Kiedy byłem na studiach, nie miałem kasy i byłem zarośnięty, więc chodziłem po akademiku szukając kogoś, kto umie obciąć włosy. Pewna słodka dziewczyna usłyszała to i powiedziała, "Hej, ja umiem obcinać włosy!". Obcięła mnie na korytarzu, a potem zaproponowała wyjście do knajpy. Zgodziłem się.
Minęło 13 lat, jesteśmy małżeństwem, a ona dalej mnie obcina. Jakieś dwa lata, kiedy byliśmy razem, przyznała się, że nie miała pojęcia jak obcinać włosy, ale bardzo chciała mieć wymówkę aby zagadać. Zrobiła to na korytarzu i zaprosiła mnie do knajpy, żebym nie mógł spojrzeć w lustro.
Dodaj anonimowe wyznanie
Czyli nawet się nie umyłeś z tych włosów i wszystko cię gryzło? A potem też nie miałeś żadnego lustra? Nie bądź głupszy niż jesteś.
A dwa - nie miałeś kasy na fryzjera czy nawet maszynkę żeby samodzielnie golić pałę, a na knajpę miałeś?
Co do dwójki, to kwestia priorytetów. Nie mam pieniędzy, ale nie to, że nie mam, tylko nie mam na "głupoty". Jak widać w załączonym wyznaniu nie trzeba wydawać kasy, żeby mieć ścięte włosy, a randka najwidoczniej nie zaliczała się do wspomnianych "głupot"
Nom i nie napisał, że nie miał lustra, raczej, że laska miała nadzieję, że lustro się nie napatoczy 🙃 O gryzących włosach mógł zapomnieć, przynajmniej na chwilę, nie takie rzeczy zdarzają się z miłości/zauroczenia itd
To ona jego zaprosiła a nie on ją
Kolejny twój beznadziejny komentarz. Dam ci znac na koniec miesiąca ile tego było, ale jest tego trochę...