#eSdWb
Spotykam się z facetem, w którym jestem zakochana, ale on chce jedynie relacji fwb. Od samego początku na to się umawialiśmy, a trwa to już 4 lata. To nie jest tak, że spotykamy się tylko na seks. Chodzimy na spacery, do kina, restauracji, czy teatru. Dużo rozmawiamy, gramy w gry albo po prostu siedzimy i czytamy książki, przytulając się i głaskając po nodze. Co roku jeździmy razem na wakacje, poznaliśmy wzajemnie swoje rodziny i przyjaciół. Dosłownie zachowujemy się jak para, spędzamy razem każdy weekend i prawie każdy wieczór, czasem pomieszkujemy u siebie wzajemnie tydzień czy dwa. Ale on nie chce formalnego związku. Nie chce, żebyśmy przylepili sobie łatki chłopak-dziewczyna. Jednocześnie twierdzi, że jestem dla niego kimś więcej niż relacją fwb, zdarzyło mu się po pijaku wyznać mi miłość, ale później powiedział, że po prostu był pijany i gadał głupoty. Jednocześnie zawsze trzyma mnie za rękę, gdy idziemy na spacer, przytula czule, całuje w czoło, patrzy głęboko w oczy, całuje moje dłonie, stopy i nos, opiekuje się mną, gdy źle się czuję, kupuje mi tampony i gotuje rosół, gdy mam okres. Tak samo czule zachowuje się przy swojej i mojej rodzinie oraz swoich i moich przyjaciołach. Wszyscy myślą, że jesteśmy parą.
Mnie to coraz bardziej męczy i boli. Marzy mi się stabilizacja, wspólne mieszkanie. Mam 30 lat i po prostu nie interesują mnie już przelotne znajomości. Próbowałam się od niego odciąć już kilka razy, ale gdy tylko zadzwoni lub napisze, to od razu rzucam wszystko i lecę się z nim spotkać, jak ostatnia idiotka.
Nie rozumiem go. Po prostu nie rozumiem. Wiem, że nie ma nikogo innego, za wiele czasu razem spędzamy i nawet nie miałby kiedy się spotykać z inną kobietą.
Jakiś czas temu zbliżyłam się do kolegi z pracy. Świetnie się nam rozmawia, jest dla mnie dobry i kochany, widzę, że mu na mnie zależy. Mogłabym wejść z nim w związek, znaleźć stabilizację w życiu i pewnie byłoby nam razem dobrze. Ale nie jestem w stanie zrezygnować z tego pierwszego, bo go kocham. Dlatego drugiego trzymam na dystans, trochę we friendzonie. Bo czekam, czy mój „związek” się rozwinie, czy może w końcu znajdę siłę, żeby to zakończyć. Chyba najbardziej bym chciała, żeby to on w końcu zakończył. A tak to wciąż mam głupią nadzieję, że mu się odmieni i zechce być ze mną na poważnie. I zdaję sobie sprawę, że tego drugiego traktuję jak koło zapasowe i czuję się z tym wszystkim żałośnie.
Jesteś jego kołem zapasowym. Jeśli liczysz na coś więcej, to od niego nigdy się tego nie doczekasz. Gdyby mu zależało, określiłby się już dawno temu. A w tym braku czasu na inne relacje też bym się nie utwierdzała, zobaczysz, jeszcze spotka taką, która zawróci mu w głowie i ani się obejrzysz, będzie zajęty, a Ty dalej będziesz tylko przyjaciółką.
Ona ma z kolei kolegę jako koło zapasowe. Powstaje kołozapasowocepcja.
W sumie fakt, ona sama nie zachowuje się lepiej względem kolegi z pracy.
Szmata
Z kolegą z pracy nie łączy mnie nic fizycznego. Nie spaliśmy ze sobą, nie całowaliśmy się, nawet się nie przytulaliśmy ani nie spotkaliśmy poza pracą. Po prostu dobrze nam się rozmawia w pracy i wiem, że mu się podobam. Ja nie dałam mu żadnego sygnału, że coś może między nami być, zresztą on wie, że z kimś się spotykam. Po prostu gdybym zakończyła ten obecny "związek", to spróbowałabym czegoś z kolegą, a na razie trzymam go na dystans. Ale dzięki za tak szybką ocenę i nazwanie mnie szmatą.
Czyli np nie miałabyś nic przeciwko, gdyby pojawiła się jakaś kobieta, która zaczęłaby adorować kolegę z pracy, a on straciłby zainteresowanie Tobą i zainteresował się nią?
Nie miałabym nic przeciwko bo życzę mu jak najlepiej. Jest wolnym człowiekiem i sam decyduje o sobie.
No to super, w takim razie cofam to o kole zapasowym.
Przecież on jasno komunikuje, że nie jesteście w związku. To jest tak naprawdę bardzo proste: albo jesteście albo nie jesteście. Przyczyn, dla których facet może z jednej strony zachowywać się jak para a twierdzić, że parą nie jesteście jest ogrom. Ty tylko tracisz swój czas.
Nie jesteś żałosna. Musisz po prostu popracować nad sobą i swoim poczuciem wartości i wiarą w siebie.
Jest zalosna
MlotNaCzarownice: Sam jesteś żałosny - tak, że aż szkoda mi cię, biedny skrzywdzony człowieczku.
Czego nie rozumiesz? Ma wszystkie przywileje wynikające z posiadania dziewczyny, ale żadnych obowiązków. Może robić wszystko, bo jesteś głupio zakochana i masz wolę z gumy. Daj spokój koledze z pracy, bo fundujesz mu taki sam rollercoaster emocjonalny jak Twój nie-przyjaciel Tobie.
Tak bym to rozumiała, gdyby nie to, że poznałam już jego rodzinę i znajomych, zabiera mnie na rodzinne imprezy, jego rodzice traktują mnie jak swoją synową. I wiem, że gdybyśmy zakończyli nasz "związek", to jego rodzina też by o to dopytywała i drążyła. Więc nie jest do końca tak, że on nie ma żadnych obowiązków. I również od początku ustalaliśmy, że choć spotykamy się na zasadzie FBW, to też mamy siebie na wyłączność i nie spotykamy się z nikim innym. I wiem, że on się nie spotyka. Pracuje z domu, a po pracy prawie codziennie widzi się ze mną.
Z kolegą po prostu rozmawiamy i tyle. Nie widujemy się poza pracą, nie robię mu nadziei, on wie, że kogoś mam. Po prostu on mi dał do zrozumienia, że mu się podobam i tyle.
A macie kłótnie/utarczki charakterystyczne dla związków? Masz wobec niego oczekiwania, które wyrażasz? Czy ma tylko tę fajną część, w której ma z kim uprawiać seks, spędzać czas, pojechać do rodziców, ale nie musi robić nic więcej?
Nie kłócimy się, bo mamy bardzo podobne charaktery i poglądy, więc praktycznie we wszystkim się zgadzamy. Jak zostaje u mnie, to normalnie sprząta, gotuje, robi pranie, podlewa moje roślinki, itd. Wozi mnie i przywozi codziennie z pracy, choć wcale go o to nie proszę, a musi wstawać 2 godziny wcześniej żeby mnie zawieźć. Wychodzi z moim psem też sam z siebie. Nawet nie mam kiedy wyrazić oczekiwań, bo on robi wszystko, czego mogłabym od niego oczekiwać, bez proszenia z mojej strony. Jedyne o co się kłóciliśmy, to właśnie to sformalizowanie związku, bo jest to jedyny problem w naszej relacji.
Nie kłócicie się, bo nie prowadzicie wspólnego życia, a nie dlatego, że macie podobne charaktery. Gdybyście dzielili dom i finanse byłoby inaczej. Brak jakichkolwiek kłótni nie jest wcale zdrowy czy normalny (a kłótnia nie oznacza wielkiej awantury) tylko pokazuje, że żyjecie w bańce. No, on żyje, bo w każdej chwili może odejść, bo przecież nic Ci nie obiecywał i nie jesteście w związku. Dlatego nie chce się zadeklarować. Jak tylko coś pójdzie nie tak, może wrócić do swojego mieszkania i udawać, że nic się nie stało. Nawet, jeśli faktycznie Cię kocha, to co z tego? Dużą rolę odgrywa w tym fakt, że wie, że zawsze wrócisz, a to ogromny komfort i wygoda. Ciężko będzie mu znaleźć taką drugą.
@nowekonto000 wyłączność w FBW oznacza, że wiesz skąd masz chorobę weneryczną a nie związek.
Poznanie czyjejś rodziny jeszcze nikomu niczego nie gwarantowało. Nie myl tego z jakimkolwiek zobligowaniem do obowiązków.
Ohlala, ja tam się nie lubię kłócić z partnerem, wolę, no nie wiem, rozmawiać?
On się może właśnie bardziej zacząć starać, jak ty pokażesz, że już ci nie zależy i nie jesteś już na wyciągnięcie ręki. ale mu przejdzie, jak w to uwierzysz.
Masz 30 lat, jeśli chcesz założyć rodzinę to nie pospieszam, ale za chwilę będzie już trochę późno.
Myśl głową, a nie kroczem. Z opisu wynika że z obecnym przyjacielem związku nie stworzysz, skoro on tego nie chce. Sytuacja analogiczna do tematu dzieci, gdzie jedna ze stron ich nie chce.
Nie myślę kroczem, gdyby tak było, to już dawno znalazłabym sobie kogoś innego, bo on nawet nie jest jakimś świetnym kochankiem. W łóżku jest tak sobie, ale mi zupełnie na tym nie zależy. Zależy mi na nim, bo kocham go jako człowieka. Jest inteligentny, zabawny, ambitny, utalentowany, kocha zwierzęta, ma dobre serce, dba bardziej o innych niż o siebie. Potrafił zwolnić się z pracy, żeby iść ze mną odwiedzić moich dziadków na dzień babci i dziadka, albo czekać na mnie na lotnisku o 3 w nocy, choć nawet nie mówiłam mu, o której ląduję, bo planowałam wziąć taksówkę, a on sam sobie sprawdził i czekał z kwiatami. Było mnóstwo sytuacji, gdy okazał się po prostu cudownym, kochanym człowiekiem. Zawsze jak pada deszcz, to czeka na mnie pod pracą albo rano pod domem, żebym nie musiała jechać autobusem i moknąć, nauczył się dla mnie gotować moje ulubione potrawy, a wcześniej nie umiał nawet ugotować makaronu, na moje urodziny zawsze robi własnoręcznie tort. To tylko przykłady, jest tego naprawdę naprawdę dużo. Wiem, że mu na mnie zależy, widzę to w jego czynach. Nie wiem tylko dlaczego nie chce żeby nasz związek był oficjalny.
@nowekonto000 ah ten ideał, tylko że on nie chce być z Toba w związku.
Dziewczyno to po prostu nie brzmi dobrze. Taki ideał, tak Cię kocha, ale nie chce być w związku. Takie FWB ale w łóżku to tak mogło by być lepiej. Weź sobie naprawdę oszczędź życia i znajdź kogoś kto nie będzie miał problemu z przyznaniem, że po prostu chce z Tobą być. Tak normalnie będzie umiał to powiedzieć Tobie i innym osobom. To niby tak mało a tak wiele i tak wiele zmienia.
Ten nie musi tego mówić innym, bo inni myślą, że są razem w związku.
Powiem Ci co dziewczyna w podobnej sytuacji usłyszała na terapii, jestes od niego uzależniona (tak jak ludzie uzależniaja się od alkoholu etc.) dlatego nie potrafisz postawić siebie na pierwszym miejscu i swoich potrzeb a jak już coś postanowisz to wystarczą ochłapy i już znów jego potrzeby są ważniejsze.
W tej sytuacji masz 2 wyjścia:
1. Zaakceptować fakt że on i jego potrzeby są ważniejsze i nie będziesz jego dzieczyną/żoną nie będziecie mięc dzieci etc a jak dorośnie do ślubu to może cię kopnąć w dupe i znajdzie se inną bo ty jesteś łatwo dostępna więc nie docenia tego
2. Postawić sprawę jasno, powiedzieć że chcesz stabilizacji, chcesz tej stabilizacji z nim i omówić swoje plany /cele na przyszłość. Dać mu czas na zastanowienie, jeśli się na to pisze super. Jeśli nie pisze trudno będzie bolało ale musisz też swoje potrzeby stawiać na pierwszym miejscu. Póki co jak dla mnie nie musisz być jego dziewczyną bo wszystko i tak ma w pakiecie 😉
Hmm... Brzmi jakby bał się zobowiązań. Albo ich zwyczajnie nie chce. Może obawia się, że jeśli przejdziecie w formalny związek zacznie się naciskanie na zaręczyny, ślub, kredyt na mieszkanie, dzieci itd. Sytuacja patowa, ale nie bez wyjścia. Przebolej go i spróbuj z tamtym. Młodsza nie będziesz, a 30lat to może i nie dużo, ale i nie mało np w kwestii dzieci, czy kredytu na 30lat.
Po twoim komentarzu też zaczęłam myśleć że może boi się że rutyna bycie razem na cały czas zniszczy to co jest między nami.ze bycie oficjalne zamknie mucdrzwi ucieczki .nie wiem
@nowekonto000
Jesteś jedynie kołem zapasowym i nikim więcej. Przeżyłem coś podobnego w swoim życiu. Ona jedno deklarowała i mówiła, a robiła zupełnie coś innego - to chyba byłby temat na wyznanie nawet anonimowe. W każdym razie jak pojawił się "ten jedyny" to sobie poszła bez pożegnania nawet - ot ucięła kontakt i tyle.
Najpierw odpisywała krócej i rzadziej (gdzie wcześniej bez problemu rozmawiała i jej wypowiedzi to nie było jedno zdanie na trzy słowa), a potem całkiem zlała kontakt.
Jak on pozna "tę jedyną" to będzie dokładnie to samo. Wspólnym znajomym powie, że się rozeszliście, tak jak i rodzinie i tyle. Nie, że będzie mówił, że okropna byłaś czy coś - po prostu. No i przedstawi "tę jedyną" znajomym. A jak nie pozna "tej jedynej"? To będziesz właśnie tym kolegą z pracy o którym sama pisałaś. I w sumie tyle.
Nie wiesz dlaczego się tak zachowuje. Najprawdopodobniej jesteś dla niego miejscem do ćwiczenia, aby przy partnerce, która zostanie jego żoną on nie popełnił błędu. Ciebie nie straci jak zrobi coś źle. Ty jesteś jak pies zamykany w szafie - jak on otworzy drzwi to się cieszysz, że możesz go zobaczyć. Każdy inny człowiek nawet na partnera byłby zły za zamknięcie.
Facet nie nudzi się sam w domu, ma do kogo pogadać o swoich sprawach, ma kogo zabrać na rodzinną uroczystość, z kim pojechać na wakacje. Ale wie, że Ty siebie nie szanujesz i nie robisz żadnego kroku w złą stronę przy nim - przecież nie zrobisz awantury o brak prania (po prostu sobie wstawisz), nie powiesz, że siedział cały dzień w domu, a dalej jest bałagan i brak obiadu (przecież nie mieszkacie razem), nie będziecie się różnić zdaniem przy wyborze dodatków w IKEA, nie będziesz mu robić scen wynikających z trudnych hormonów w pms (bo go stracisz). Ostatecznie jak Ci się przytrafi wypadek to on Cię nawet nie rzuci, bo razem nie jesteście, a nie jest Ci nic winien.
Jeśli chcesz sprawdzić czy on po prostu jest typem, bo tworzy związek, ale boi się słowa związek to powiedz mu, że chciałabyś mieć dziecko i czy mógłby je z Tobą zrobić? Bądź ciekawa jego reakcji.
Serio? To ma być wiarygodny test jego uczuć? Dziecko to nie tatuaż z imieniem, a ogromna odpowiedzialność na lata, zdecydowanie większa niż nazwanie kogoś swoją dziewczyną. Powodów do odmowy jest mnóstwo i nie świadczą one o tym, że ona nie jest dla niego wystarczająco ważna (o tym akurat świadczą inne sygnały i nie wydaje mi się, żeby potrzebne były kolejne). Nawet gdyby byli już parą to nadal nie jest oczywistym, że on byłby gotowy na zrobienie jej dziecka już, teraz, zaraz.
Nie do końca jest tak jak piszesz. Awantury o pranie mu nie robię, bo sam wstawia pranie, nawet jak jest u mnie i np. ja jestem w pracy, a on pracuje z domu, to robi mi pranie, gotuje obiad, wychodzi z psem, sprząta. Ostatnio sam z siebie poprzesadzał mi roślinki jak mnie nie było. Do IKEI jeździmy razem i zawsze pyta mnie o opinie, gdy kupuje coś do swojego mieszkania. I zawsze kieruje się moją opinią. Moje humorki przy okresie też już poznał bardzo dobrze i nigdy nie uciekał. Wręcz przeciwnie, gotuje mi ulubioną zupę, kupuje słodycze, robi masaż i znosi moje humory cierpliwie. A jak miałam złamaną nogę to mieszkał u mnie przez cały ten czas i nosił do łazienki. Więc to nie jest tak, że on jedno mówi a drugie robi. On właśnie czynami bardzo dużo pokazuje mi, że mu na mnie zależy. On wie, że nie chcę mieć dzieci, a ja wiem, że on nie chce mieć dzieci, więc to bez sensu. My naprawdę dużo rozmawiamy i dobrze się znamy.
A on wie, że "marzy Ci się stabilizacja i wspólne mieszkanie"?
To, że jest taki, jaki jest, może świadczyć TYLKO o tym, że jest po prostu "dobrym", miłym facetem, wrażliwym, itd. - a jednocześnie, choć Cię bardzo lubi, przyjaźnicie się (jak kumple), zrobiłby dla Ciebie wiele (jak dla kumpla), nie myśli o Tobie długodystansowo.
I podejrzewam, że gdybyś zerwała z nim relację, tęskniłby, ale nadal by to niczego nie zmieniło.
Może się mylę, ale masz dwa wyjścia (nie licząc tego, w którym obecnie jesteś):
1. Zerwać z nim zupełnie, rozstać się w przyjacielski sposób, wyjaśniając, że nie jest dla Ciebie dobre bycie w relacji bez przyszłości, że go kochasz i dlatego nie chcesz, by utrudniał Ci "odwyk" - poproś, by się do Ciebie nie odzywał, aż będziesz wolna. Sama się odezwiesz, jak uznasz, że możesz.
2. Nalegać na związek na siłę. Wg mnie szansa jest, ale sensu to by nie miało.
Wiem jak trudno zerwać relację z kimś, kogo się uważa za naprawdę wartościowego człowieka, ALE możesz być pewna, że jak dobry i kochany by on nie był - jeżeli wie, o Twoich pragnieniach, a zachowuje się tak, jak się zachowuje, to jest wielkim egoistą (ewentualnie bardzo niedojrzałym człowiekiem) i małżeństwo z nim nie byłoby dobrym krokiem.
Dziękuję za ten najbardziej obiektywny i wartościowy komentarz tutaj. On wie, że marzy mi się stabilizacja, ale on jej po prostu nie chce, twierdzi, że jest dobrze tak jak jest. Dla mnie to jest bez sensu, że płacimy za dwa mieszkania, a i tak praktycznie 90% czasu spędzamy razem. Gdybym się dowiedziała, że faktycznie jestem dla niego kołem zapasowym i czeka na coś (kogoś) lepszego, to nawet bym się nie zastanawiała i wybrała opcję nr 1. Ale w głowie mam miliony różnych scenariuszy. Może boi się stabilizacji, myśli, że zamieszkanie razem popsuje naszą relacje, mamy sporo takich historii wokół siebie, znajomych, którzy po kilku latach bycia razem narzekają na nudę i stagnację. On ma kuzynkę, która przez całą długość naszej znajomości zdążyła się już 2 razy rozwieść. I ja też zdaję sobie sprawę, że zbudować trwałą i udaną relację jest bardzo trudno. Ale na tyle na ile zdążyliśmy się poznać, uważam, że nam mogłoby się udać. Dlatego na razie nie odpuszczam i czekam. Drugiej opcji nie wybiorę, nie chcę niczego na nim wymuszać, bo nie o to chodzi w związkach. Albo sam się zdecyduje, albo się rozstaniemy.
W takim razie: jeżeli on nie szuka nikogo innego, nie czeka na "lepszą opcję", a jedynie boi się ZMIANY NAZWY Waszej relacji, to może znaczyć o braku dojrzałości, z powodu strachu przed utratą Ciebie.
Czas tu rzeczywiście może pomóc, ale też może poznanie POZYTYWNYCH przykładów, innych niż te, które widzicie wśród znajomych. Osobiście znam kilka trwałych i szczęśliwych małżeństw, w tym swoje ;) ale pamiętam, że jak byłam w okolicach 20tki, to w zasadzie większość małżeństw, które znałam, to były "odstraszacze" tego stanu, jedynie o jednym małżeństwie myślałam, że są "fajnym związkie " (później i o nich zmieniłam zdanie). A takie małżeństwa naprawdę istnieją, z tym, że w oczy rzucają się raczej te negatywne przykłady, bo jest ich więcej.
Reasumując: chyba rozumiem Twojego faceta ;) Ale jeżeli będzie aż tak dmuchał na zimne, może "przedobrzyć" w drugą stronę. Ale powodzenia, niech Wam się uda!
PS: no i myśl i mów o sobie dobrze :)