#cHVL0
Od 2 lat leczę się na OCD, które mam od lat minimum 10. Zaczęło się niewinnie, od obgryzania paznokci i mycia rąk. Ale w pewnym momencie problem mnie przerósł i postanowiłem postawić wszytko na jedną kartę i iść po pomoc do lekarza i psychologa. Dziś chodzę na psychoterapię i powoli staram się z tego wygrzebać. Kompulsji jako takich już nie mam lub w nie nie wchodzę, ale bywało inaczej, potrafiłem wstawać godzinę wcześniej, żeby zrobić swój rytuał wyjścia z domu. Polegał na 35-krotnym umyciu twarzy, 30x sama woda, potem 1x mydłem i 5x wodą (1+5=6, a magiczna liczba była liczba 5, skąd więc 6? Stąd, że liczyłem z 0 o.O) , 5-krotnym jej wytarciu, umyciu zębów 3x, ale podział na 5 obszarów, po czym znowu umyciu 5x twarzy. To już 40. Potrafiłem modlić się po 30 min rano i godzinę wieczorem, żegnając się tyle razy, dopóki nie poczułem, że to jest ''to'' i mogłem zakończyć modlitwę. Dociskać kontakt 5x, żeby czasem w nocy nie spalił się dom, czy chociażby zamierać ze strachu, że stracę kontrolę nad sobą i zrobię krzywdę bliskiej mi osobie.
Obecnie posiadam bardziej natrętne myśli, głównie że jestem złym człowiekiem lub że krzywdzę innych, chociaż dla bliskich jestem gotów zrobić chyba wszystko. Jestem też perfekcjonistą, czasem przesadnym. Mam bardzo niska samoocenę, wynikającą też z tego, że spotkałem na swojej drodze ''trudnych'' ludzi, ale pracuję nad tym. Kompulsje eliminuję tak szybko, jak się pojawią, łatwo nie jest, z myślami jest gorzej. Potrafię jechać na terapię z atakiem i tłuczeniem serca, żeby wyjść z niej jako ''ktoś'' inny. Nie uważam się za osobę modną, ale nie uważam się też za osobę chorą. Uwierzcie mi, zaburzenia nerwicowe to duży problem, z którym większość, być może nawet wasi bliscy, się ukrywa, bo najzwyczajniej się wstydzi.
Ja do dziś się ukrywam.
Często w wyznaniach autorzy odwołują się do negatywnych komentarzy z innych wyznań. Czy tylko ja nigdy ich nie widzę?
Wydaje mi się, że dla nas, osób postronnych, które o danym problemie słyszały jedynie z zewnątrz, to jest po prostu pula komentarzy - jakieś, powiedzmy, 80-90% pozytywnych i kilka negatywnych niedobitków. Za to kiedy na te negatywne komentarze natknie się ktoś, kogo temat wyznania dotyczy osobiście, zostaną mu one w pamięci na dużo dłużej niż cała reszta. Tak to niestety działa. Dodajmy do tego fakt, że osoby z takimi zaburzeniami często mają niskie poczucie własnej wartości... i już wiadomo, dlaczego oni tą część dostrzegają, a my nie.
Zauważ ze te najgorsze = najniżej oceniane komentarze są najniżej. Często trzeba by było dać „zobacz więcej”, a nie każdemu przy każdym wyznaniu chce się przebijać przez kilkadziesiąt komentarzy. Za to jak temat zainteresuje, to czyta się wszystko
Nie chodziło mi o to, że nie widzę tych ukrytych komentarzy, ale o to, że nie widzę, żeby ludzie tak odnosili sie do tematu. Może w tym przypadku tak było, ale moim zdaniem ludzie trochę sobie dodają.
Kto powiedział że nie widzisz ukrytych komentarzy?
Przekopujesz się przez wszystkie komentarze pod wszystkimi wyznaniami?
Sama często słyszę,że moje zaburzenia ( natręctwa + bardzo silna emetofobia czyli paniczny lęk przed wymiotowaniem i grypą żołądkową) to bajeczka i mam się zająć normalnym życiem. Często od rodziny słyszę prześmiewcze komentarze, bo to przecież bardzo śmieszne,że boję się rzygać.
Pomimo,że mam wsparcie gdzieś tam, odbieram tylko wszystko to co negatywne.
HenrykGarncarz nikt nie powiedział, ale chciałam to odnieść do siebie :)
Za szybko są minusowane i spadają na sam dół ;)
Mam coś bardzo podobnego, ale staram się to zwalczać.
Od około 7lat codziennie przed położeniem się spać sprawdzam dokładnie - czy aby na pewno zakręcona jest wszędzie woda (paręnaście razy podkładam rękę pod krany, a kiedyś jeszcze dotykałem wszystkimi po kolei palcami ręki kran od góry żeby go "domknąć"), czy gaz w kuchence jest zakręcony (zerkam od dołu czy korki są wysunięte w górę na tą samą wysokość), czy lodówka i drzwi wejściowe są zamknięte. Kiedy to ja ostatni wychodzę z domu i zamykam drzwi na klucz, czasami potrafię naciskać i ciągnąć za klamkę parędziesiąt razy licząc przy tym do równych liczb (która aktualnie mi się dziś spodoba).
Staram się ograniczać to wszystko - kiedyś potrafiłem stać w kuchni 15min, zanim poszedłem się położyć, teraz jest to 30sek, przy wyjściu z domu kojarzę sobie moment zamykania drzwi na klucz z jakąś sytuacją, która właśnie miała miejsce (przejeżdżając samochód czy coś w tym stylu) przez co później myśląc czy zamknąłem czy nie mam przed oczami całą sytuację zamykania drzwi i np tego jadącego samochodu (ale mimo wszystko parę razy muszę pociągnąć za klamkę).
Jest coraz lepiej, ale żeby zwalczyć wszystko potrzebuję jeszcze dobrych paru lat. Mam nadzieję, że kiedyś uwolnie się od tego, wszystko jest na dobrej drodze.
Choroba, czy zaburzenie to tylko kwestia nazewnictwa równie istotna jak rozróżnianie między prostytucją a sponsoringiem. Jak się czujesz lepiej jako zaburzony, to twoja sprawa. Problem zaś pozostaje problemem (jak słusznie zauważyłeś mocno XXI wiecznym) i to czysto fizjologicznym, związanym z pracą mózgu i układem nerwowym.
Fizjologiczny = prawidłowy. Nie jest to choroba XXI wieku, pierwszy raz została naukowo opisana w 1838 roku przez Jean-Étienne Dominique Esquirol. Objawy natręctw były jednak znane od wieków, ich opisy można znaleźć w dziełach literackich (np. Lady Makbet Shakespeara, która wielokrotnie myła ręce, usiłując zmyć z nich krew i brud.)
Jest to choroba związana z pracą mózgu, bo i czego innego? Nie wiem co to ma wnosić.
Raczej Lady Makbet nie miała nerwicy natręctw, a omamy i duże wyrzuty sumienia.
Przymusowe mycie rąk to natręctwo niezależnie czy w przebiegu OCD, czy innej choroby.
Ja się z tym jakoś specjalnie nie kryję, nie żebym się chwalił, ale nic mnie nie powstrzymuje przed tym co "mam zrobić". Także spotykam się nieraz z dziwnym wzrokiem innych, tłumaczę wtedy, że mam nerwicę natręctw i to u mnie normalne - niektórzy się boją dziwadeł. Nie jest to powód do wstydu, a przynajmniej ja tak nie uważam. Wstydziłbym się kraść czy zostawić po sobie brudną ubikację, ale tego, że mam jakieś zaburzenie? Nic z tego.
Miłego dnia :)
Miałam taki problem z myciem rąk, mimo że zakończył się kilka lat temu, do dzisiaj mimo pielęgnacji mam zniszczoną skórę. Najgorsze było uczucie brudu, mycie litrami mydła i wody po dotknięciu czegokolwiek, nawet własnego ciała, stres i konieczność powrotu do łazienki by myć jeszcze raz... i te komentarze "co ty chirurg jesteś, z gównem się biłaś"
Ja miałem podobnie, myłem nawet rzeczy które ktoś dotknął, niestety świadomość innych na temat nerwicy natręctw nadal jest mała, dlatego nadal takie przykre uwagi się zdarzają, co wręcz przeciwnie nie pomaga
Jak liczysz z zerem to razem jest 37....
Tez wydaje mi sie ze mam nerwice i próbuje to ukrywac. Nie jestem perfekcjonistka ale rzeczy musza lezec pod kątem prostym, przezegnuje sie tyle razy dziennie ze nawet tego nie licze, klawiatury musza dotykac wlasciwie palce itp, mam wrazenie ze jesli nie bede tego robic to stanie sie cos zlego. I tak udalo mi sie samej wyeliminowac kilka tych tikow, ktorych gdybym nie zrobila stalo by sir cos zlego w domu ale nie potrafie pozbyc sie tych dotyczacych innych obszarow np pracy. Zajmuje stanowisko troche w charakterze publicznym i boje sie ze ktos zauwazy, ukrywam to ale nie potrafie wyzbyc sie stresu. Czy to nerwica? To trwa od kilku lat
Cierpię na nerwice i powiem Ci, że jest to jeden z objawów nerwicowych, ale nie musi świadczyć o samej nerwicy, może po prostu masz dużo stresu u tak to odreagowujesz, nie mniej jednak myślę że może warto porozmawiać z psychologiem. I powiem Ci jedna rzecz której też sie boje czasami, ale walczę z nią i robię na przekór ;) mianowicie nie masz magicznej siły, nie masz mocy która sprawi że jeśli nie dotkniesz tej rzeczy to coś się stanie, nie nie stanie się, mój psycholog podczas terapii zmusił
mnie żebym powiedział na głos że np boje się śmierci bliskiej mi osoby i nic się złego nie stało i w Twoim przypadku też nic się nie stanie bo nasze słowa nie mają siły sprawczej wiem jak jest ciężko bo sam jeszcze się waham w wielu wypowiadanych przeze mnie słowach ale walcz! I spróbuj porozmawiać z psychologiem zobaczysz może za pierwszym razem będzie ciężko ale z czasem jest lepiej i lżej ;) powodzenia
No bardzo współczuje jak ktoś to ma, ale bardziej współczuje osobą w otoczeniu OCD. Np. Sobie, moja siostra to ma, aż czasem mi dobrze, że się wyprowadziła... z kraju... z kontynentu. Serio, jest to straszne, ale wkurzała okropnie
I ja cię doskonale rozumiem, bo to JEST wkurzające... Ale myślę też, że trudno sobie w ogóle wyobrazić, jak bardzo, bardzo wkurzające jest to dla osoby, której dotyczy. Pomnóż całe swoje zdenerwowanie razy dziesięć albo i sto - i wyobraź sobie, że to nie jej, a twoje zachowania. Bo wtedy do tego zdenerwowania dochodzi jeszcze zażenowanie i wstyd. I przede wszystkim nienawiść do samej siebie, że nic z tym nie umiesz zrobić.
Radzenie sobie z takimi rzeczami jest zawsze baardzo trudne, więc gratuluję Ci wytrzymywania z tym i też serio współczuję. I mam nadzieję, że wychodzi wam na dobre ta przeprowadzka :)
To jest tak, że w pewnym momencie jeśli czegoś nie zrobisz jak należy czujesz napięcie, które rośnie i rośnie, kompulsje pozwala je rozładować. Poradź siostrze żeby poszła na terapię
Też miałam tak przez jakiś czas z żegnaniem się na modlitwie. (choruję na to samo)