#doKip
Zaczęliśmy ze sobą chodzić pod koniec liceum i było naprawdę wspaniale, to był mój pierwszy poważny chłopak. Czasami źle się czułam w towarzystwie jego znajomych, jakbym tam nie pasowała. Jednak mimo to spędziliśmy cudowne miesiące. Przed wyjazdem na studia (mieliśmy iść do jednego miasta) w jakiejś rozmowie z jego kumplami, wyszło na jaw, że zaprosił mnie na studniówkę tylko dlatego, że... się założył. O pół litra wódki!
Byłam zła, miałam złamane serce. Mimo, że zarzekał się, że się we mnie zakochał, a ten głupi zakład przestał mieć znaczenie, to i tak mu nie wybaczyłam. Przychodził do mnie z kwiatami, przepraszał, lamentował... Nawet moje siostry uznały, ze jestem bezduszna, ale cóż, bardzo mnie zranił. Kiedy mu powiedziałam, że ma mi udowodnić, że coś do mnie czuje, to mi się oświadczył. Wyśmiałam go wtedy i biedaczek przez kolejne tygodnie mnie przepraszał, aż w końcu wybaczyłam. A trzy lata później (pięć lat temu) później rzeczywiście się oświadczył.
Tu przechodzimy do meritum. Podczas nocy poślubnej, kiedy byłam cała rozanielona nową drogą życia, on zażartował: "Ale byłoby śmiesznie, gdybym założył się z kumplami o to, że doprowadzę cię przed ołtarz".
Noc spędził na kanapie, ale żart ten do tej pory lubi przypominać.
Materiał na scenariusz filmu dla nastolatek
Tak było, nie zmyślam
Czytałem to na pewnej stronie, zaczyna się ona na W...
Czy anonimowe naprawdę tak nisko upadły?