Czuję się samotna. Po 8 latach moja przyjaźń skończyła się. Nie mam z kim nawet pogadać tak od serca i otworzyć się w 100% oprócz mojego chłopaka, ale jednak czuję potrzebę kobiecej energii. Nic złego się nie stało, coś się kończy, coś zaczyna, ale czuję, jakby było coś nie tak. Jestem w klasie maturalnej i od zawsze się wspieraliśmy, gadaliśmy ze sobą. Od czasu zakończenia przyjaźni z tamtą przyjaciółką coś zaczęło się psuć. Tutaj chcę opisać sytuację i bardzo proszę o jakąś radę. Czuję, że cała grupka z klasy, z którą zawsze się trzymałam, nagle nie chce mojego towarzystwa. Niby wszystko jest okej, ale ja czuję i widzę zmianę podejścia. Nie we wszystkich osobach, ale w niektórych szczególnie. Nikt nie podchodzi sam zagadać, sama zazwyczaj zaczynam jakiś temat, ale jest traktowany zlewczo. Nie wiem co zrobić, nie chcę się odcinać, a chcę czuć się akceptowana i zaproszona. Może to jakaś karma. A może po prostu dramatyzuję i za dużo o tym rozmyślam. Co o tym myślicie?
Dodaj anonimowe wyznanie
Wy to zawsze nikogo nie macie, ale dziwnym trafem partnera to już tak.
Jesteś w klasie maturalnej. Lada moment przestaniesz tych ludzi widywać zupełnie, a po zakończeniu szkoły praktycznie wszystkie szkolne znajomości zanikają tak czy tak, bo każdy idzie w swoją stronę i skupia się na swoim życiu. Niepotrzebnie tak ci zależy na ludziach, którzy i tak zaraz znikną.
Let them. Nie analizuj. Po prostu żyj swoim życiem
Zmień tematy na interesujące. Widocznie tymi, które proponujesz teraz zanudzasz innych.
Przestań łazić za ludźmi jak jakiś bezdomny psiak. Takie masz nudne i puste zycie że bez towarzystwa się rozpadasz?