Pewnego razu, jak byłam jeszcze nastolatką, wracałam wieczorem ze spotkania ze znajomymi. Jechałam rowerem przy prawej stronie jezdni, na niezbyt dobrze oświetlonej ulicy. W pewnym momencie zauważyłam, że na krawężniku siedzi skulona postać. Było dosyć ciemno, a ja już wtedy byłam z lekka ślepawa, więc nie widziałam jakiej płci był ten człowiek. Myśląc, że coś się stało, chciałam zatrzymać się koło tej osoby, ale w momencie w którym już miałam użyć hamulców, dostrzegłam na krawężniku po drugiej stronie faceta w kapturze. Obaj popatrzyli się na mnie i zaczęli mnie gonić. Szczęśliwie byłam rowerem, więc pedałując niczym kolarz tour de France wyjechałam na główną ulicę, z której blisko było do mojego domu.
Byłam tak przerażona, że nikomu nigdy o tym nie powiedziałam.
Anonimowe jest w tym wszystkim to, że kilka dni później przeczytałam w lokalnej gazecie, że po moim mieście krąży bus, który prawdopodobnie może chcieć kogoś uprowadzić i wycinać organy. Od tego momentu zawsze noszę przy sobie gaz pieprzowy.
Dodaj anonimowe wyznanie
Jakby to był ten bus, to nie zajechałabyś daleko na tym rowerze.
Może to nie bus a czarna wołga?
Wołga nie wycinała organów chyba?
U mnie się mówiło za dzieciaka, że właśnie czarna wołga jeździ i wycina organy xD
Nas straszyli czarną karetką.
U mnie czarny samochód a kierowcą człowiek z kopytami i rogami... Nie wiem skąd taki pomysł ale jako dzieciacki baliśmy sie wracać do domu po szkole
Kiedys była czarna Wołga a już za moich czasów czanre bmw albo mercedes 😂 i się sprawdziło bo w 2017 roku u mnie w mieście jeździł taki samochód i kilka razy próbowali porwać dziewczynki i był pościg policji.
A to nie jest tak, że na karetkę mówi się wołga?
Wolga to marka radzieckiego samochodu, produkowanego od lat piedziesiatych. Duze, na ogol czarne auto, uzywane zwykle przez wyzej postawionych urzednikow. No a wysoko postawiony urzednik w czasach realnego socjalizmu to byl ktos kogo mozna, a czesto nalezalo sie bylo bac.
Wpiszcie w Wiki 'Czarna Wolga' to wam wypadnie artykuł o Wołdze, BMW i rogatym kierowcy. :)
Dzięki za info, ciekawiło mnie to:)
Bez nerwów. Chcieli cię zwyczajnie zgwałcić
No ale co by ci ten gaz pomógł? Jeszcze by ci zabrali i psikneli w oczy. Teraz nigdy nie można być pewnym ze się jest bezpiecznym. Lepiej chyba jakieś sztuki walki ćwiczyć, ale to takie marzenia xd
Niestety.
Kobiety noszą gaz w torebkach i czują się bezpieczniejsze ale w praktyce jeśli do czegoś dojdzie nie zdążą go nawet wyjąć albo całkiem spanikują.
Nauczenie się kilku dobrych chwytów czy ciosów w odpowiednie miejsca jest lepszym rozwiązaniem. No i dopiero do tego polecałbym solidny i silny (!) gaz, nie jakiś badziew z bazarku. Przy wyborze warto podpytać się w specjalistycznych sklepach z militariami.
Nie było przypadkiem nawet takiej sytuacji, że jakaś kobieta zawodowo zajmująca się sztukami walki została napadnięta/pobita/zgwałcona/zabita? Chyba obiła mi się o uszy taka historia, ale nie jestem pewna, możliwe, że coś pomieszałam... W każdym razie zgadzam się, że te chwyty to fajnie wyglądają na zajęciach z samoobrony, ale kiedy przychodzi co do czego to różnie to wychodzi. Ten gaz jest o tyle lepszy, że jeśli nosić go w kieszeni (a nie w torebce z tysiącem innych śmieci) to nawet w panice kobieta chyba szybciej po niego sięgnie niż opanuje się na tyle, żeby wykonać jeden z pięciu chwytów, którego nauczyli na kursie. Chociaż wiadomo, to też ma swoje minusy, jeśli napastnik odbierze takiej kobiecie gaz to może go wykorzystać przeciwko niej. Chyba nie istnieje forma obrony, która nie miałaby żadnych wad, więc każdy musi zdecydować sam czy będzie w stanie, w spontanicznej walce z prawdziwym napastnikiem, powtórzyć chwyty z zajęć samoobrony czy sięgnie do kieszeni po gaz.
Rillianne oczywiście, że nie istnieje złota i niezawodna technika obrony. Większość sprowadza się do psychiki i pewności siebie. A sztuki walki trenuje się latami. No i wiadomo, jeśli psychika wysiądzie to i nawet kałasznikow przewieszony przez plecy niewiele pomoże z daleka.
Nie mniej wiem, że nie w każdej sytuacji masz gaz pod ręką w kieszeni. Dziewczyny wracają późnym wieczorem z różnych imprez czy innych spotkań ubrane w wyjściowe kiecki, pozbawione kieszeni. A niezawodny gaz leży wtedy na spodzie torebki. Po prostu uznałem, że warto poświęcić te parę miesięcy na trenowanie podstawowych ciosów. Nawet (a może zwłaszcza) tych nieczystych. Umieć szybko wycelować w takie punkty jak grdyka, splot słoneczny, wątroba, jaja (wątrobę i klejnoty można pięknie zaatakować kiedy napastnik was trzyma bądź szarpie) czy nawet oko. Wielu agresorów wobec kobiet to wbrew pozorom osobniki słabe i tchórzliwe, szukające łatwych ofiar. Często nie spodziewają się nawet jakiejkolwiek reakcji obronnej ze strony dziewczyn.
Od lat trenuję krav maga i mogę zapewnić, że to nic nie pomoże. Jak ktoś chce cie napaść to napadnie.
Sztuki walki zazwyczaj mają sens kiedy walczy się z jedną osobą o podobnych gabarytach. W przypadku dwóch, zapewne umięśnionych, facetów autorka raczej nie miałaby żadnych szans.
Aurella na każdego kozaka zawsze znajdzie się większy. Choć w przypadku sztuk walk to się nie sprawdza w ten sposób. Mam 2 kumpli, karakany po 1,6 metra. Jeden po wielu latach kickboxingu drugi trenuje tajski boks. Uwierz mi, że mało jest na nich zawodników, osobiście widziałem ich w akcji przeciwko wysokim mięśniakom i wiem co potrafią.
Oczywiście, że drobna kobieta nie zdziała zbyt dużo przy dwóch oprychach. Przecież nie twierdzę, że znajomość paru chwytów i ciosów zrobi z każdego Chucka Norrisa ! Dałem tylko dobrą radę bo wiem, że znajomość takich rzeczy jest po prostu przydatna i czasem potrafi więcej dobrego przynieść niż samo noszenie gazu który nie oszukujmy się. Nieodpowiednio użyty nie zdziała zbyt wiele. Poza tym trenowanie takich rzeczy daje człowiekowi pewnego rodzaju odwagę i pewność siebie. A kobiety kupując śmieszne gadżety nie mają później często odwagi ich w ogóle użyć. Grzebią panicznie po torebkach albo nie mogą wycelować bo im się ręce trzęsą.
Jmoriartyy
Słabo tę KravMagę trenujesz jeśli stać cię na tak absolutne słowa, że to w ogóle nic nie daje.
Ostrzenozeinozyczki, Waniliowa beza macie rację, panika w takich sytuacjach jest niczym dziwnym i niestety zabiera cenne sekundy na reakcję obronną. Chociaż szczerze mówiąc jeżeli ktoś ma na celu porwanie/ zgwałcenie to raczej jest świetnie przygotowany i zrobi wszystko żeby tego dokonać. Najbezpieczniejszą opcją jest chyba powrót większą grupą lub taksówka/uber.
Jest jeszcze ostateczny sposób na ochronę przed gwałtem, jak już wszystko inne zawiedzie. Można zmusić się do oddania moczu lub kału, albo zwymiotować, wtedy jest spora szansa, że napastnika to obrzydzi i odpuści.
Gdzieś kiedyś czytałam też o takich jakby wkładkach z kolcami w środku, które można nosić w pochwie. W przypadku próby gwałtu, te kolce zatrzaskują się na penisie i jedyny sposób, w jaki można to zdjąć, to chirurgicznie.
Bezdomna, a co jeśli wybierze anal? Albo ma hiv? To te kolce może i go zranią, ale jednocześnie ją zarażą. Jakby przepisy były lepsze, kobieta mogłaby chodzić z nożem i nie bać się bronić.
Dlatego nie ma jednej dobrej ochrony przed gwałtem, bo nawet jak się zesrasz, to możesz trafić na fetyszte srania na klatę. To po prostu opcje, możliwości, sposoby na zwiększenie bezpieczeństwa.
Rozbawiło mnie to, że za "anoniomwe" uznałaś czytanie gazety, a nie całe wydarzenie
Aż mi się przypomnieli Chłopaki z buraków
"Szczęśliwie byłam rowerem" jakie to uczucie? Pytam bo ja zawsze byłem i jestem nadal człowiekiem
Serio?
Och teraz będzie moda na wyzwania o tym jak niewiele brakło by ktoś był uprowadzony?
bus??? może cały autobus?? taki stary Autosan albo jescze lepiej jeden z tych nowych z kiblami w środku. Bardzo dobrze, że nosisz gaz pieprzowy chociaż kto go sprzedał 13letniemu oszołomowi to już inna sprawa.