#aTltw
Wyszłam za mąż z rozsądku. Nigdy nie kochałam Michała, był dla mnie za to opoką i przyjacielem, bratnią duszą, z którą potrafiłam swobodnie żyć. Więc kiedy mi się oświadczył, zgodziłam się. Przeżyliśmy wspólnie dobre 10 lat. Do momentu, kiedy przyłapałam go na pewnej czynności.
Kiedyś wróciłam do domu wcześniej niż zapowiedziałam i zastałam byłego męża, jak bije naszego kota. Centralnie lał go kapciem przy naszym 6-letnim synu. Pokrzykiwał przy tym teksty w stylu: „he, he, tak się traktuje zwierzęta, a masz, nigdy nie chciałem cię w tym domu”. Mój syn patrzył na to i widać było, że nie jest to dla niego przyjemne. Szybko zainterweniowałam i pierwsze co to udałam się na rozmowę z synkiem, by mu wytłumaczyć, że tak zwierząt nie wolno traktować. Następnie rozmawiałam z mężem, który nagle stwierdził, że nie cierpi zwierząt. Owszem, to ja namówiłam go na kota i wiedziałam, że nie przepada za zwierzakami, ale nie miałam pojęcia, że aż do takiego stopnia, by wyrządzać im krzywdę. Nie mogłam pojąć jakim cudem przez tyle lat nigdy nie powiedział mi co tak naprawdę myśli na ten temat. W efekcie tego feralnego rozczarowania, wyjechałam z synkiem (i oczywiście kociakiem) na kilka dni na wieś, do moich rodziców. Poprzebywaliśmy tam trochę na łonie natury, właśnie wśród zwierząt i cieszyłam się, gdy Bartuś powiedział, że „tata bardzo brzydko postąpił z naszym kotem”. Wierzę, że mimo wszystko były mąż nie zaszczepił w dziecku agresji do zwierząt.
W każdym razie, od tamtego momentu przestało się nam układać. Zaczęłam na nowo wartościować swoje życie i zastanawiać się, czy aby na pewno jestem w stanie żyć z taką osobą. Dodam, że ja bardzo kocham zwierzęta, wychowałam się na wsi i nie wyobrażam sobie życia bez żadnego zwierzaka, a już na pewno nie mogę wyobrazić sobie, by taką bezbronną istotę krzywdzić. Ostatecznie rozeszliśmy się, jemu się chyba odwidziało, a ja przejrzałam na oczy i opamiętałam się. Ślub z rozsądku to nie był dobry pomysł. Aczkolwiek dziękuję losowi za to, że dał mi Bartusia.
Kilka miesięcy po rozwodzie poznałam…. miłość mojego życia. I to dopiero w wieku 40 lat! Nie wierzyłam, że kiedyś naprawdę szczerze się zakocham i to przekonanie pchnęło mnie do wejścia w małżeństwo bez miłości. Dziś jestem kilka dni przed wejściem do małżeństwa z wielkiej miłości i jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie! Życie ma swoje ścieżki, kręte i często dla nas niezrozumiałe – cieszę się, ze udało mi się odnaleźć moją właściwą drogę. Tego samego życzę każdemu z czytelników!
Fajnie, że wszystko dobrze się skończyło. Zabrakło tylko akcji, żeby kot użarł i podrapał tego frajera w cokolwiek. Takie rany po kocie potrafią się goić tygodniami. Chociaż z drugiej strony mąż mógłby wyrządzić kotu jeszcze większą krzywdę, więc może to i lepiej, że kot się nie bronił. Dobrze, że po tym wszystkim porozmawiałaś z synem, widać, że mądry dzieciak z niego.
A do siebie dodam, że zazdroszczę ci opanowania. Ja pierwsze co bym zrobiła na taki widok, to szybko pobiegła do męża i tak bym mu przydzwoniła kopniakiem w ryj, że do końca życia miałby w zębach przecinek.
zadziwiające, jak ludzie potrafią nienawidzić osoby, których nigdy nie widziały w życiu.
takie nie lubiane przez nikogo prymitywy z popieprzoną psychiką
Aż żałuję, że nie przeczytałam tego komentarza wcześniej, bo byłby niezły shitstorm... No ale cóż, lepiej późno niż wcale.
Dla mnie osoby, które znęcają się nad słabszymi są zerem i pokazują, jak bardzo muszą się dowartosciowac cudzą krzywdą. Szkoda tylko, że nie mają jaj fikać do kogoś równego sobie. Kot jest mniejszy i co on może zrobić takiemu bezmózgowi? Podrapać lub ugryźć a i tak za obronę dostałby pewnie jeszcze bardziej od tego śmiecia. Jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoimy a to, że ktoś nie lubi takich czy takich zwierząt nie upoważnienia do bicia ich.
ehhh takie rzeczy mowi sie od razu- nie lubie zwierzat, nie chce miec zwierzaka
ja np. nie lubie psow i nie wytrzymam z psiarzem albo kims, kto ma psa- bo po prostu nie zniose psa w mieszkaniu z wielu wzgledow
i to kryterium biore pod uwage juz w trakcie spotykania sie, a nie udaje, ze jest ok i ze ja go zmienie
A dla mnie najważniejsze jest, żeby facet lubił koty. Mam koty prawie od dziecka i zawsze mieć będę, więc nie wyobrażam sobie być z kimś, kto ich nie lubi. Mojego chłopaka nawet nie musiałam się o to pytać, bo od razu widziałam, jak traktuje moje futrzaki, ale oboje od razu zaznaczyliśmy, że psa u nas nie będzie i poza kotami, to co najwyżej może być królik :D
Ankaa mój kot 3 pisarzy przestawił na kociarzy. Taki jest czaruś :D
tezjestem kociara
chcialabym miec kotka albo 2, ale ejsli facet nie bedzie hcial to coz... rpzezyje...
ale na psa sie nie zgodze
najlepiej traficna kociarza, bedzie kumulacja szczescia :)
No ja nie wyobrażam sobie życia bez kotów. Dlatego facet musi lubić koty i koniec :D I tu nie chodzi wyłącznie o to, żeby je tolerował, czy nawet darzył jakąś sympatią, ale czasami trzeba w środku nocy pojechać do weterynarza, dawać leki, kroplówki, czy odwołać wyjazd, bo nie ma się kto zająć kotami. No musi być na to gotowy i nie marudzić, że się trzeba kotem zająć :D
Mam kota a dokładniej to koteczkę i już Cię lubię.:)
Musisz być bardzo rozsądna, skoro wychodzisz za mąż z rozsądku
Pierwsza moja myśl to czy Twój komentarz to ironia mająca na celu uwydatnić nierozsądność autorki wyznania, lub czy to na serio piszesz. W obu przypadkach jest to kwestia sporna. W sumie nadal nie wiem xD
Kot to był pretekst do przyspieszenia tego, co i tak by nastąpiło.
Niekoniecznie, jeśli poza tym im się w miarę układało, to równie dobrze mogłaby tak żyć do emerytury i dłużej. Ten incydent wstrząsnął autorką i dał jej okazję do ocenienia swojego życia. Wiele ludzi żyje razem, chociaż między nimi nic dobrego już nie ma - tylko z przyzwyczajenia i wygody... Gdyby ich zmusić do refleksji, część z nich pewnie coś by zmieniła... a bez tego trwają tak latami, coraz bardziej zgorzkniali...
Brakuje najważniejszego: czy ukochany i kot się dogadują? ;)
Wychowana byłaś ze zwierzętami i nie widziałaś, że kot reaguje nerwowo na męża? Bo skoro nie cierpiał kota musiał się wcześniej nad nim pastwić..
Rozwiodłaś się, bo wyszłaś za mąż bez miłości, z rozsądku. I taki był tego nieunikniony skutek
Ale zdajesz sobie sprawę, że można wyjść za mąż z miłości, a partner wciąż może być psychiczny i bić zwierzęta? I wtedy też dochodzi do rozwodu.
Ale gdyby jej były mąż nie bił zwierząt, to za jakiś czas znalazłaby się inna rzecz, która przeszkadzałaby autorce. Pomijając bicie zwierząt, nie rozumiem, jak można wyjść za mąż bez miłości i uprawiać seks z przyjacielem. W pewnym sensie trzeba być wyrachowaną, egoistyczną osobą, myślącą tylko o sobie i zapewnieniu sobie korzyści z małżeństwa. A szczęście chłopaka, który został skazany na małżeństwo z osobą, która go nie kocha? Kto by na to patrzył, że mógłby mieć szansę na odwzajemnioną miłość i prawdziwe szczęście. Ale na szczęście okazało się, że bije zwierzęta, więc dobrze mu tak, wspaniała autorka zasługuje na szczęście, a ten niech gnije w samotności
rozwaliłaś jedną rodzinę, bo nie kochałaś męża....
brawo!
wtf.
.
Znowu niedokończone wyznanie. Które oko kot wydrapał byłemu?
Wszystko ładnie pięknie, ale dlaczego wzięłaś kota skoro wiedziałaś, że on ich nie lubi. Może spróbuj wyobrazić sobie, że on zmusił Cię do czegoś, czego nie lubisz. Jak będziesz się czuć?
To dalej nie powód, żeby tłuc zwierzę i uczyć tego dziecko! Już w ogóle fakt, że wmawiał dziecku, że tak się traktuje zwierzęta świadczył o tym, co z niego za człowiek.
Nie chciał zwierzaka, mógł się nie zgadzać, a się zgodził. W wyznaniu napisano, że nigdy tak naprawdę nie powiedział, co myśli o zwierzakach.
Ja pamiętam, jak mój ojciec wiecznie narzekał na koty, że nic tylko kręcą się jak smród po gaciach. Obecnie często widzę, jak po robocie siada na dworze i tylko "kici kici, chodź kicia, posiedzimy sobie razem" :D