#heWM4
Brat podjechał na podjazd swoim samochodem. Zaparkował. Wszedł do domu i tak sobie rozmawiamy, nagle przypomniało się mu, że w aucie zostawił piwa. Wstał i wyszedł przed dom. Było już późno i ciemno. Przystąpiłam do realizacji mojego planu. Maska na twarz, czarny płaszcz na plecy i biegiem przez balkon, podkradłam się do samochodu braciszka. Niestety brat już wracał i zdążył wejść na pierwszy stopień schodów, więc zaczęłam się do niego zbliżać, na dobrą sprawę w ciemności dostrzec można było tylko białą maskę. Gdy mnie wreszcie ujrzał, wydał z siebie dość dziwny pisk. Generalnie byłam pewna, że po prostu ucieknie do domu. Niestety tak nie było.
Po wydaniu okrzyku dostałam stopą prosto w twarz, dziękuje Bogu, że nie miał dobrze ubranych butów, tylko na szybkiego je wcisnął i but podczas kopnięcia zsunął się mu z nogi. Maska odcisnęła mi się na twarzy. Tak o mały włos straciłabym zęby, a brat piwa, które trzymał w ręku.
Na sam koniec spytałam go, czy się nie bał, na co odpowiedział: "Nie, myślałem, że jakiś psychopata chce mi ukraść piwa" :)
Dzielnie bronił tego co najważniejsze.
"nie miał dobrze ubranych butów" Warszawska eteligcja, i tyle.