#bCtsc

Odkąd tylko pamiętam, moi rodzice wpajali mi, że jestem najlepsza, najpiękniejsza, najwspanialsza. Kasy mieli jak lodu, rozpieszczali mnie na każdym kroku. Nikt nie był godzien zadawać się ze mną. Kasia ma mamę sprzątaczkę? Absolutny zakaz zabawy z dzieckiem z takiego domu. Tata Ani pije? Ania nie ma do nas wstępu, bo nas okradnie i jeszcze mnie brzydkich słów nauczy. W grach z rodzicami zawsze wygrywałam. Specjalnie mi się podkładali, a ja, głupie, naiwne dziecko rosłam w przekonaniu, że rzeczywiście jestem najlepsza i nigdy w życiu nie spotka mnie żadna porażka. W szóstej klasie mieliśmy wycieczkę w góry. Cała klasa pojechała pociągiem. Mnie rodzice na miejsce zawieźli samochodem... Przecież ich księżniczka nie będzie się tłukła 500 kilometrów w dusznym przedziale drugiej klasy... Nic więc dziwnego, że dzieciaki mnie nie znosiły. Zawsze byłam sama, jedyne towarzystwo w jakim wolno mi się było obracać to takie, które wybrali mi rodzice, czyli inne rozpuszczone dzieciaki z bogatych domów.
Teraz jestem dorosła i nie umiem przegrywać... Nie radzę sobie z żadną, nawet najmniejszą porażką. Do tego stopnia, że popłakałam się ostatnio, kiedy przegrałam z moim synem w Eurobiznes. Nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy, bo lęk przed krytyką ze strony potencjalnego przełożonego dosłownie mnie paraliżuje. Mąż namawia mnie na terapię...Tłumaczy, że najwyższy czas coś ze sobą zrobić. Nie wiem, czy kiedykolwiek się odważę. To będzie przecież jawne przyznanie się do porażki. Porażki, której boję się najbardziej na świecie.
KarolinaAnna Odpowiedz

Powiem Ci, Autorko, że w odwrotną stronę też człowiek może w dorosłym życiu mieć problemy. Jestem osobą, którą matka cały czas tłamsiła. Nigdy nie chwaliła, robiła pod górkę. Teraz na każdą uwagę w stosunku do mojej osoby reaguję płaczem, mam niską samoocenę, nie potrafię przyjąć krytyki "na klatę", więc wiem, co czujesz. Pozdrawiam Cię ciepło, 22-letnia czytelniczka.

DziuraweSkarpety

Swoje dzieciństwo wspominam podobnie. Najlepszy zdrowy rozsądek. Ani nadmierne wychwalanie ani ganienie za byle co nie są dobre dla dziecka.

chlef123

no co ty nie powiesz. można zarówno zamarznąć, jak spłonąć...

Poroniec Odpowiedz

To cud, że w ogóle masz dziecko i męża...Twoi rodzice wyrządzili Ci okropną krzywdę. Nie każdy powinien mieć dziecko.

Moyra Odpowiedz

Żadna skrajność nie jest dobra. Ani zaniedbywanie dziecka, ani nadmierna ochrona przed porażkami nie wyjdzie na dobre. Mam wrażenie, że gro rodziców nie zdaje sobie sprawy, że ich dzieci wyjdą w świat z tym co wyniosły z domu

GoMiNam Odpowiedz

Przecież dzięki porażkom uodparniasz się i potrafisz się zorientować kiedy ktoś Cię krytykuje bezpodstawnie. Nabierasz wprawy w argumentowaniu.
Rodzice w najlepszy sposób chowali Cię pod kloszem w zasadzie i wychowali w pewien sposób wraka człowieka, który nie potrafi sam niczego osiągnąć / zrobić.
Jak Tyś męża poznała? Też Ci rodzice wybrali? Akurat tutaj jestem autentycznie ciekawa, bo piszesz, że znajomych Ci sami wybierali, więc... Jakoś bym bardzo się nie zdziwiła, gdyby męża także...

anakonda257 Odpowiedz

Wizyta u terapeuty to porażka? Porażką jest coś takiego myśleć w ogóle...

Moja psycholog mi powiedziała, że większość pacjentów jacy przychodzą na terapię to osoby zdrowe, tylko ich rodzina zrobiła z nich 'dziwaków'.

Tu jest ewidentnie wina twoich rodziców - to oni ponieśli porażkę nie ty! Znajdź odpowiedniego psychologa i do roboty! Jest jakiś chory stereotyp o psychologach, że jak idzie się na terapię to znaczy że masz coś z głową... Moja matka tak o mnie myśli, a swoich błędów nie widzi.

DietaObrotowa Odpowiedz

O nie, to nie będzie porażka. Zgłoszenie się na terapię wymaga ogromej odwagi, bo oznacza, iż przyznajesz się sama przed sobą, że potrzebujesz czyjejś pomocy. To nigdy nie jest porażka, a wręcz przeciwnie :)

TouchTooMuch Odpowiedz

Co prawda rodzice nigdy nie ingerowali w moje towarzystwo, ale wmawianie o wyjątkowości znam aż za dobrze. Razem z kilkoma podobnymi zachowaniami wpłynęło to na rozwinięcie się u mnie perfekcjonizmu, a w konsekwencji nerwicy natręctw i rysu unikowego (uciekanie przed zadaniami, które mogłyby mi nie pójść). Nie polecam, bardzo blokuje rozwój osobisty.
Koniecznie zapisz się na terapię, posłuchaj męża! Ja uczęszczam od paru miesięcy i wiem, że naprawdę warto. Nie zrażaj się też, gdybyś trafiła na nieodpowiedniego specjalistę, ja za pierwszym podejściem wylądowałam w gabinecie takiej "psycholog", z którą kontakt skończył się po jednej wizycie. Za to druga specjalistka to strzał w dziesiątkę!

xXlostXx Odpowiedz

Moim zdaniem to nie będzie przyznanie się do porażki, tylko zwycięstwo.

123455 Odpowiedz

Mąż ma rację, a pójście na terapię nie będzie przyznaniem się do Twojej porażki, tylko przyznanie, że Twoi rodzice ponieśli porażkę wychowawczą. Nie jesteś odpowiedzialna za odruchy, których Cię nauczyli i basta. Marsz na terapię, bo jak tak dalej pójdzie, to możesz zbzikować pod wpływem rzeczywistych porażek (skoro mąż namawia Cię na terapię, która jest Ci niezbędna, znaczy że widzi problem i nie jest mu on obojętny...któregoś dnia może mieć dość)

Moyra Odpowiedz

Nie bój się wizyty u psychologa. Uświadom sobie, że idąc tam robisz coś dla siebie, ale też dla najbliższych. Psycholog nie jest tylko od uświadamiania problemu.
Zawalcz o siebie, na pewno warto.

Zobacz więcej komentarzy (23)
Dodaj anonimowe wyznanie