#glMul

Jakiś rok temu, ze względu na pracę ojca, musieliśmy się przeprowadzić. Zamieszkaliśmy w przytulnym mieszkanku w bloku. Bardzo ładne, spokojne i, co najważniejsze, strzeżone osiedle, mili sąsiedzi, zaraz obok spożywczak, przychodnia, fryzjer... Jednym słowem: super!

Pewnego dnia się rozchorowałem. Klasyka: obudziłem się z gorączką, zatkanym nosem i gardłem bolącym do tego stopnia, że nie mogłem mówić. Oznajmiłem ojcu, że odpuszczę sobie szkołę, zostanę w domu, a on przystał na moją propozycję, ale kazał mi później podejść do przychodni. Obojętnie, a nawet trochę niechętnie (bo przecież to na pewno grypa), ale jakoś się zebrałem i tam poszedłem, pocieszając się faktem, że to zaraz obok i o tej godzinie będzie mało ludzi... Na moje szczęście w poczekalni były jakieś dwie, trzy osoby. Kiedy chciałem się zarejestrować, podszedł do mnie jeden z lekarzy. Rozpoznałem w nim mojego sąsiada. Nie zdziwiło mnie to: trochę zakolegował się z ojcem i czasem nawet wpadał do nas porozmawiać, więc wiedziałem, że jest lekarzem i tu pracuje. Przywitał się i widząc, w jakim jestem stanie, zaproponował, że przyjmie mnie teraz, bez kolejki. Myślałem wtedy tylko o jak najszybszym powrocie do domu, zgodziłem się bez zastanowienia. Zaprowadził mnie do swojego gabinetu. Po drodze tłumaczył, że zaczyna de facto dopiero za pół godziny i nie ma jeszcze do niego żadnych pacjentów. Jakoś średnio mnie to wtedy interesowało. Zdziwiło mnie jedynie, że jego gabinet jest położony dość daleko od wejścia. Przecież chyba jest lekarzem pierwszego kontaktu... I wtedy zatrzymaliśmy się przed drzwiami z napisem „ginekolog”. Wtedy też zauważyłem ten sam napis na jego identyfikatorze. Zamurowało mnie, ale nie było już odwrotu. Właściwie to nie było nic wielkiego, ot najnormalniejsza w świecie wizyta u lekarza: pan doktor mnie zbadał, wypisał receptę, chwilę porozmawialiśmy... Czułem się jednak bardzo nieswojo, mając tuż obok siebie fotel ginekologiczny. Chwilami przyłapywałem się na myśleniu, jakie to uczucie na nim siedzieć... Pamiętam też, że prawie podskoczyłem na krześle, kiedy przez przypadek, szukając czegoś, wyjął wziernik. Nawet nie wiem, co wtedy pomyślałem. W każdym razie, kiedy w końcu z wielką ulgą stamtąd wyszedłem, w kolejce czekało już kilka pań, w tym jedna z brzuszkiem. Do tej pory pamiętam ich miny...

Nic jednak nie przebije miny ojca i dość młodej aptekarki, kiedy zauważyli, że receptę na antybiotyk wystawił mi ginekolog xD
LadyOlcia Odpowiedz

To tak jak ugryzł mnie pies. Mama zapytała czy zabrać mnie do lekarza. Na co ja: nie, już mnie weterynarz oglądał :D

Kanarzyca Odpowiedz

Wstyd żaden. To w końcu lekarz. Kobieta chodzi do ginekologa, ale i do urologa, który zajmuje się głównie facetami

Anonimowane

Odpowiednikiem ginekologa dla mężczyzn jest androlog, a urolog jest od dróg moczowych i z płcią ma to niewiele wspólnego.

xlarsek Odpowiedz

Lepszy ginekolog od weterynarza.

Lewkonja Odpowiedz

Lekarz to lekarz, grunt, że recepta jest 😂

Dodaj anonimowe wyznanie