#dCUDI

Historia o najbardziej przerażającej sytuacji, jaka spotkała mnie w komunikacji zbiorowej.

Mieszkałam ok. 20 kilometrów od miasta wojewódzkiego, ale autobusy podmiejskie tam nie dojeżdżały, więc zmuszona byłam korzystać z usług prywatnego przewoźnika.
Miałam wtedy 17 lat i późniejszym wieczorem wracałam do domu po spotkaniu ze znajomymi. Robiłam tak wiele razy i nic złego się nie działo – o tej porze autobusem wracało mnóstwo osób, głównie młodzieży z okolicznych wsi.

Czekałam na przystanku i usłyszałam rozmowę dwóch mężczyzn – jeden z nich jechał do mojego miasta pierwszy raz i nie wiedział, na którym przystanku ma wysiąść. Chciałam pomóc i zaproponowałam, że pokażę mu ten przystanek, jako że też na nim wysiadam. Ten bardzo się ucieszył i zaproponował, że kupi dla mnie bilet. Odpowiedziałam, że nie trzeba, to zwykła przysługa. Gdy wsiadłam już do autobusu i chciałam kupić bilet (kupowało się go u kierowcy przy wejściu), ten mężczyzna dopchał się za mnie i zapłacił kierowcy za dwa bilety – dla mnie i dla siebie. Wzbudziło to mój niepokój, więc usiadłam tuż za kierowcą. Oczywiście ten facet zapytał, czy może się dosiąść. Nie miałam pojęcia, jak zareagować, więc się zgodziłam – myślałam, że to dlatego, że wysiadamy razem.

Gdy tylko autobus ruszył, mężczyzna zaczął wygłaszać monologi, że jestem piękna, zgrabna i młodziutka, ma narzeczoną, ale jej nie kocha i wolałby związać się ze mną. Proponował mi, żebym wyjechała z nim do Holandii i tam kontynuowała naukę i zajmowała się domem. W pewnym momencie poprosił mnie o numer telefonu. Gdy odmówiłam, ten zaczął się denerwować i podnosić na mnie głos. Wymyśliłam szybko wymówkę, że mam uszkodzoną kartę sim w telefonie i jutro ją wymieniam, więc lepiej żeby to on zapisał mi na kartce swój numer. Próbował też na mnie wymusić podanie Facebooka. Przez całą drogę wysłuchiwałam jego opowieści życiowych i zapewnień, że jest dla mnie odpowiednim mężczyzną i czeka nas cudowna, wspólna przyszłość. Byłam naprawdę przerażona, że gdy wysiądziemy, to mi coś zrobi, więc dyskretnie napisałam do taty, żeby mnie odebrał z przystanku (mieszkałam obok niego, ale wolałam nie ryzykować). Całe szczęście, tuż przed moim miastem natręt uznał, że jednak pojedzie do dalszej miejscowości. Ostatecznie się ode mnie odczepił, ale naprawdę najadłam się mnóstwo strachu.

Najgorsze jest to, że autobus był przepełniony ludźmi, a tamten facet mówił naprawdę głośno, więc inni z pewnością go słyszeli, podobnie jak moje prośby, żeby w końcu zostawił mnie w spokoju. Pomimo tego nikt nie zareagował – ani kierowca, ani żaden z pasażerów.
Odpowiedz

Zabrakło miejsca w wyznaniu, więc dopiszę tutaj, że gość próbował mi też na siłę wręczyć 20 euro - gdy odmawiałam, stwierdził, że jestem młoda i głupia, i wcisnął mi banknot do kieszeni w kurtce. Wtedy już naprawdę się bałam, w mojej głowie wyglądało to tak, że skoro dał mi pieniądze (pomimo moich protestów), to będzie mógł później czegoś ode mnie chcieć :/

Gesuald

A ten szczegół znacząco zmienia całą sytuację.

Koniczynka368

Gesuald, w jaki sposób?

Koniczynka368

Ibanez - też mi to przeszło przez myśl, ale jeśli jest to sarkazm to dość słaby 😉 więc dopytałam o szczegóły.

NiezbytSprytny Odpowiedz

Nie sądziłem, że istnieją takie natręty jak ten delikwent. Dziwisz się, że nikt nie zareagował, przeprowadzono pewnego razu prosty eksperyment społeczny, w którym aktor przewracał się na ziemię w różnych miejscach i okazało się, że im miejsce bardziej tłoczne, tym bardziej ludzie czują się zwolnieni z obowiązku udzielenia pomocy, a bardziej są skłonni usprawiedliwiać swoje zachowanie tym, że w pobliżu na pewno jest ktoś bardziej kompetentny do udzielenia pomocy. Myślę, że ten mechanizm mógł tutaj zadziałać to jedno, drugie że delikwent jedynie do Ciebie gadał, to dawało zapewne przyzwolenie na nie reagowanie i bierne obserwowanie rozwoju wydarzeń. Inną rzeczą jest, że wielu z tych, którzy innym w różnych sytuacjach pomagali, sparzyli się na tym i już tego nie robią i przestrzegają przed tym innych. Dobrze, że tu nie było gorszego zakończenia.

Ambiwalentnie136

W dużym mieście w weekend raz w tygodniu spokojnie się takich ludzi spotyka. Nigdy nie widziałam sensu przeżywać tego i robić dramy.

Gesuald Odpowiedz

A jak mieli zareagować - pobić go czy wyrzucić z autobusu? To że ktoś głośno opowiada o swoim życiu i prosi o telefon to nie przestępstwo. Jeśli był trzeźwy i ani razu cię nie dotknął to nie bardzo mieli co zrobić. Co innego gdybyś poprosiła o pomoc i powiedziała że go nie znasz.

Hvafaen

Mogli się zwyczajnie zapytać czy wszystko w porządku, zobaczyć, że jest przestraszona i go wygonić.

WrozkaSmierci

Powinni zareagować i wyrzucić z autobusu

nibylung

widziałam podobną sytuację w autobusie, jakiś koleś narzucał się młodej dziewczynie, nagabywał ją, widziałam, że ona czuje się niekomfortowo i nie chce z nim gadać. podeszłam i udawałam, że jest moją znajomą, zaczęłam do niej gadać jak do koleżanki, ona podłapała i koleś się odczepił. przegadałyśmy całą drogę i podziękowała mi za to. nigdy więcej jej nie spotkałam. reagować można na różne sposoby.

Postac Odpowiedz

Za czasów studenckich wracałam w nocy od koleżanki. Jej ojciec też jechał do siebie (rodzice nie byli razem, ale oboje mieli kontakt z dziećmi), a ja jeszcze nie znałam miasta. Powiedział, że część drogi musimy jechać razem, więc mnie trochę odprowadzi, powie gdzie mam wysiąść i w którą stronę pójść. I... Nie powiedział. Jednocześnie cały czas mówił mi, jak ładnie wyglądam i powinnam sobie znaleźć "doświadczonego" chłopaka. Jak już przejechałam swój przystanek (o czym się nie zorientowałam, pierwszy raz jechałam nocnym autobusem), to zaczął mnie jeszcze próbować przytulać. Przejechałam 3 przystanki i wysiadłam. Miasta nie znałam, miałam stary telefon, w którym nie było nawigacji. Wysiadł za mną i chciał mnie odprowadzić... Skrótem. Zadzwoniłam do kolegi i zapytałam, jak mam wrócić. Sprawdził, że spacer zajmie mi krócej niż oczekiwanie na autobus. Trzymałam się głównych dróg, ale wiadomo - noc. Studentka. A ten facet szedł za mną calutką drogę, co trochę doganiając i zagadując, dotykając za ręce czy ramiona. Masakra. Ojciec koleżanki. Nigdy jej o tym nie powiedziałam.

Chemka Odpowiedz

Czy tylko ja uważam, że nierozważnie postąpiłaś oferując pomoc?
Młoda dziewczyna obcym mężczyznom?
Pomaganie pomaganiem, ale "dobry ratownik to żywy ratownik".

Dodaj anonimowe wyznanie