#h5TMB

Jestem młodą osobą, w oczach wielu osób tutaj jeszcze dzieciakiem, jednak potrzebuję w końcu wyrzucić z siebie pewne rzeczy. Otóż jestem uczennicą liceum i pewnie nie jest to nic odkrywczego, ale jest ciężko. Góra zadań domowych z dnia na dzień, sprawdzian pogania sprawdzian i oczywiście jeszcze kartkówki i odpytywania. Nauki jest mnóstwo, tutaj ten przeklęty HiT, a potem jeszcze fizyka, edb, biologia i polski. Samą biologię rozszerzam, jednak szczerze, nawet nie wiem jak się jej uczyć. Są to tematy, do których trzeba przysiąść, a ja nie mam na to czasu, bo poza tym mam jeszcze milion innych rzeczy tego typu. Do szkoły jeżdżę wcześnie rano przez dojazdy, a wracam najwcześniej o 16 i po prostu nie mam czasu na nic. W dodatku nie mam z kim na ten temat pogadać, bo według wszystkich zmarnowałam sobie życie idąc do liceum zamiast technikum i to moja wina (gdzie w technikum wcale nie jest lepiej i dobrze to wiem). Już nie pamiętam, jak to jest odczuwać szczęście. Dzięki szkole moje niepicie energetyków odeszło w zapomnienie, bo inaczej nie funkcjonuję. Smutne, ale niestety realne, jestem osobą przejmującą się ocenami i z wymagającymi rodzicami, nie umiem inaczej, ale powoli już nie daję rady.
Postac Odpowiedz

A co zamierzasz robić po szkole? Oceny nie są zbyt ważne. Chcesz studiować? Sprawdzić, jakie były progi punktowe z zeszłego roku. Może wystarczyć przeciętnie zdać rozszerzoną maturę. Na niej się skup, a przedmioty "niepotrzebne" omijaj. Może coś z lekcji zapamiętasz i wystarczy na zaliczenie. Albo ucz się w drodze do szkoły, skoro wcześnie jedziesz. Poza szkołą nikt nie będzie Cię z tych ocen rozliczał.

Ja się w szkole przejmowałam, ciągle miałam świadectwa z paskiem. Nie warto było.

Wybieram się na studia jak narazie taki mam plan

Hvafaen

Zycie to podpasowujesz nauke pod punkty? Zrób tabelki w excelu. Co zdasz na ile procent i ile punktów byś miała i do tego dąż.

Hvafaen Odpowiedz

Spróbuj zamienić energetyk na kawe. Miałam podobnie w liceum. Ucz się dla siebie, a nie dla 6. Tak byś ty zdała dobrze na maturze. Na studiach jest gorzej, a większość jeszcze pracuje. Trzeba znaleźć swoje metody na nauke. Rób zadanie domowe w autobusie, sprawdź czy metoda 30 min 5 min pauza, i znowu 30 min ci się nie sprawdzi.

Solange

Czy ja wiem? Na studiach było dużo lepiej niż w szkole. O wiele mniej byłam zawalona kolowiami i kartkówkami. Zdarzało się nawet, że z jakiegoś przedmiotu przez cały semestr nie było żadnego sprawdzianu, tylko zadania i jakieś prace grupowe i tylko egzamin na końcu. Albo po prostu prezentacja na zaliczenie i tyle. Tylko z przedmiotów językowych były regulanie kolokwia i kartkówki, ale to już specyfika tych przedmiotów.
Zależy więc jakie studia autorka wybierze, niektóre faktycznie są cięższe, ale już samo to ułatwia, że sporo przedmiotów na studiach się ze sobą w jakiś sposób łączy i często nachodzi na siebie.

Hvafaen

Szczerze to tylko domyślam się jak wyglądają polskie studia. Słyszę od różnych studentów, że mają zajęcia obowiązkowe, wf (!) itd. Po prostu jak w szkole, od 8-16+ na uczelni obowiązkowo, tylko muszą przyswoić o wiele więcej trudniejszej wiedzy. U mnie nic nie było obowiązkowe, jedynie dwa trzy zaliczenia na semestr (i to nie zawsze). Dlatego dla mnie studia były lepsze pod tym względem niż liceum. Sama planowałam sobie czas i jak się uczyć.

Solange

Ten WF nie jest według mnie niczym złym. Wybierałam zajęcia jakie chciałam i był to najlepszy WG jaki miałam. Ruch jest potrzebny w życiu i szczerze przyznam, że gdy skończyły się 2 semestry WF, to... przestałam się ruszać (w sensie sportowym). Powody są co prawda też inne (głównie brak interesujących mnie zajęć w okolicy o sensownych porach, a przecież ma mi to sprawiać przyjemność). Ale absolutnie nie czułam się na studiach, jak w szkole. Wiedza nie była trudniejsza, ale dosłownie bardziej rozwijała temat kierunku, jaki wybrałam. Oczywiście były "śmieciowe przedmioty", ale w większości prowadzący zdawali sobie sprawę z tego, że wypełniają plan i nie wmawiali nam, że są najważniejsi. Nadal wykłady były nieobowiązkowe (choć opłacało się na nie chodzić). Ale przede wszystkim mogłam się napić na zajęciach jak potrzebowałam, siedzieć z kawą/herbatą i wyjść do toalety bez pytania. Nikt nas nie traktował, jak dzieci i rozmawiali z nami bardziej na równi (nawet ci najgorsi wykładowcy, którzy w ogóle powinni od nauczania trzymać się z daleka) i wszelkie egzaminy (prócz tych, które zdawało kilka specjalizacji) były ustalane na zasadzie "kiedy chcą państwo to zdawać?".

Hvafaen

Studenci nie powinni być traktowani jak dzieci. To student powinien decydować czy chce się ruszać, czy nie. Można było ten czas użyć na nauke lub prace. Zamiast tego studenci nie mają pieniędzy by żyć samodzielnie, ale za to pograją w siatkówkę, super! W dodatku te zajęcia obowiązkowe. To dorośli ludzie, którzy sami wiedzą jak się lepiej uczyć i kiedy.

Solange

Hvafaen, i student decyduje! Nie ma nikt nic przeciwko, żeby wybrać na przykład szachy albo coś podobnego, jest też opcja teorii WF.
A do pracy jakiejś logicznej miałam szansę iść dopiero na drugim roku magisterki (a i tak to pół etatu). Plan zajeć + dojazdy mi uniemożliwiały podjęcie innej pracy niż na nocne zmiany, które zabierałyby mi czas na sen i naukę (a i tak spałam w autobusach). Kwestia tego jak wyglądały sale, ile było wykładowców, którzy mogli poprowadzić dane zajęcia. Plan układała wspaniała osoba, która chciała dla nas jak najlepiej, a i tak było ciężko. A ten WF to mi w tym wszystkim przeszkadzał najmniej. Gorsze były przepisy, które kazały wszystkim dzielić nas bez sensu na grupy (było nas na to za mało) i wszystko przedłużać bez sensu.

Tellmewhy Odpowiedz

Najgorsze to chcieć mieć z każdego przedmiotu 4 czy 5. Ja tak zrobiłam i zmarnowałam na bezsensowne przedmioty czas, zamiast skupić się tylko na maturalnych przedmiotach. Nie popełniaj mojego błędu, całą energię skup na tym co jest Ci potrzebne do matury, na studia a resztę znaj by tylko zdać. Wyjdziesz na tym lepiej niż kujony.

Zzzzzzzzz Odpowiedz

Może powinnaś rozważyć edukację domową? Byłam w takiej samej sytuacji dopóki nie zaczęłam uczyć się w domu.

ZjadaczCzasu

Ooo, widzę, że nie tylko ja to doradzam ;)
Ja co prawda od lat jestem z drugiej strony (czyli nie ja w edukacji domowej, ale moje dzieci), ale też uważam, że to najlepszy kierunek dla autorki.

Megg16 Odpowiedz

Skoro tej nauki tak dużo, taki dramat, to jak radzą sobie inni? Przecież nie jesteś jedyną uczennicą LO w Polsce.
Mi w LO zostawało sporo wolnego czasu po nauce a oceny najczęściej w okolicach 4.
Jak dla mnie, masz po prostu fatalną organizację i dlatego nie wystarcza Ci czasu, a zamiast pomyśleć jak to zmienić, to się użalasz. Jasne że fajnie byłoby nie mieć żadnych obowiązków i tylko high life.

Tylko, że Licea w Polsce są różne bo uczą tam różni nauczyciele, są również nowe przedmioty i wcale to nie musi wynikać z braku organizacji a każda młoda osoba może mieć gorszy moment i potrzebować rady czy pomocy. Tak samo niektórym wiedza przychodzi łatwiej niż innym. Tak już jest.

Megg16

Rozumiem, odniosłam wrażenie że sugerujesz, że program jest niedostosowany do realnych możliwości, ale zgadzam się że każdy może mieć gorszy moment. W takim razie trzymam kciuki żeby jak najszybciej nastał ten lepszy :)

PeggyBrown2022 Odpowiedz

Uwielbiam energetyki. To już podchodzi pod nałóg. Piję je od liceum. Chodzi nie tylko o to, że ma się po nich więcej energii, ale czuję się tak błogo, jestem spokojna i wyluzowana. Może i kofeina jednocześnie uspokaja, oprócz pobudzenia. Rozumiem Cię, bo produkowałam się w szkole. Odrabiałam wszystkie zadania i starałam się to robić jak najlepiej. Odrobienie zadań na polski w kolejnym dniu potrafiło zająć dwie godziny. Polscy uczniowie są zawaleni pracami domowymi i nauką. To jest przesada. Pomyśleć, że znajoma licealistka z Manchesteru ma 3 przedmioty, które sobie wybrała, do tego religię (szkoła katolicka). Czy ktoś, kto uczył się tylko 3 przedmiotów w szkole średniej, będzie przez to gorszym lekarzem? A już najgorszą patologią u mnie w szkole (podstawowej i gimnazjum) było to, że nie mogli nam skondensować tych lekcji, tylko trzeba było: prawie codziennie nosić strój na w - f, książki do polskiego, książki do matmy itd. Plecaki były ciężkie jak kamienie i obciążały nasze młode kręgosłupy. W gimnazjum pojawiły się szafki, ale i tak dużą część książek trzeba było nosić ze sobą. Szkolnictwo trzeba gruntownie zreformować. Jeśli miałabym coś doradzić, to spróbuj odrabiać lekcje tak, żeby zajmowało to jak najmniej czasu. Dobrze też uczyć się efektywnie. Rysować mapy myśli, tworzyć skojarzenia. Wtedy będziesz uczyć się krócej. I nie idź na kierunek studiów, który Cię kompletnie nie interesuje, tylko dlatego, że rodzina zachęca albo wydaje Ci się, że będą po tym dobre zarobki, bo będziesz się po prostu męczyć i będzie jeszcze gorzej niż teraz.

ZjadaczCzasu

Bardzo mądrze radzisz z tą efektywną nauką. Problemem jednak w polskiej szkole jest fakt, że dzieci po zajęciach są często zbyt zmęczone na to, by robić coś efektywnego.
Ja jestem gorącą zwolenniczką edukacji domowej. W Polsce jest taka możliwość i wg mnie jest to najlepsza opcja dla wielu dzieci, ale też nie każdy może sobie na nią pozwolić (w podstawówce najczęściej wiąże się to z koniecznością rezygnacji z pracy jednego z rodziców).
W liceum sprawa jest o wiele prostsza, bo tu spokojnie człowiek jest na tyle "duży", że sam może się tym zająć (bez angażowania rodziców).

Dragomir Odpowiedz

Energetyki to syf. A w tym wieku umysł jest (jeszcze) bardzo chłonny więc dobrze to wykorzystać na naukę, to zaprocentuje w przyszłości. W dorosłości wcale lepiej nie jest. Praca od rana do popołudnia, dom, rachunki, może auto to dodatkowe zmartwienie...To jest po prostu życie niebananowców.

ZjadaczCzasu Odpowiedz

W identycznej sytuacji była (stosunkowo niedawno) bliska mi osoba. Uczennica liceum, ambitna bardzo, ale... 2h dojazd do szkoły skutkował tym, że w zasadzie non stop była zajęta nauką i zmęczona na maksa.
Zdecydowała się na edukację domową i odżyła! (o takiej możliwości wiedziała ode mnie, ale rodzice byli bardzo przeciw, bo przecież "my jej nie nauczymy, nie jesteśmy nauczycielami", itp. bzdury. Ale po zmianie szkoły, z podstawówki na liceum, gdy doszła sprawa dojazdów, byli załamani tą sytuacją na tyle, że zaryzykowali...).
Zapisała się do szkoły "przyjaznej edukacji domowej" (czyli takiej, która jest przygotowana, ma materiały dla uczniów, umie organizować zajęcia i egzaminy, itd.).
Efekt?
Dziewczyna ten czas, który marnowała na szkołę i dojazdy, przeznacza na naukę w domu (zamiast douczać się po szkole). Uczy się po kilka godzin dziennie, ale TYLKO dlatego, że jest ambitna i naprawdę lubi zdobywać wiedzę. Poprzedni rok zakończyła ze średnią ok. 6 z rozszerzoną biologią i chemią. NATOMIAST: gdyby jej nie zależało na ocenach, czas przeznaczony na naukę byłby dużo krótszy, bo edukacja domowa daje możliwość skupienia się na tym, co dziecko lubi/chce rozwijać, a pozostałe rzeczy "zaliczyć na 3".
Może w tym kierunku się zastanów czy nie warto pójść. Ja wiem, że warto. ZWŁASZCZA jak człowiek jest ambitny i nie chce marnować życia (a polska szkoła, póki co, to instytucja równie efektywna co inne instytucje i firmy państwowe, czyli np. Poczta Polska czy NFZ).

ZjadaczCzasu

Dodam jeszcze, że na tym etapie (liceum) edukacja domowa bardzo przypomina studia. W podstawówce jest inaczej, ponieważ w proces nauki i zaliczania przedmiotów, musi być (najczęściej) zaangażowany też rodzic - ale im dziecko starsze, tym większa odpowiedzialność, planowanie nauki, itd. jest na uczniu.
Egzaminy zdaje się z każdego przedmiotu z całego roku, ustne i pisemne.

Lipcowa Odpowiedz

Przykro mi, tak wygląda życie. Kiedy dorośniesz, najprawdopodobniej dojdą tylko dodatkowe obowiązki :) Po tej 16 albo 17 trzeba będzie jeszcze przykładowo zrobić obiad, pojechać na zakupy, posprzątać, odśnieżyć, zrobić pranie, wyjść z psem, zająć się dziećmi i tak dalej i dalej.

Nie zaprzeczę jednak też napewno niedługo życie się ułatwi jak zrobię prawojazdy i będę mogła być w domu 2 godziny szybciej

ZjadaczCzasu

Nie zgadzam się :)
W dorosłym życiu od Ciebie zależy JAK sobie je ułożysz. Możesz zmienić pracę, jak jest za ciężka. Możesz żywić się "na mieście" jak nie lubisz gotować. Możesz nie mieć dzieci czy zwierząt i mieszkać w bloku, itd.
Znam osoby, które pracują cały dzień (z wyboru) i ich życie w zasadzie się kręci wokół pracy, i naprawdę są zajechani. Ale znam i takich, którzy (też to ich decyzja) pracują do 15, bo rodzina i czas wolny jest dla nich bardzo ważna.
Na pocieszenie powiem, że i ze szkołą da się "zdecydować" i poprawić sobie komfort życia (pisałam o tym w innym komentarzu).

ohlala Odpowiedz

A gdzie anonimowa część? Rozumiem, że jest Ci ciężko, ale to strona od anonimowych wyznań, a nie narzekania.

AmandaClark

Nastolatka, która ma problem, gdzieś tam szuka w sieci strony, gdzie może się wydalić, na chwilę się wygadać i sobie ulżyć, szukać porady. A wchodzisz ty z takim podejściem i komentarzem. Jeszcze Drago brakuje, ale pewnie za chwilę wejdzie.. n

ohlala

Jest mnóstwo stron, na których może się wygadać. Ta nie jest od zamieszczania swoich nie-anonimowych żali.

AmandaClark

A może nie ma pojęcia o innych stronach. Uważaj czasami do kogo uderzasz ze swoimi komentarzami

Dragomir

Już wszedłem, i co?

Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie