekai

i to jest dla mnie straszne.
straszne dlatego, że debili nie brakuje na tym świecie :(
Ty może jesteś świadomym, dobrym opiekunem, ale ile jest takich, co wywala, zabija zwierzęta? :(

anoniem

Zgadzam się. Nawet nie zapytali czy pracuję i będzie mnie stać na utrzymanie zwierzaka. Byle jaki psychol może go wziąć. Wspomniałam, że warunkiem jest posiadanie transportera, by zabrać kotka. A pani, z którą spisywałam umowę adopcyjną, opowiadała, że po kota (nie raz!) przychodzili z reklamówką. Taką normalną, na zakupy...

IHateMyLife Odpowiedz

Wymagania wymaganiami (choć niekiedy bywają absurdalne) ale dla mnie problemem jest traktowanie potencjalnego adoptującego jako niedoszłego sadystę z IQ rzekotki.
Wytłumaczyć. Wskazać lekturę. Wskazać tańsze i droższe opcje karmienia. Dojść do kompromisu. I nie uważać się za oświecone bóstwo, bo są różne koty i różne warunki.

Uchylne okno nie oznacza od razu próby zamordowania kota. Są różne typy uchylania okna, np przez moje mój kot się nie przeciśnie, choćby się uparł. Osiatkowanie okna/choćby części balkonu jest po prostu wygodne, nie trzeba futra potem godzinami pilnować. Wychodzenie - są koty, które lubią, są takie co nie znoszą. Ogród czy szelki załatwiają sprawę. Jedynak czy dwu/trójpak - są koty, które nie powinny być w kupie. Przyjaciółka ma trójkę rodzeństwa, są ze sobą od zawsze a i tak jeden nie znosi pozostałych. Może akurat ten egzemplarz czułby się lepiej sam? Mleko to nie strychnina, koty po prostu nie trawią laktozy jak część dorosłych ludzi. Karmienie barfem nie oznacza, że kot w stuprocentowym zdrowiu dożyje 20tki, tak samo jak niepalenie nie oznacza, że rak płuc na pewno nam się nie przydarzy. Karmienie gorszą karmą nie oznacza, że kot zejdzie przed skończeniem roku. Itp. itd.

Pazuromaniaczka Odpowiedz

Już takie cyrki robią z tymi zwierzętami, że jeszcze troche i wcale mnie nie zdziwi jak przed adopcją pupila będzie trzeba przejść testy psychologiczne w specjalistycznej poradni, jak przed adopcją dzieci. Niektórym to się w głowach pomieszało.

Ksieznaanna Odpowiedz

Ja dla odmiany chciałam dużego psa, typu stróżującego do pilnowania domu, podwórka bo mieszkam w sumie na uboczu wsi. Nie zależało mi na rasowym ani szczeniaku. Miałam wymagania: dosyć spory, może być głośny co by umiał odstraszyć ewentualnych intruzów ponieważ mąż często w delegacji. Po wstępnej rozmowie w schronisku dowiedziałam się, że nie mogę dostać psa bo: skoro mieszkam w tak niebezpiecznym miejscu to jeszcze ktoś krzywdę psu zrobi (!!!) , bo nie będę psa na noc do domu wpuszczać (??) ale ja chciałam żeby właśnie pilnował nocą..... i ogólnie to wykorzystywanie psa itp. Kupilam psa (psy) z hodowli. Są kochane, ogromne, uwielbiają swoje podwórko, i WYKORZYSTUJĘ je do pilnowania domu...a co tam :-)

Roztrzepanna Odpowiedz

Moi znajomi mają parking i chcieli adoptować psa, ktory mógłby tam stróżować. Ktoś powie że taki pies ma ciężko itd. Ale w tym przypadku pies miałby lepiej niż w niejednym "kochającym domu". Stałe towarzystwo pracowników i właścicieli, cidzienne spacery, możliwość codziennego wybiegania się po ogrodzonym terenie przy parkingu, 3 razy dziennie posiłek- w zimie oczywiście ciepły, ogromny kojec i ocieplona buda.
Jednak Pani w schronisku powiedziała że nie odda psa "do pracy". Lepiej jest oddać go do domu gdzie psina stoi na 20cm łańcuchu i nikt się nim nie zajmuje....

xsylwiax00 Odpowiedz

Czasami mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach łatwiej adoptować dziecko niż zwierzę w schronisku.

NaCl Odpowiedz

My chcieliśmy zaadoptować przeuroczą sunię. Ale ciągle nas zbywano; że pani musi zadzwonić do innej, a tamta chora/na urlopie, piesek w innym schronisku bo za mało miejsca itd. Ostatecznie mamy psiaka od znajomych znajomych :) (jest przekochana)

Zobacz więcej komentarzy (19)
Dodaj anonimowe wyznanie