#gCjm4
Po kilku latach założyłam własną rodzinę. Mam męża, dziecko. Nasza sytuacja finansowa nie jest jakaś super dobra, ale na życie starczy i nie musimy się martwic czy damy radę do wypłaty.
Kilka miesięcy temu zaczęłam mieć problemy ze snem, często budziłam się zlana potem, śniły mi się koszmary ciągle chodziłam nie wyspana. Do tego doszło ciągłe rozdrażnienie, problemy z jedzeniem. Albo nie jadłam nic, albo pochłaniałam wszystko co mi wpadło w ręce.
Uznałam, że czas pójść do psychologa. Może to wydarzenia z przeszłości dają o sobie znać (samobójstwo taty, brak akceptacji ze strony rówieśników, kompleksy na punkcie własnego wyglądu). Nie chciałam obciążać domowego budżetu, więc znalazłam takiego, który przyjmuje na NFZ. Niestety mówiąc krótko olał mnie. Znalazłam innego, również na NFZ. Usłyszałam od niego, że nie mam co robić i chcę zwrócić na siebie uwagę.
Pomyślałam, że jak pójdę na wizytę prywatną, to może ktoś potraktuje mnie poważnie. Niestety nie było nas na to stać. Zwróciłam się o pomoc do mamy, która mi odmówiła twierdząc, że i tak za dużo kasy od niej wyciągnęłam od kiedy się wyprowadziłam i coś sobie ubzdurałam o problemach z przeszłości. Zabolało mnie to, bo nigdy o nic nie prosiłam.
Po rozmowie z mężem wzięliśmy małą pożyczkę przez internet abym mogła zapłacić za wizyty prywatne . Zostały nam już tylko 2 raty z 8 do spłacenia. Pokonałam "demony przeszłości" i odzyskałam spokój ducha.
Czuję tylko smutek z reakcji mamy, oraz wściekłość, że zabierane są mi moje pieniądze na składki zdrowotne, a jak przyjdzie co do czego, to nie mogę liczyć na pomoc.
Pierwszą reakcją na długotrwałe problemy ze snem, jedzeniem i samopoczuciem powinna być wizyta u internisty po skierowanie na badania krwi by wykluczyć możliwe choroby. Każdy dobry psycholog, psychiatra zanim zacznie leczyć kogoś, kto zgłasza się z takimi problemami powinien najpierw zalecić badania w kierunku chorób tarczycy, anemii, pasożytów etc.
Zgadza się. Ja też miałam zaburzenie snu, mało jadłam, albo wcale, kręciło mi się w głowie i ogólnie miałam obniżone samopoczucie. Lekarz rodzinny zlecił badanie krwi i wyszła anemia.
bulhakov
naprawdę nazwisko zobowiązuje
Mnie przeraża fakt brania pożyczki na terapię, max. 4 spotkania w miesiącu, czyli ok. 400-600 zł.
600 zł, to dla wielu, bardzo wielu, osób prawie połowa wypłaty. Poza tym kto ci powiedział, że terapia trwa miesiąc?
Niektóre terapie trwają nawet rok lub dłużej, zależy z czym dokładnie do psychologa przychodzimy, jaki mamy problem, jak długo ten problem trwa, jaką jesteśmy osobą (jednemu wystarczy kilka spotkań, inny, z tym samym problemem, potrzebuje więcej czasu). Ceny również są różne, w zależności od tego, jak dobry jest dany psycholog/terapeuta, w jakim mieście pracuje (zauważyłam, że w mniejszym mieście często biorą mniej), jak i od jego widzimisię i tego, jak sam siebie ceni. Dla jednego wydać 200zł na jedno spotkanie to nic, dla drugiego to dużo. Jeden potrzebuje spotkania raz w tygodniu, inny częściej. Dziwi mnie, że ludziom trzeba to tłumaczyć...
zzzz - tutaj jest troszkę inaczej, bo autorka napisała, że nie muszą się martwić, że nie dadzą radę do wypłaty, czyli jakieś tam pieniądze im zostają (z życia na styk są nawet miesiące, że odłożysz). Lepiej w takiej sytuacji ruszyć te małe oszczędności (platności za psychiatrę są też rozłożone w czasie - przy każdej wizycie) niż brać niewielką, w cholerę oprocentowaną pożyczkę.
terapia zazwyczaj obejmuje minimym 12 spotkan, jesli mamy do cyznienia np. z lekiem i innymi zaburzeniami
jesli jest do przerobienia np. przeszlosc, latami wpajane przekonania z dziecinstwa, to ok 40 spotkan
jesli depresja- to czasem kilka lat
jesli choroba postepujaca ( zanik miesni, SM, rak itp.), to do konca zycia
jesli zaburzenia osobowoci np. borderline, to tez czesto do konca zycia,a na pewno na tyle dlugo, by pacjent potrafil sobie narzucic jakas tam kontrole
a i to mowie o poznawczo-behawioralnej albo tsr ( trapia skoncentrowana na rozwiazaniach), bo psychodynamiczna to moze byc i po 3 spotkania w tygodniu przez 2 lata
pozdro, psycholog
przy zaburzeniach dysocjacyjnych terapia to parę lat leczenia :/ ale alternatywą są mocniejsze psychotropy - słabo. chyba wolę wydać koło 8tyś zł rocznie
zzzz1zzzzzz
nie miesiąc, a w miesiącu, a na UOP to poniżej połowy minimalnej pensji.
Nie wiem, czemu ludzie tak w siebie nie wierzą, że się na to godzą, ale to pewnie warunków i okoiczności. Mam nadzieje, że będzie, im lepiej
Ja też byłem u psychologa na nfz. Miałem terapie po zdiagnozowanej depresji. Pani terpeutka naobiecywała mi całe pasmo złotych gór. Że przejdziemy wydarzenia z przeszłości, przetrawimy je jeszcze raz, odkryjemy wszystko... Po paru miesiącach, w środku rozgrzebywania mojej głowy podziękowali mi. Koniec punktöw nfz, zapraszamy ewentualnie od stycznia...
płacę za terapię miesięcznie około 960zł, chodzę 2 lata - wcześniej płaciłam około 560zł miesięcznie (teraz 2 sesje w tyg) i będę tak chodzić kolejne 2 lata albo i dłużej. Ale teraz w końcu mogę funkcjonować. Jest to dla mnie spora kwota
Pretensje, bo ktoś nie chciał Ci kasy pożyczyć? Serio? Dorosła jesteś.
Raczej pretensje, za takie potraktowanie przez matkę - za te słowa. Nigdy się o nic nie prosiła, dostawała coś przy okazji, a tu słowa jakby to ona się o wszystko prosiła co dostała.
Nadal wierzysz w to "przy okazji, bo promocja była"? Moja matka też mi tak wpierała, że zupełnie przypadkiem kupiła spodnie w moim rozmiarze, bo w sumie to kupiła dla siebie, ale w domu się okazały za duże. (ona ma 170 cm wzrostu, ja 190, więc ciężko o taką pomyłkę). A już szczytem było, jak kupiła "sobie" koszulkę, która okazała się "za mała" za to idealnie pasowała na moją dziewczynę, która wprawdzie jest tego samego wzrostu, ale waży połowę (autentycznie, połowę) tego, co moja matka. Już jej nie mówię, że planuję/ potrzebuję kupić to czy tamto, bo natychmiast rzuci się do pawlacza/ piwnicy/ szafy szukać właśnie tego, czego potrzebuję, bo ona MUSI mi to dać, skoro ja potrzebuję, a jak nie znajdzie, to kupi i mi będzie usiłowała wcisnąć przy najbliższej okazji.
Także idąc tym tropem sądzę, że ona chciała ci wciskać prezenty i szukała tylko do tego jakichś głupich wymówek, uważała to za swój obowiązek, a twoje "idę jutro do sklepu kupić garnek" rozumiała jako "musisz mi kupić zestaw garnków za 5000".
Wtf co? xD
Nie słyszałąm ani o dobrym psychologu, ani o dobrym dentyście z NFZ. Tacy chyba nie istnieją.
Mnie też to wkurza, że składniki płacimy a przychodzi co do czego to muszę iść prywatnie. Badania prywatnie. Jebany NFZ