#cpeKY

W ogólniaku wiecznie miałem problemy z polskim. Każdy semestr to była walka o to, żebym dostał choć te 3 na szynach (wtedy najgorszą oceną było 2), a dodatkowe punkty, dzięki którym udawało mi się zaliczać semestry, miałem dzięki aktywności na lekcji. Wypada w tym miejscu wspomnieć, że nauczycielka odnotowywała sobie aktywność uczniowską w swoim notatniku, a notatnik ten na przerwie chowała do szuflady biurka. Szuflady, w której nie było zamka. W ten sposób cała klasa nadrabiała swoje braki :)

Maturę pisemną udało mi się jakoś zaliczyć. Było ciężko, ale zostałem dopuszczony do egzaminu ustnego. Praktycznie cały czas pomiędzy egzaminami pisemnymi a ustnymi przeznaczyłem na naukę polskiego, na pozostałe przedmioty robiąc tylko krótkie przerwy. Gramatyki nauczyłem się niemal perfekcyjnie, ale z literatury najlepiej byłem przygotowany z „Lalki”.

Kiedy przyszło do losowania pytań, z koszyka wyciągnąłem kartkę z zadaniem zreferowania jakiegoś tematu z... „Lalki”! Z pytaniami z gramatyki nie miałem problemów, z literaturą też sobie dobrze poradziłem, i wyszedłem z egzaminu z czwórką (5 było max).

Kiedy szedłem po egzaminie coś jeszcze załatwić, spotkałem na korytarzu moją nauczycielkę (tę od notatnika). Oczywiście zatroskana zapytała, jak mi poszło, i kiedy usłyszała, że dostałem 4, zaniemówiła, a jak już odzyskała oddech, poleciała szybko do koleżanek z komisji dowiedzieć się, czy jej nie oszukałem.

Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się widzieć jej tak szybko idącej, a od znajomych, którzy czekali na swoją kolej usłyszałem później, że wpadła do pokoju egzaminacyjnego jak bomba, nawet nie pukając. I była w ciężkim szoku, gdy dowiedziała się, że naprawdę dostałem 4 :)
rocanon Odpowiedz

Przez całą edukację miałem z polskiego 3. Pisałem najlepsze w klasie wypracowania, sprawdziany z treści lektur też zawsze bardzo dobrze, ale bazgrzący charakter pisma i błędy ortograficzne zawsze obniżały moje oceny.
Maturę (starą) z polskiego zdałem pisemną na 4, ustnie na 5. Sam byłem w szoku, a co dopiero moja polonistka.

bazienka

u mnie nauczycielka mowila wprost, kto napisal najlepsze wypracowanie, nie raz i nie dwa jeszcze odczytywalo sie na lekcji na glos

ohlala

@bazienka

Nauczycielka nie mogłaby odczytać wypracowania, które nie dostało najwyższej oceny w klasie i powiedzieć, że to najlepsza praca. Byłoby to co najmniej dziwne. Poza tym nie mówimy tutaj o znawcach literatury, którzy mogliby bezwzględnie stwierdzić, że właśnie to jest najlepsze. I piszę to z punktu widzenia kogoś, kto zawsze był chwalony za swoje prace.

rocanon

Wiem, bo nauczycielka sama chwaliła moje prace.

Misiamisiaa Odpowiedz

No widzisz wystarczyło się trochę zaangażować i pouczyć ;) często złe oceny wynikają z lenistwa

Iguannna Odpowiedz

Kocham twórczość Bolesława Prusa. Faraon wymiata. Polecam „krew faraonów” Wojciecha Dutka, wszystkim którzy jarali się faraonem Prusa.

hugendubel Odpowiedz

Po prostu nauczycielka miała zbyt duże wymagania. W kazdej innej szkole miałbyś mocną trójkę albo czwórkę. Jeśli dawałeś radę utrzymywac aktywność na lekcji to znaczy że tępy nie byłeś.

ohlala

...oni sobie dopisywali aktywność, stąd wspomnienie o braku zamka. =_=

kimipl Odpowiedz

Ja miałem z polskiego kiepskie 2 a matutlra poszła mi najlepiej z wszystkich przedmiotów 80%

asinius Odpowiedz

Do polskiego miałem antytalent, pisałem stylem sprawozdawczo- wyborczym (który później przydał się w pracy), więc moje wypracowania były oceniane na "dst". Poza tym interesowała mnie tylko literatura współczesna, a w klasie maturalnej miałem już ugruntowaną opinię głąba.
Pisemną maturę oceniono mi na szczęście za wiedzę, a nie zdolności literackie- więc było "db". A na ustnej trafiłem właśnie tematy z XX wieku. Miny swojej polonistki nie zapomniałem do dzisiaj, a minęło już 25 lat.

Vito857 Odpowiedz

Matura niestety nie ma wiele wspólnego z tym, czego na co dzień się uczy w szkołach. Oczywiście bazuje na tym, ale jest o wiele bardziej przerabialna niż niektóre zadania w podręcznikach.

Dodaj anonimowe wyznanie