#epcKx
Mam o rok starszego brata i siostrę bliźniaczkę. Wyjątkowo rano tata odprowadzał nas do przedszkola. Zawsze robiła to mama, ale tego dnia nie mogła. Z naszego domu do przedszkola było 15 minut drogi z buta. Przedszkole miało duży, ogrodzony metalowym płotem teren. Żeby dostać się do niego z naszej strony, trzeba było obejść całą działkę.
Mój brat trzymał tatę za jedną rękę, moją siostrą za drugą, a ja trzymałam ją za rękę. Szłam koło przedszkolnego płotu, gdy nagle moja kurteczka zaczepiła się o płot i nie mogłam się uwolnić. Stałam tam prawie 15 minut... Radziecka zima, więc wiadomo, jaka pogoda. Słodka, mała kruszynka marzła. Dopiero po chwili zainteresowała się mną dziewczyna, która szła do pobliskiego liceum. A mój tata? Mój brak zauważył dopiero po „przeliczeniu sztuk” w przedszkolu. I podobno jakieś 10 minut zajęło mu uzgodnienie, którego dziecka brakuje i czy na pewno zabrał mnie z domu.
Zanim zdążył wyjść na poszukiwanie, dziewczyna z LO z braku pomysłów zabrała mnie do przedszkola, licząc, że się mną zajmą.
Od tego czasu kiedy tata miał nas odprowadzać, wiązał nas sznurkiem, żeby nie zgubić ani sztuki.
Mam dwoje starszego rodzeństwa i żebyśmy się nie kłócili,Dziadek zrobił nam dłuuugie sanki,żeby całą nasza trójka się mieściła.Niestety,osoba siedząca na końcu często spadała i zostawała w zaspie,bo Tata nie zauważał braku pociechy,a i sanki lżejsze...Znowu był powód do kłótni- kto ma siedzieć na końcu.Dziadek dorobił oparcie.
Widzę tu komentarze typu, że byliście wyprowadzani na smyczy jak zwierzątka, albo że trzeba było jeszcze kupić szelki itp.
Powiem Wam w takim razie coś szokującego i za co byście ludzi zlinczowali z pewnością, bo jak to tak. 😂😂
Otóż...w Anglii, tam gdzie spędzałam wakacje dzieci miały na sobie specjalne szelki (nie takie dla psa, ale odrobinę podobne, tzn. bardziej przypominały mi tzw. "pajączka") a szelki przypięte do smyczy, którą trzymała np. mama dziecka. Brzmi śmiesznie i absurdalnie, śmiesznie też na początku wyglądało..ale to z drugiej strony dobry pomysł, bo idąc z np. 3 dzieci właśnie, ciężko ich dopilnować, zwłaszcza jak idzie się przy ruchliwej ulicy.
A te szelki i smyczki... naprawdę nie są żadną ujmą dla dziecka, a są ładne, kolorowe, a w dodatku dziecku to nie przeszkadza, tak samo jak społeczeństwu. Dla nich to normalne. 😂👌
20 lat temu,u nas,w Polsce,prowadzałam tak swoją nadruchliwą córkę.Nikt specjalnie nie zwracał na to uwagi,ani się nie czepiał.
Mnie to nie szokuje, widziałam kilka razy w Polsce i to całkiem niedawno. Wydaje mi się ze to całkiem nieglupi pomysł, ma się dziecko pod kontrolą a jednocześnie jest w jakimś stopniu samodzielne
Córka mojej kuzynki 2 lata temu była taka, że nagle w centrum handlowym uciekła do jakiegoś sklepu. Kuzynka właśnie ja na takich szelkach musiała prowadzić. Może to bunt 2 latka. 😐 teraz jak ma ze mną gdzieś iść to ja "nóżki bolo" 😂 ale niestety z ciotką nie ma łatwo. 😂
Ja 18 lat temu prowadzałam dziecko na takich właśnie szelkach. Kilka razy zdarzyło się, że usłyszałam komentarze typu "na smyczy jak psa prowadzi", ale większości reakcje ludzi były pozytywne. Dla mnie to była mega wygoda, a dziecko było bezpieczne i miało swobodę ruchów.
Tata mógł się zaopatrzyć w pewną pluszankę, którą kiedyś widziałam w przedszkolu. Był to jakiś wąż i miał trzymadełka dla dzieci. :D
Raczej "radzieckie zimy" były dobre 20-30 lat temu, a wąż to wymysł bezstresowych czasów (tym bardziej że wtedy sznurek przeszedł, a dziś to "olaboga bo pentajo cieci i sznurek nie ma logo ajfona".
Fajna historia ☺
Popieram
Ja też ;)
Też mam siostrę bliźniaczkę i rok starszego brata :)
trzeba było zaopatrzyć się w takie fajne szelki...
Widać od dzieciśstwa byliście do njego bradzo przywiązani
Dobrze że pamiętał ile Was było :p
Faceci są tacy nieogarnięci 😂
Tytuł ojca dekady leci do...